O spektaklu, co nie wychodzi z uszu

"Koniec świata w Dębkach" - reż: Monika Powalisz - Teatr Polskiego Radia

Nadchodzi koniec świata. W tętniących dźwiękach morskich fal rozbrzmiewają głosy ludzi pogodzonych z tragicznym finałem. Dębki stają się centrum świata - w rosnącej panice rodzą się anomalia moralne. W tych ostatnich chwilach poznajemy postaci zmęczone, wypalone, pozbawione nadziei - dla których koniec świata przejawia się w braku zrozumienia przez innych. Każdy tu jest samotną wyspą. Każdy też szuka chwili, gdy będzie mógł jeszcze przed końcem podać komuś nieznanemu rękę... Monika Powalisz zadebiutowała w Teatrze Polskiego Radia słuchowiskiem, które na długo pozostaje w wyobraźni, nie tylko dzięki przestrodze, jaka wypływa z przesłania tej historii, ale także dzięki rozbudowanej warstwie efektów akustycznych i muzyki

W radiowej Jedynce teatr radiowy obfituje ostatnio w wiele interesujących premier. Po ciekawym odczytaniu „Białego małżeństwa” przez Waldemara Modestowicza, przyszedł czas na autorsko-reżyserski debiut Moniki Powalisz. Długo czekałem na takie słuchowisko, którego słucha się kilka razy, by dotrzeć do coraz to głębszego sensu. Jest tu wiele warstw – rozpoczynając od wypowiadanych przez postaci kwestii przez monolog głównej bohaterki, po oniryczną i tajemniczą warstwę akustyczną – wszystko współgra tu, podobnie jak w „Pensjonacie” Piotra Mańka i Darka Błaszczyka – nagrodzonym dwa lata temu słuchowisku podczas Festiwalu Nowe Słuchowiska 2009, rozgrywającego się na antenie Trójki. 

Jeden z ojców założycieli teatru radiowego, Orson Welles w latach 30. przygotował kultową „Wojnę światów”, która wybrzmiała w radiu tak autentycznie, iż ludzie w panice uwierzyli w prawdziwość opowieści o Marsjanach podbijających Ziemię. Dziś, wprawionego słuchacza trudniej zszokować. Okazuje się jednak, że przesunięcie akcentów z opowieści fantastycznej na rzecz refleksji moralno-egzystencjalnej w „Końcu świata w Dębkach” może spowodować nie mniejsze wrażenie estetyczne.

Autorka, jak sama przyznaje, szczególną wagę przywiązuje właśnie do muzyki w swoich sztukach i stara się, by nie były to rozwiązania przypadkowe. Słysząc utwór Julianny Barwick „Heaven sunlight” dotykamy niesamowitości. A już w zderzeniu z morską aurą Dębek i dźwiękami morza monolog młodego mężczyzny, (którego dziewczyna popełniła samobójstwo topiąc się w morzu) brzmi wręcz metafizycznie: 

Utopiła się drugiego dnia po przyjeździe. Nie chciała poczekać, na mnie też nie. Leży w tym samym dole, co wszyscy – w pierwszej warstwie, na niej następnych osiem. Codziennie liczę, ile ich przybywa. Leży tam dokładnie 197 ciał. Są nawet matki z dziećmi. Większość spokojnie zanurza się w morzu i idzie przed siebie. Tak po prostu. A po kilku godzinach ich wzdęte ciała morze wypycha na brzeg. Przypominają mi wieloryby uwięzione w płytkiej wodzie.

Nic nie zatrzyma tego końca świata. Monolog głównej bohaterki wieńczący spektakl,wzmocniony odgłosem uderzającej o ziemię asteroidy, podkreśla kruchość i iluzoryczność naszej pozycji w świecie: Grzęznę coraz głębiej i czuję, jak wszystkie słowa, które we mnie zostały, obrastają szlamem i zmieniają się powoli w dryfujące pod wodą wraki. (…) Moje słowa rozbijają się o brzeg, nie mają siły przebicia, tak samo jak moja twarz, która jest zbyt subtelna, by ktokolwiek zdołał rozpoznać jej właściwy koloryt . To świat, gdzie słowa przestają znaczyć, to jest niemal synteza postmodernistycznego relatywizmu. 

W słuchowisku, oprócz aktorów częściej obcujących ze sztuką radiową, czyli Katarzyny Herman, Stanisława Brudnego, Mariusza Bonaszewskiego, Miłogosta Reczka, Zygmunta Sierakowskiego czy Grzegorza Kwietnia (jego dialogi z kobietą wybrzmiały bardzo subtelnie  
 i naturalnie), można było usłyszeć głosy które rzadko są obecne w radiowych wykonaniach: Michał Piela, Jerzy Schejbal, Przemysław Kaczyński. Nowe głosy zawsze współtworzą nową jakość słuchowiska. Należy podkreślić autentycznie wykreowaną i naturalną postać Kobiety, w która wcieliła się Katarzyna Herman. 

W radiowych spektaklach Teatru Polskiego Radia debiuty reżyserskie ostatnimi laty dobrze wróżą. Wspomniany „Pensjonat” Piotra Mańka i Darka Błaszczyka, dokonania Julii Wernio, Tomasza Man jak i wreszcie Moniki Powalisz, mogą na nowo ożywić spektakle radiowe świeżością kompozycji słów i pejzaży dźwiękowych, a tacy młodzi kompozytorzy, jak Renata Baszun – będą z pewnością współtworzyć kolejne rzesze „Wielkiej wspólnoty osobnych”, jak mawiał o teatrze radiowym. wielki jego mistrz, Andrzej Mularczyk. 

Spektakl Moniki Powalisz pozostaje długo w uszach. I długo po nim trwa ta głośna cisza, niczym po zderzeniu z asteroidą.

Janusz Łastowiecki
Dziennik Teatralny Legnica
27 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...