O miłości i śmierci bez odwagi

"Arquiem" - Teatr Periplum - 20. Malta Festiwal

Tworzą teatr agresywny, prowokujący. Nie pozwalają, by widzowie przeszli koło nich obojętnie. Zresztą nie tylko widzowie, ale i zwykli przechodnie, ponieważ brytyjski teatr Periplum w swoich sztukach stawia na eksplorację przestrzeni miejskiej i wciąganie przypadkowych osób we własną rzeczywistość

W piątek i sobotę spektaklem "The Bell" zamienili plac Wolności w płonące pole bitwy, z kolei w niedzielny wieczór ich miejska procesja "Arquiem" opanowała Stary Rynek wraz z bocznymi uliczkami.

Sytuacja jak ze średniowiecznej ballady. Mamy zakochanych, przeżywających pierwszą miłość, mamy też zły los, który postanowił się na nich uwziąć. Forma ballady nie została przywołana bezpodstawnie, ponieważ to właśnie z tym gatunkiem Periplum flirtuje w "Arquiem" najmocniej. Na scenie - poruszającym się na wielkich kołach powozie - ktoś kocha, ktoś inny zabija, a całość komentuje stojący ponad wszystkimi wszechwiedzący narrator.

"Arquiem" podkreśla brytyjskość artystów. Spektakl oparty jest na pieśniach, melodią i rytmem bliskich do staroangielskich piosenek, śpiewanych przez wędrownych minstreli. Ciekawie zainscenizowane są sceny na ruchomej przyczepie, którą aktorzy nierzadko opuszczają - na przykład wynosząc dziewczynę do jednej z bram przy ulicy Wronieckiej...

A jednak w porównaniu z "The Bell" spektakl "Arquiem" wyraźnie traci na wartości. I nie dlatego, że efekty pirotechniczne są tu uboższe, a i sceneria (wąskie uliczki) nie pomagają w idealnym odbiorze sztuki. Przedstawienie wydaje sie być wykoncypowane, odmierzone z dokładnością co do centymetra. Zabrakło scenicznego szaleństwa, świadomego (albo i nie) wykraczenia poza formułę spektaklu, wyjścia w stronę widza. Wniosek? Od pokazywania miłości (nawet tragicznej) teatrowi Periplum lepiej wychodzi wywoływanie wojen.

Jacek Sobczyński
Polska Głos Wielkopolski
1 lipca 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia