O pocałunek od tragedii

25. Bydgoski Festiwal Operowy

Okna, wszędzie okna, okna bez firan, zasłon, otwarte, zamknięte, okna. Za oknami ludzie, przy codziennych obowiązkach, krzątaninie i przyjemnościach. Tak rozpoczyna się "Pocałunek", opera komiczna Bedřicha Smetany w reżyserii Lindy Keprtovej z Opery im. Janáčka z Brna.

- Co może się stać, gdy dwoje pyszałków, do tego upartych zakochuje się w sobie? Dzisiaj awantura o przedmałżeński pocałunek może wydawać się już jedynie operowym pretekstem, ale czy nie zdarza nam się kłócić o większe drobiazgi?- czytamy na stronie Teatru Narodowego z Brna wystawiającego podczas XXV Bydgoskiego Festiwalu Operowego swój narodowy repertuar, tytuł będący prawdziwą rzadkością na europejskich scenach.

Wśród widowni lekkie niedowierzanie, gdy odkrywa, że ślubu pewnie nie będzie, bo Vendulka (Pavla Vykopalová) odmówiła Lukášowi (gościnnie Aleš Briscein) pocałunku, zasłaniając się uszanowaniem pamięci jego zmarłej żony. Nie odmawia mu wcale miłości, czy opieki nad jego dzieckiem, któremu z uczuciem śpiewa przy wózku kołysanki. Ale całusa tak rychło nie będzie!

Lekki szmer chichotu jednak szybko cichnie, bo robi się naprawdę poważnie. Spod pozoru błahej historyjki wyłania się głębia postaci, a co ważniejsze, postaci, z którymi my sami zaczynamy się identyfikować. Lukáš oczywiście (może nie powinnam pisać "oczywiście") szuka odpowiedzi na dnie kieliszka i w tańcach z innymi kobietami w pobliskiej gospodzie. Vendulka tymczasem ucieka najpierw do ciotki Martinki (Jitka Zerhauová), a potem, razem z nią do lasu, do przemytników. Obiecuje sobie do domu nigdy nie wrócić. Cliché? Nie sądzę.

To wszystko dzieje się na oczach mieszkańców wioski. Bo przed zachłannymi, wścibskimi spojrzeniami ludzi, nic dzisiaj nie da się ukryć. Napisałam "dzisiaj"?

Zaczynamy wątpić. Kiedy Vendulka i Lukáš przeżywali swoją "pierwszą" miłość byli młodzi i naiwni. Wtedy rozdzielili ich jego rodzice, którzy na wybrankę wskazali mu inną kobietę, a ten uległ. Vendulka pogodziła się, że już zawsze będzie sama. Wtedy nadeszła śmierć. Lukáš został sam z dzieckiem. Wcześniej odeszli jego rodzice i wydawało się, że iskierka nadziei znowu zatliła się w ich sercach.

Zakochanych, ale i upartych..., którym sekundują co rusz to wścibiający swój nos przez okna mieszkańcy, pakujący się bez zaproszenia przez próg do chaty, przekazujący sobie kolejne perypetie głównych bohaterów z ucha do ucha. Fantastyczna gra chóru, który liczy w całości 60 osób! I jakże wspaniale i gra, i wcina się w rozmowę awanturującej się na scenie pary. I jak trzeci zbiorowy bohater to zapewnia Vendulkę o miłości Lukáša, to gani go za nadmierną porywczość i kibicuje jego planom odzyskania ukochanej. Chór zostaje świadkiem w sprawie!

Tymczasem, na początku drugiego aktu, robi się niebezpiecznie. Spontaniczna, nieprzemyślana decyzja Vendulki, podsycona złością i przekonaniem, że już straciła Lukáša pcha ją w las, do przemytników (scenografia: Eva Jiřikovska). Cała drży, gdy potyka się o głazy (przemytnicy leżą zawinięci w płaszcze jak kokony) i musi udawać przed strażnikiem, że zbiera gruszki. Nie wiemy, czy ten jej nie rozszyfruje, nie wiemy, czy ta historia znajdzie swój happy end - czasami takie drobne kłótnie potem się mszczą po stokroć...

Ten suspens, to powątpiewanie dobrze nam robi - pozwala zastanowić się nad własnym zachowaniem, analogiami do głównych bohaterów. Czy odbijamy się w ich postaciach, jak w lustrze? Jak bardzo zmieniliśmy się od XIX wieku? A zmieniliśmy się w ogóle?

Bedřich Smetana w nienachalny, subtelny, prawie niedostrzegalny sposób nadaje tym postaciom głębi, z komicznych co rusz przemieniają się w tragicznych, aby na powrót rozbawiać. Ich skrajne reakcje - od radosnych, po awanturnicze, zmieniają się jak w kalejdoskopie, a to wszystko na oczach zawsze zainteresowanych, zawsze zaangażowanych sąsiadów, znaczy mieszkańców wsi. Napisałam "sąsiadów"?

Nieee, przecież my tacy nie jesteśmy... a to tylko zabawna opera, przyjemna rozrywka na niedzielny wieczór.

Jest po 22.00. Wracam do domu. Na klatce schodowej obcasy delikatnie pukają o beton. I, jak zresztą często, towarzyszy mi ten sam, charakterystyczny szum - szum odsłanianego wizjera...

Wiktoria Raczyńska
bydgoszczinaczej.pl
8 maja 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...