O dziwach na Długim Targu

o wielkich filozofach sztuki i węgielnym kamieniu - widowisko "Aktorzy przyjechali"

Punktualnie w południe, gdy zabrzmiały bębny ulicznych muzykantów, a wrześniowe słońce oblało rumieńcem twarze przybyłych, rozpoczęło się widowisko, którego rozmach będziemy wspominać w każdorazową rocznicę uroczystości inicjującej budowę Teatru Szekspirowskiego

Długi Targ – miejsce, które na ten moment podporządkowano scenicznym popisom aktorów, przypominało mityczny Olimp – zgromadzenie rozpoznawalnych, a przy tym zasłużonych sylwetek polskiej sceny teatralnej i filmowej. Kto z gwarnego tłumu widzów nie kroczył z ochotą w stronę podium, na którym kwestie szekspirowskich bohaterów wygłaszał jeden z jego faworytów z grona polskich artystów. Nawet najbardziej chimeryczne gusta i najmniej skwapliwe w walce o miejsca pod podestem umysły, gorliwie przeciskały się w tłoku mierząc ku tym, których cenili z perspektywy wieloletniej pozycji widza rozmaitości kulturalnych. Wśród ponad stu przybyłych na tę okazję gości każdy mógł znaleźć choćby jednego ulubieńca, którego występ mógł oglądać z odległości tak nikłej w porównaniu z rozmieszczeniem krzeseł względem sceny w rzeczywistej sali teatralnej. Happening zorganizowany przez mecenatów ponadlokalnych (Andrzej Wajda) i miejscowych instytucji oraz członków środowisk artystycznych był pomysłem istotnym chociażby z dwóch, niebłahych powodów. Po pierwsze, pozwolił mieszkańcom gdańska (trójmiasta) uczestniczyć w przedsięwzięciu, które z punktu widzenia wrażeń estetycznych pozostaje bezcenne – możliwości oglądania nie jednej, ale kilkunastu sztuk wygłaszanych jednocześnie przez kilkudziesięciu aktorów, których znaczna część nazwisk zajmuje sztandarowe miejsce na długiej liście zasłużonych polskiej scenie. Po drugie – udowodnił, że słuszność mają ci, których credo to podniosłe „niemożliwe staje się możliwe” – wykonalne stało się sprowadzenie i zaangażowanie do pracy elity aktorów młodego i starszego pokolenia.

  Kliku i kilkunastominutowe sceny dotyczyły fragmentów dziel Szekspira, toteż nie zabrakło słynnego monologu Hamleta, tkliwych dialogów Romea i Julii czy fatalistycznych przepowiedni wiedźm z „Makbeta”. Każda z sąsiadujących odsłon stanowiła odrębną interpretacje poszczególnych tekstów, jednocześnie dostarczając wielu, czasem skrajnie różnych emocji. Nie brakowało śmiechu podczas piosenki błazna z „Wieczoru trzech króli”, której wykonawca – Andrzej Seweryn, w finale nagrodził miłym, aczkolwiek nieoczekiwanym, gestem uścisku jedną z obserwatorek. Momentami twarze widzów zdradzały szczególne skupienie pomieszane z przejęciem podczas celebrowania tajemniczej mikstury przez jedną z wiedźm (Anna Romantowska) z „Makbeta”, która z pasją snuła opowieść o okropieństwach kompozycji tegoż płynu. Z zadumą przysłuchiwaliśmy się temu, co przysięgała kochankowi Julia (Roma Gąsiorowska) spacerując po ganku jednej z kamienic Gdańska. Zaraz jednak z tego subtelnego rozmarzenia o potędze miłości wyrwały odbiorców donośne słowa Lady Makbet (Iwona Bielska), która z żarem w oczach recytowała kwestie bohaterki. Intruzem happeningu pozostawał nieubłagalny czas – przedstawienie trwało trzy kwadranse, więc stanowczo za krótko dla tych, którzy mieli w zamiarze obejrzeć wszystkie pokazy. Należało więc jedynie po części gościć w miejscach, które wyznaczono dla każdej z kilkunastu scen. Czy jednak pobieżne obserwacje aktorskiej gry były możliwe dla miłośników, a nawet amatorów tego rodzaju sztuki? Najwidoczniej nie, skoro po tubalnym brzmieniu gongu zwiastującego zamknięcie scen, odezwały się szmery i glosy publiczności z nostalgicznym ‘szkoda’.

Finałem uroczystości było podsumowanie starań działaczy w sprawie rozpoczęcia budowy mającego powstać za trzy lata Teatru. Zgromadzeni na trybunach placu, który już wkrótce dziwgać będzie mury budynku, wysłuchali przemówień działaczy w sprawie przekształcania miasta Gdańska w metropolię kulturalną. Profesor Jerzy Limon, fundator i prezes Fundacji Theatrum Gedanense oraz inicjator międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego, wygłosił przemówienie będące 15-minutowym streszczeniem lat wysiłku i troski, których uwieńczeniem stało się dzisiejsze, symboliczne wmurowanie kamienia węgielnego. Błyskotliwa i momentami dowcipna, krótka opowieść o „Instytucji żebraczej” (jak żartobliwie nazwał swoją Fundację prof. Limon) doczekała się podsumowania ze strony honorowego gościa – Andrzeja Wajdy, powtarzającego za Szekspirem : „Są dziwy w niebie i na ziemi, o których ani śniło się waszym filozofom”. Obyśmy częściej bywali świadkami małych i wielkich, zawsze przyjemnych sensacji, które obalą prognozy sceptyków i w dumny sposób uniosą głowy tym, którzy powtarzają waleczne „móc znaczy tyle, co chcieć”.

Justyna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
15 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...