O hiphopowym rycerzu i nieplastikowej królowej

"O Pryszczycerzu i królewnie Pięknotce" - reż. Piotr-Bogusław Jędrzejczak - Teatr Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach

Teatr Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach wystawił wczoraj baśń "O Pryszczycerzu i Królewnie Pięknotce" Marty Guśniowskiej. Tak się złożyło, że doskonały tekst dramatyczny wyreżyserował wytrawny teoretyk i praktyk teatru, dawno temu mocno związany z kielecką sceną dramatyczną, także twórca festiwalu muzycznego "Wielki Ogień" w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Do współpracy zaprosił równie wytrawną scenografkę Małgorzatę Gałaś-Prokopf, która, to trzeba wyraźnie powiedzieć, idealnie odczytała intencje zawarte w dramacie Marty Guśniowskiej, a sam dramat nie na darmo wystawiany jest przez liczne sceny lalkowe w Polsce, bo wnosi nowe życie w najczęściej tradycyjny repertuar większości teatrów.

"O Pryszczycerzu i Królewnie Pięknotce" jest baśnią z wszystkimi jej gatunkowymi dominantami, jednak baśnią przepuszczoną przez filtr dzisiejszego wyobrażania sobie baśniowej fabuły, a konkretnie przez filtr samego budowania jej na scenie. Na tym polega nowatorski pomysł Marty Guśniowskiej, w jej dramatach dorośli bardziej widzą to, jak sami opowiadają bajki swoim dzieciom, a dzieci jak same bawią się w teatr. Tak też skomponowano kieleckie przedstawienie.

Królewska para ma na wydaniu piękną córkę, błazen i herold zarazem ogłasza konkury, a że jest potwornie leniwy i nie przykłada się do swoich obowiązków udaje mu się zgromadzić tylko trzech adoratorów. Jest jeszcze czwarty rycerz, ale on akurat nie walczy o rękę królewny i jak łatwo się domyślić, właśnie on tę rękę zdobędzie. Niby nic nowego, więc cały smak sztuki tkwi w szczegółach, a tych w kieleckim przedstawieniu jest multum.

Po pierwsze kostiumy i scenografia. Dwie postaci czyli królową i króla gra jedna aktorka Małgorzata Sielska. Król i Królowa są nierozłączną parą, więc pomysł jak najbardziej logiczny i uzasadniony. Królewna Pięknotka jest rzeczywiście piękną młodą kobietą i Magdalena Daniel na scenie może zachwycić swą urodą, mocno zresztą podkreśloną, tak jak tego wymagają współczesne kolorowe pisma i portale internetowe. Aktorka staje przed trudnym zadaniem, musi wyglądać i wygląda jak słodka idiotka, a jednocześnie musi pokazać, że w istocie jest prawdziwa, a nie plastikowa i to jej się doskonale udaje.

Tytułowy bohater z kolei, którego gra Michał Olszewski, stylizowany jest na hiphopowego ziomala. Szpetną twarz zakrywa przyłbica, która w kostiumie aktora jest po prostu kapturem dresowej bluzy.

Jednak najbardziej "odjechanym" (używając współczesnego języka młodych) pomysłem było powierzenie ról adoratorów aktorkom, jest więc Agata Sobota prześmiesznym iście discopolowym Baronem Modniakiem, Jolanta Kęćko Królewiczem Piękniewiczem, który z pięknem niewiele ma wspólnego, zaś Beata Orłowska zniewieściałym Księciem Bławatkiem jak z reklam kosmetyków dla mężczyzn.

Wszystkie bajkowe postaci Marty Guśniowskiej tak na dobrą sprawę są niczym innym jak karykaturą dzisiejszych masek zakładanych niemal przez wszystkich. Niemal, bo tytułowa królewna chce swoją maskę zniszczyć po prostu się oszpecając. To się rzecz jasna udaje, czarownica Wiedźmiła, która w istocie jest sympatyczną alchemiczką i psychoterapeutką, zmienia twarz bohaterki. Tę zmianę zauważają wszyscy oprócz Pryszczycerza, co znaczy tyle, że dla przyjaźni, nie mówiąc o miłości, wygląd zewnętrzny nie ma najmniejszego znaczenia. Pozostając przy Wiedźmile, którą doskonale gra Beata Orłowska, proszę zwrócić uwagę na scenograficzny majstersztyk czyli, nazwijmy to, warsztat czarownicy. Gdyby ktoś zorganizował konkurs na najlepszy rekwizyt teatralny, za ów warsztat Małgorzata Gałaś Prokopf powinna zdobyć absolutnie pierwsze miejsce i złoty medal.

Zabawa kostiumami i konwencjami, szczególnie muzycznymi, lalki muppety i niesamowite rekwizyty i wreszcie jasne i czytelne przesłanie adresowane do młodych widzów, że czystość uczuć i intencji liczy się jedynie w miłości i przyjaźni, cała reszta nie ma znaczenia, oraz że nawet będąc szpetnym nie wolno ulegać kompleksom, wręcz odwrotnie, akceptując swoją brzydotę, sami się jej pozbywamy; wszystko to sprawia, że kolejny raz na deskach Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach możemy obejrzeć spektakl i mądry i piękny, i dla dużych i dla małych. Polecam.

Ryszard Koziej
Radio Kielce
29 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia