O niewoli kobiet

"Judyta" - 6. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG-WROCŁAW

Ciemność. Blade, punktowe światło wydobywa z mroku twarz pięknej, młodej kobiety, która mówi. Zwierza się, a może modli? To Judyta, hebrajska bohaterka, która uśmierci największego wroga swojego ludu, asyryjskiego wodza, Holofernesa. W adaptacji dramatu Freidricha Hebbla "Judyta" w reżyserii Wojtka Klemma, motywy jej postępowania okażą się bardziej złożone. Kobieta walczyć będzie nie tylko o wolność narodu, ale i o szacunek w opresyjnym i władczym męskim świecie

Świat to zresztą przerażający, pusty, surowy, noszący piętno rychłego końca. W finale spektaklu scena zmienia się w pobojowisko: pełno wokół podartych papierowych kart, strzępów mięsa z królewskiej uczty, piachu, którym Żydzi posypywali swoje głowy podczas modlitwy, wody z infantylnie gumowego basenu Holofernesa. W centrum wznosi się blaszana platforma przypominająca bunkier; królewscy słudzy ubierają się jak komandosi. Jednym słowem – jesteśmy w pustynnym kraju, wyjałowionym ze wszystkiego przez mniejszą czy większą apokalipsę.

Pośród tej pustoty toczy się wojna: ta w wymiarze wielkim (Żydzi kontra Asyryjczycy) i małym, choć nie wiadomo, czy nie bardziej istotnym (kobieta kontra mężczyzna). Judyta urasta do rangi „niewiasty dzielnej”, o której wspomina Księga Przysłów, jej odwaga wynika zaś z pragnienia przeciwstawienia się męskiemu tchórzostwu (gdy zleca zamordowanie Holofernesa zakochanemu w niej Efraimowi, ten uznaje jej plan za niewykonalny i niedorzeczny). Silna kobieta, dorównująca inteligencją najtęższym hebrajskim umysłom, wdowa-dziewica, jako jedyna decyduje się wkroczyć do obozu wroga, choć na początku przyznaje wiernej przyjaciółce Mirzie, że mężczyźni napawają ją strachem. Jej przeciwnik, Holofernes, to mężczyzna władczy, żądny podziwu samiec, który pragnie ustawić siebie na boskim piedestale.

Te dwie postaci są względem siebie komplementarne : Judyta zaznacza, że kobieta bez mężczyzny jest niczym (ten bowiem może uczynić ją matką), Holofernes dodaje, że mężczyzna nie może poznać swojej wartości bez kobiety. Asyryjski wódz nieustannie udowadnia, jak jest wielki i potężny (co widać szczególnie w groteskowych scenach „tresury” sług, którzy wykonują forsowne ćwiczenia fizyczne w coraz szybszym rytmie, nadawanym przez Holofernesa); zuchwałe słowa Judyty są jednak w stanie zmiażdżyć jego pseudoboskie manifestacje. A jednak kobieca cena za triumf (czyli śmierć wroga) okaże się zbyt wysoka. Gwałt Holofernesa na Judycie odziera ją z godności, dziewictwa, kobiecości. Bohaterka będzie za to zabijać trzykrotnie (w świetnie skomponowanej scenie Judyta trzy razy, niczym w transie, wchodzi do wnętrza blaszanego „bunkra” z siekierą, by chwilę później wylać na białą ścianę wiadro krwi), co nastąpi niedługo po jej gorzkim wołaniu do Holofernesa: „naucz się szanować kobiety!”.

Spektakl już od pierwsze minuty stwarza wysokie intelektualno-emocjonalne napięcie, które nie opada aż do porażające sceny ostatniej, w której Judyta, triumfująca, a zarazem przeklęta, wydaje się na nasz sąd. Kompozycja scen początkowo odzwierciedla opozycję światów męskiego i kobiecego, by doprowadzić do ich burzliwej konfrontacji (zanim dojdzie do spotkania Judyty z Holofernesem, ta rozmawiać będzie głównie z Mirzą, Holofernes zaś – ze swymi sługami). Judyta wchodzi na scenę z księgą, w której zapisane są jej losy (biblijną „Księgą Judyty”) - Holofernes zbezcześci święte karty, choć z nich dowie się o własnej śmierci.

Znakomicie ukazano na scenie również dwa męskie światy: żydowski i asyryjski. Asyryjczycy to silni, postawni, obnażeni do połowy mężczyźni; Hebrajczycy ubrani są w grzeczne sweterki i kamizelki. Grupa Żydów wyrzekających na klęskę miasta występuje przed widzami jako schizofrenicznie regularny mechanizm – każdy z mężczyzn wielokrotnie powtarza swoje kwestie, wchodząc innym w słowo, słowu zaś towarzyszy dziwny, zindywidualizowany ruch. Owa regularność i powtarzalność da niezwykły efekt estetyczny w scenie, w której modlący się Żydzi posypują głowy piaskiem, który wirując w powietrzu, tworzy fantazyjnie geometryczne wzory.

Niewątpliwie największym walorem przedstawienia jest jednak aktorstwo, mocne i wyraziste. Bezsprzecznie pierwsze skrzypce na scenie gra Marta Malikowska-Szymkiewicz w roli Judyty, ukazująca szeroki wachlarz emocji, od szeptu i lirycznej hebrajskiej pieśni po histeryczny wrzask. Raźnie dotrzymuje jej kroku Arkadiusz Buszko (Holofernes) jako mężczyzna silny, zuchwały i władczy. Na drugim planie błyszczą także Maria Dąbrowska w roli Mirzy i Robert Gondek jako Efraim.

„Judyta” Klemma to spektakl niełatwy w odbiorze, angażujący od początku do końca. Pokazuje bowiem biblijną historię w jej wymiarze codziennym, uniwersalnym. Nie ma tu miejsca na tani heroizm i pokazową brawurę. Każde działanie bohaterów pociąga za sobą skutki przemiany osobowości, rozdartej pomiędzy dobrem i złem. W ich lękach i wątpliwościach odbijają się jak w zwierciadle i nasze dylematy, nagle tak śmieszne i małe. Może właśnie dlatego milczymy, gdy Judyta prosi nas o śmierć. Bo tak bardzo odnajdujemy w niej siebie, że aż brak nam słów.

Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
13 października 2011

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia