O musicalowym "Małym Księciu"

Rozmowa z Pawłem Gabarą

Jak można pomylić węża boa z kapeluszem? Dlaczego róże mają kolce? Czym żywi się baranek mieszkający w skrzynce? Co znaczy "oswoić przyjaciela"? Ile zachodów słońca można zobaczyć jednego dnia? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań, znane nam są już prawie od 70 lat. Antoine de Saint-Exupéry pisząc "Małego Księcia", nie mógł wiedzieć, iż tworzy ponadczasowe dzieło, które będzie zachwycać kolejne pokolenia czytelników. To jedyna książka, po którą tak samo chętnie sięgają dzieci, jak i dorośli. Ta niezwykła baśń pozwala na chwilę spojrzeć na świat oczami najmłodszych. Wkrótce jej musicalową wersję będzie można zobaczyć na deskach Gliwickiego Teatru Muzycznego. Premiera już 31 maja! Ale na tym nie koniec. W czerwcu i we wrześniu szykują się kolejne teatralne widowiska - będzie egzotycznie i upiornie!

Anna Scehura: Niewiele ponad tydzień pozostał do najbliższej premiery gliwickiego teatru. Na scenie przy Nowym Świecie zobaczymy "Małego Księcia" [na zdjęciu]. Historia jasnowłosego chłopca z niewielkiej planety to opowieść, która jednak bardziej pasuje do scen dramatycznych. U nas zobaczymy jej musicalową wersję. Skąd wziął się pomysł na taką realizację adaptacji książki Antoine'a de Saint -Exupéry'ego?

Paweł Gabara: Z pomysłem na adaptację "Małego Księcia" nosiłem się już od wielu lat. Przygotowanie gliwickiej wersji tej opowieści powierzyłem Cezaremu Domagale, który ma w Polsce nieoficjalny monopol na ten tytuł. Oglądałem wcześniej kilka wersji jego spektakli, które wystawia się na deskach teatrów w całym kraju, i były naprawdę doskonałe. Pierwsze ustalenia, jakie poczyniliśmy z Cezarym Domagałą, dotyczyły stopnia muzykalności inscenizacji. "Mały Książę" to wprawdzie przedstawienie z piosenkami, ale jednak przygotowane dla teatru dramatycznego. Zgodziliśmy się, że musi to być spektakl w większym stopniu muzyczny, w którym zagra zespół instrumentalny, będzie więcej śpiewania oraz niezwykłej choreografii. Gliwicki "Mały Książę" musi być o wiele bardziej widowiskowym przedstawieniem niż w teatrach dramatycznych. Reżyser to wyzwanie przyjął i napisał trzy bardzo dobre nowe piosenki, a Andrzej Marko - specjalnie dla potrzeb naszego teatru - opracował aranżację na żywy zespół instrumentalny. Ale to nie wystarczy, aby zapewnić spektaklowi sukces. Potrzeba także wspaniałych wokalistów, solistów oraz - co najważniejsze - książąt!

Tych ostatnich szukano na castingu. Czy udało się ich znaleźć?

- Casting na główną rolę okazał się bardzo udany i na wysokim poziomie. Wyłonieni w nim czterej młodzieńcy są niezwykle utalentowani, pracowici i pełni entuzjazmu. Wszyscy pracują bardzo mężnie, a teatr szalenie im się podoba. Traktują to oczywiście trochę jako przygodę, Ale też wiedzą, że jest to bardzo odpowiedzialna i trudna praca. I trzeba przyznać, że pod okiem reżysera znakomicie się rozwijają. Cezary Domagała ma bowiem znakomite podejście do dzieci.

Zapowiada się widowisko z dużym rozmachem. Czego jeszcze możemy się spodziewać?

- Będą pewne niespodzianki, ale nie chcę ich na razie zdradzać, aby nie gasić radości, która - mam nadzieję - pojawi się w widzach, gdy zobaczą pewne niekonwencjonalne rozwiązania i sekwencje, nad którymi w tej chwili ciężko pracujemy.

Gliwicki "Mały Książę" to propozycja bardziej dla dzieci czy jednak starszym widzom też się spodoba?

- "Mały Książę" to nie jest bajka dla dzieci, ale książka, którą każdy człowiek powinien przeczytać w życiu dwa razy - będąc dzieckiem, młodym człowiekiem oraz w wieku dorosłym. Wówczas zupełnie inaczej się tę książkę zrozumie. Bardzo liczymy na to, że opowieść trafi i do dzieci, i do rodziców. Chcemy, aby dorosła publiczność wróciła do swoich wspomnień, marzeń i rozmyślań na temat tego, jak nieodgadniony jest nasz świat i ile ma w sobie tajemnic. Dlatego ta książka jest niezwykle piękna, mądra i przeznaczona dla widzów w każdym wieku. Inscenizacja Cezarego Domagały to trochę opowieść o relacji dorośli-dzieci. Wynika z niej, że będąc dorosłym, trzeba pamiętać o tym, że kiedyś było się dzieckiem. A dziecko to jest taki sam człowiek jak dorosły - z taką samą wrażliwością, tylko ma przed sobą tę drogę, którą starsi już przebyli. Na premierę zapraszamy już 31 maja. "Mały Książę" wystawiany będzie do połowy czerwca. Mam nadzieję, że wszyscy chętni zdążą w tym czasie obejrzeć przedstawienie, ponieważ wrócimy do niego dopiero w grudniu. Niemal natychmiast po premierze rozpocznie się bowiem remont teatru.

W czasie remontu odżyją magiczne Ruiny Teatru "Victoria". To tam - już w czerwcu - zobaczymy kolejne premierowe widowisko GTM. Tym razem będzie nie tylko muzycznie, ale i tanecznie!

- W Ruinach Teatru "Victoria" przygotowujemy dwie realizacje. Pierwsza z nich to inscenizacja "Carmen" na motywach opery Georges'a Bizeta, ale z dodatkiem muzyki flamenco i pieśni hiszpańskiej. Będzie to rzeczywiście widowisko taneczne, przygotowane przez Roberta Balogha, który jest już znany gliwickiej publiczności. To właśnie on zrealizował część poświęconą zespołowi Queen w naszym widowisku "The Beatles & Queen". W Ruinach miłość będzie realna i możliwa właściwie tylko na granicy życia i śmierci, a kochać będzie można jedynie do zatracenia. W "Carmen" pojawią się nie tylko namiętności, ale także cały urok folkloru hiszpańskiego. Dodam, że widzów może zaskoczyć grana na żywo muzyka, pojawi się bowiem mało znany instrument portugalski - cajon. Ciekawie brzmi i wygląda - egzotyczne wrażenia gwarantowane. Na premierę "Carmen" zapraszamy 20 czerwca.

Ostatnio na gliwickim Rynku można było spotkać... wampiry. Czy to prawda, że po wakacjach zagoszczą w Ruinach Teatru "Victoria"?

- Tak, to prawda. We wrześniu na scenie przy Alei Przyjaźni szykujemy kolejne widowisko, którego głównymi bohaterami będą właśnie wampiry. Będzie to koncert pt. "Wampiry i upiory w Ruinach", na który złożą się fragmenty różnych musicali, piosenek i motywów muzycznych, dotykających w różny sposób wampirycznych i upiornych zagadnień z pogranicza życia i śmierci. Oprócz oryginalnych postaci pojawi się także wiele różnych efektów specjalnych. Mam nadzieję, że niektórym będą zapierały dech w piersiach, a innych... będą śmieszyć. Takie jest właśnie nasze podejście do wampirów - trochę się ich boimy, trochę się nimi bawimy. Dlatego przygotowujemy koncert na pograniczu grozy i rozrywki, aby wszyscy widzowie - od nastoletnich do bardzo dorosłych - mogli się po prostu dobrze bawić. Mam nadzieję, że za sprawą wampirów i upiorów Ruiny odżyją i zwrócą na siebie uwagę tych, którzy jeszcze ich nie odwiedzili.

Kiedy w Ruinach będą szalały upiory, co będzie się działo przy Nowym Świecie?

- Nasza główna siedziba będzie w tym czasie modernizowana. Ekspertyza wykazała, że drewniany strop, znajdujący się nad widownią, a pochodzący z drugiej połowy XIX wieku, musi zostać wymieniony. Nie stanowi on co prawda bezpośredniego zagrożenia, niemniej jednak jest to konstrukcja mało przewidywalna i należy ją wymienić na nowoczesną. Przy tej okazji podniesiemy również wysokość nadscenia, czyli komin sceny, dzięki czemu nasza scena będzie atrakcyjniejsza. Wykonanych zostanie także dużo prac zaleconych nam przez organy kontrolujące, np. Straż Pożarną i Państwową Inspekcję Pracy. Ale, co równie ważne, ulepszone zostaną rozwiązania mające na celu dostosowanie przestrzeni teatru do potrzeb osób niepełnosprawnych. Zmieni się nieco wystrój dolnej części widowni, ale górna pozostanie taka, jak przed remontem i zachowa swój niepowtarzalny, oryginalny wygląd.

Anna Scehura
Miejski Serwis Informacyjny Gliwice
24 maja 2013
Portrety
Paweł Gabara

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...