O bohaterstwie, o przyjaźni i cenie realizacji marzeń
"Biegun" – reż. Ewa Piotrowska – Białostocki Teatr Lalek17 stycznia 1912 roku na biegun południowy dociera wyprawa, którą nadzoruje Robert Falcon Scott. Na miejscu odkrywcy znajdują ciała norweskiej ekipy, w tym i Rolanda Amundsena. Smutny widok powoduje chęć natychmiastowego zawrócenia. Mężczyźni robią to, jednak natura krzyżuje im plany. Czwórka zdobywców zostaje uwięziona przez śnieżycę w namiocie. Wiedzą, że zostało im mało czasu. W tym momencie zaczyna się „Biegun" w reżyserii Ewy Piotrowskiej.
Opowieść autorstwa Vladimira Nabokova nie należy do łatwych w odbiorze. O czym właściwie jest ten spektakl? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno o umieraniu, ostatnich chwilach przed odejściem z tego świata. To też opowieść o bohaterstwie, przyjaźni, cenie realizacji marzeń. Jednak śmierć jest tu najważniejsza.
W postaci wcielają się Krzysztof Bitdorf (Kingsley), Jacek Dojlidko (Johnson), Ryszard Doliński (Scott) oraz Adam Zieleniecki (Fleming). Osłabieni, chorzy, wtuleni w siebie, drżą z zimna, rozmawiają, szykując się na śmierć. Gra aktorska na najwyższym poziomie czyni spektakl tak bardzo realistycznym, że widza przechodzą z zimna i strachu ciarki.
Wspomniana czwórka to odkrywcy– bohaterowie, którzy nie bali się wsiąść na statek i popłynąć w nieznane. Nie straszny im był zabójczy mróz, groźny wiatr i białe pustkowia. Doskonale znali cenę ryzyka, którą przyszło im zapłacić. Teraz przygotowują się do odejścia w taki sposób, w jaki żyli. Tworzy to z widowiska opowieść o oswajaniu śmierci.
Przygotowanie oraz moment zgonu ukazane jest w sposób, którego nie powstydziliby się mistrzowie słowa oraz obrazu. Gdy zbliża się koniec życia jednego z czwórki, światło gaśnie na chwilę, następnie oczom widza ukazuje się aktor z lalką bohatera. Wówczas zostają zaprezentowane ostatnie sekundy egzystencji trzech bohaterów oraz decyzja Fleminga o rezygnacji z własnego ratunku. Gdy każdy z bohaterów umiera z góry sceny zjeżdża mała platforma, która zabiera lalkę. Natomiast aktor odgrywający rolę pokazany jest w założonym na głowę kapturze. Majstersztyk dla oka i duszy.
Dużą rolę w „Biegunie" odgrywają scenografia, muzyka oraz video, za które odpowiedzialni są litewscy artyści (Julija Skuratova, Antanas Jasenka, Džiugas Katinas). Na scenie nie ma ozdobników – tylko czterech aktorów, a przed nimi biały, okrągły podest, który ma kojarzyć się z zaśnieżonym obszarem, na którym panuje śmiertelny mróz. Natomiast muzyka hipnotyzuje. Idealnie dobrane dźwięki budzą w odbiorcach niepokój oraz wprowadzają w świat opowieści. Całości dopełnia rola prezentacji multimedialnych. Na szczególną uwagę zasługują video rozpoczynające i zamykające spektakl w reżyserii Ewy Piotrowskiej. Pierwsze pomaga widzom zrozumieć z jakim żywiołem zmagała się czwórka odkrywców. Druga oddaje hołd ich poświęceniu oraz odwadze.
Spektakl godny polecenia. Na pewno zachwyci wszystkich odbiorców, zwracających uwagę na poetykę przekazu.