O rozbitych talerzach i Talerzu Nierozbitku

"O talerzu Nierozbitku" - reż. Gabriel Gietzky - Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie

W sobotę 19 grudnia Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie uroczyście zainaugurował jubileuszowy sezon prapremierą spektaklu „O talerzu nierozbitku" w reżyserii Gabriela Gietzky'ego. Było to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju, bowiem historia o talerzu Nierozbitku nie doczekała się dotychczas teatralnej realizacji. Napisana przez samego Jana Dormana sztuka ujrzała światło dziennie m.in. dzięki uprzejmości jego córki, Iwony Dowsilas, która udostępniła teatrowi tekst.

Już z chwilą rozpoczęcia przedstawienia większość publiczności opuściła widownię. Na miejscach pozostali dorośli, najmłodszych widzów zaproszono na scenę. Dzieci wzięły czynny udział w przedstawieniu i tylko one oglądały aktorów en face. Zaś rodzice i opiekunowie, zajmujący miejsca siedzące, doglądali swoich pociech, by tak rzec, każdy sobie - a to ktoś pomachał otwartą dłonią (lub tylko palcem), kto inny pospieszył podać dziecku chusteczkę, a to znów zrobić pamiątkowe zdjęcie.

Śmiano się, zabawa trwała w najlepsze. Pisząca te słowa zaś trwała w konsternacji, gdyż nie rozumiała, o co właściwie w historii o Nierozbitku idzie. Szczęśliwie przeczytała wcześniej, że jest to opowieść inspirowana duńskim zwyczajem celowego rzucania kamieniami w talerze, w której jeden z nich nie zostaje stłuczony. Niepowodzenie Talerza Nierozbitka i przekuwanie klęski w sukces, zagrożenia jakie ciągną za sobą porażki oraz rola przyjaźni to tematy, o które ociera się sztuka.

Koncepcja spektaklu jest luźna, został on bowiem pomyślany jako interakcja na linii aktorzy – dzieci. I chciałam powiedzieć właśnie aktorzy, a nie kreowane przez nich postaci, gdyż burzenie iluzji scenicznej było elementem tej zabawy. Widz miał do czynienia z teatrem w teatrze. Dzieci zaproszono do pomocy w budowaniu sceny, składającej się z przygotowanych już rekwizytów. Aktorzy na przygotowanej w ten sposób scenie operowali „lalkami" wykonanymi z baloników: pieskiem, czy rybką. Są to wszystko zresztą znamiona Dormanowskiej koncepcji teatru dla dzieci: formuła luźnej zabawy i obnażania iluzji scenicznej.

No i oczywiście katharsis. Mali widzowie świadkują dramatycznym losom Nierozbitka, przyglądają się jego klęsce, która przypomina dziecięce naigrywania z wykluczonych w przedszkolu kolegów. I także na tym poziomie przebiega angażowanie małych widzów w to, co dzieje się na scenie. Mają wpływ i siłę sprawczą, mogą pomóc Nierozbitkowi i jego przyjaciołom (strzępkom porozrywanych talerzy papierowych). Dostają taśmę klejącą i – rozpoczyna się prawdziwa zabawa. Na scenie zapanowuje radosny amok, wśród widowni rozweselenie. Jakiś maluch omal nie spada ze sceny, inny krzyczy, że brakuje mu taśmy. Wrażeń jest wiele i są to dobre emocje. Klejenie talerzy przeciąga się niemal do końca przedstawienia, co zdaje się, nie było przewidziane w scenariuszu. Takim to sposobem scenografia, a głównie strzępki talerzy, skradły Nierozbitkowi i jego przyjaciołom prapremierowy wieczór.

Jubileuszowy sezon ma zakończyć się premierą sztuki „O Nieudałku", której bohaterem jest znany już z sobotniego spektaklu Nierozbitek, a kanwą ten sam duński rytuał bicia talerzy. Czekamy z niecierpliwością!

Paulina Żebrowska
Dziennik Teatralny Katowice
21 grudnia 2015
Portrety
Gabriel Gietzky

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia