Obłuda, zdrada i manipulacja

Dominika Ostałowska i Janusz Gajos w spektaklu Teatru Telewizji Polskiej, „Norymberga"

Na lekcjach historii w szkole (podstawowej, gimnazjum i liceum) często przedstawia się postacie historyczne (zwłaszcza takie, które miały wielki wkład w wielkie wydarzenia społeczno-polityczne), w taki sposób, jakby byli to ludzie święci, nieskazitelni i pozbawieni wszelkich wad.

Kiedy człowiek jest już nieco starszy i ma więcej możliwości, aby dokładnie zweryfikować posiadaną wcześniej wiedzę i może przyjrzeć się życiorysowi danej postaci. Wtedy zdaje sobie sprawę, że to o czym mówili szkolni belfrzy, często mija się z prawdą.

Takie właśnie odniosłem uczucia, gdy przypominają mi się lekcje historii i na lekcji omawiamy temat roku 81., kiedy wprowadzono Stan Wojenny przez złych przedstawicieli władz komunistycznej partii robotniczej, chcących odebrać Polakom wolność i tylko dzięki garstce związkowców z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność", pod światłym przywództwem elektryka, Lecha Wałęsy, udało nam się wreszcie wywalczyć wolność. Sprawa była prosta. Było dobro i zło. Siły Ładu toczyły walkę z Siłami Ciemności. Po latach okazuje się, że ta sprawa wcale nie była taka prosta i świat wcale nie dzieli się na kolor czarny i biały. Światem rządzą różne odcienie szarości.

Dramat Norymberga, sztuka napisana przez Wojciecha Tomczyka, a wyreżyserowana przez Waldemara Krzystka, przedstawia nam historię młodej dziennikarki Hanki (Dominika Ostałowska), która odwiedza emerytowanego pułkownika kontrwywiadu wojskowego PRL Stefana Kołodzieja (Janusz Gajos). Hanka chce uzyskać informacje o innym emerytowanym oficerze wojska (również pułkowniku), z którym Kołodziej spotkał się w szkole piechoty, gdzie razem studiowali. Jednak zamiast opowiadać o wyżej wymienionym oficerze, Kołodziej chce opowiedzieć dziennikarce o swojej przeszłości, zaczynając od momentu, w którym został on zwerbowany przez oficera Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, kończąc na ujawnieniu prawdziwego obrazu życia Hanki.

Norymberga, w reżyserii Waldemara Krzystka, jest świetnym spektaklem psychologicznym, w niektórych momentach przypominający thriller, gdyż od początku do końca trzyma w napięciu widza. Cała fabuła rozgrywa się tylko w jednym pomieszczeniu, w pokoju mieszkania pułkownika Kołodzieja, dlatego nie spodziewamy się żadnych bogato zdobionych dekoracji. Waldemar Krzystek, znany głównie z produkcji telewizyjnych, m.in. był reżyserem kilku odcinków serialu Fala Zbrodni (2005), czy chociażby Czasu Honoru (2020), ukazuje nam zakłamanie i manipulowanie ludźmi przez ówczesne władze PRL-u, a skutki tychże metod, wciąż są odczuwane przez nas samych i mają wielki wpływ na całą sytuację społeczno-polityczną w Polsce.

Co się tyczy obsady aktorskiej, to mamy tu do czynienia z dwójką wybitnie uzdolnionych artystów – z Januszem Gajosem i Dominiką Ostałowską. Widać, że obydwoje idealnie zostali dopasowani do owych ról, chociaż z dużą przewagą Gajosa. Aktor, z dużo większym doświadczeniem, niż Ostałowska, wciela się w emerytowanego oficera peerelowskich służb specjalnych, w osobę wyrachowaną, spokojną, zachowującą zimną krew. Ponadto jest to osoba niezwykle inteligentna i nieprzewidywalna. Przez cały spektakl, nie byłem pewny, czy Kołodziej rzeczywiście opowiada całą swoją historię, tylko po to, aby zadośćuczynić krzywdą, które, bez wątpienia, wyrządził rodzinom jego ofiar, czy być może dalej prowadzi swoją grę, manipulując uczuciami młodej dziennikarki, która dowiaduje się o tym, co tak naprawdę stało się z jej ojcem, oficerem wojska majorem Wiznerem.

To co również zapada w pamięć, to pierwsze sceny sztuki, gdzie Kołodziej wspomina o tzw. bohaterowie opozycji, o których Hanka czytała lub słyszała i w dość ironiczny sposób wyprowadza ją z tego błędu, żeby nadal uważać ich za bohaterów. Jawne odniesienie do byłych opozycjonistów (m.in. z Solidarności), zapewne nie jest wcale przypadkowe i ukazujące nam to, że nigdy tak naprawdę nie poznamy prawdy o ich przeszłości. Cytując Winstona Churllicha, premiera Wielkiej Brytanii: Historia pisana jest przez zwycięzców. Pułkownik Kołodziej cały czas powtarzał, że chce wymierzenia sprawiedliwości, lecz nie całemu dawnemu systemowi, tylko jemu samemu. Nie chce dobrowolnie przyznać się do winy, gdyż wtedy dokonałby publicznego rozgrzeszenia. A on wie, że jest winny i chce zostać sprawiedliwe osądzony. Dlatego ciągle powtarza o Norymberdze, czyli o mieście, w którym w latach 1945-1946, osądzono i sprawiedliwe skazano byłych nazistowskich oprawców.

Z kolei Dominika Ostałowska, odgrywa typową młodą dziennikarkę, pewną siebie i tego, że to co udało jej się dowiedzieć, zebrać informacje, itp. Jednak w chwili, kiedy pułkownik wspomina jej o majorze Wiznerze, Hanka traci pewność siebie, ale jest równie ciekawe tego (na pewno znacznie bardziej), co ma do powiedzenia jej rozmówca.

Norymberga, dotyczy przede wszystkim nierozliczenia się Polski z dawnej przeszłości, kiedy znajdowała się ona pod panowaniem reżimu komunistycznego. Na to, na co zwraca również uwagę autor, to pokazanie, jakie w naszym kraju, mogą i zapewne mają, dawne (i współczesne) służby specjalne, posiadają wpływy i władzę. Jest to dramat o katach i ich ofiarach, uwikłanych z zawiłym systemie komunistycznym, jak i tym postkomunistycznym, a postać pułkownika Kołodzieja jest symbolem pokolenia, które nie zostało jeszcze rozliczone ze swoich zbrodni, jak również ze swoich kłamstw i, niestety, długo nie zostanie.

Michał Pawlak
Dziennik Teatralny Warszawa
8 października 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia