Obrazy pod specjalnym nadzorem

"Białe Baloniki" - reż:Agata Biziuk - Teatr "Pinokio" w Łodzi

"Białe baloniki" Agaty Biziuk to przedstawienie, które może wzbudzać kontrowersje. Chodzi nie tylko o wybór specyficznego tekstu autorstwa Magdaleny Fertacz, ale także o sposób inscenizacji, który powoduje, że zarówno dzieci, jak i rodzice mają mieszane uczucia względem oglądanych obrazów. Choć twórcy zastrzegli, że jest to spektakl dla nieco starszych dzieci, nie zmienia to faktu, że niektóre zastosowane w nim zabiegi są naprawdę ryzykowne.

„Białe baloniki” to opowieść o chłopcu, który obsesyjnie tęskni za swoim ojcem. Całe dnie spędza w mieszkaniu z porzuconą matką, której mąż zaginął bez śladu. Mężczyzna był pilotem, wyszedł do pracy, by odbyć standardowy lot do Australii, jednak nigdy już do swoich najbliższych nie wrócił - porzucił rodzinę, ale jego syn Piotrek wmówił sobie, że tata wyleciał poza orbitę ziemską i zwiedza kosmos. Od czasu do czasu Piotruś otrzymuje listy od „zaginionego”, w których ojciec w zakamuflowany sposób przekazuje mu, że spotkał inną kobietę i że musiał opuścić rodzinę „w poszukiwaniu siebie”. Dziecko odbiera jednak wszystko bardzo dosłownie wierząc w fantastyczne opowieści. Złość, żal do losu i nienawiść do świata, jaką odczuwa matka chłopca, nie ułatwiają dziecku odnalezienia się w nowej sytuacji, dlatego decyduje się on na radykalny krok, od którego rozpoczyna się jego niezwykła podróż w poszukiwaniu własnego „ja”. 

W głębi sceny znajduje się mieszkanie Piotrusia i jego matki - pokój wyznaczają trzy wysokie, białe ścianki, na których co jakiś czas wyświetlane są filmy będące projekcją wyobrażeń Piotrusia na temat podróży, jakie odbywa jego ojciec. Widzimy mężczyznę wędrującego po nieznanych planetach, podróżującego statkiem kosmicznym pośród gwiazd. W pokoju znajduje się szafka z telewizorem oraz konik na biegunach, którego kołysanie usypia zmęczoną kobietę. Mama głównego bohatera ubrana jest w rodzaj wełnianego kaftanu o nienaturalnie długich rękawach, przywodzący na myśl kaftany bezpieczeństwa stosowane w zakładach psychiatrycznych. Kobieta coraz bardziej zapada się w sobie, zasklepia w swoim bólu, najprawdopodobniej cierpi na depresję, zatem dziecko czuje się opuszczone i samotne. Podłoga pokoju usiana jest papierowymi samolotami, które Piotruś co chwilę puszcza w stronę publiczności, jednak w końcu dochodzi do wniosku, że ma dosyć swojego życia i wraz z nieodłącznym towarzyszem - Skarpetką Taty, decyduje się na skok z okna w nadziei, że pofrunie wysoko do chmur i spotka swojego rodzica. W ten sposób trafia do krainy wiecznej szczęśliwości, w której dzieci objadają się słodyczami, a pozbawione wspomnień za sprawą czarodzieja nie pamiętają piekła swoich domów rodzinnych. Scenografia przedstawiająca tajemniczą krainę to trzy płaskie elementy unoszone z podłogi za pomocą linek - kolorowe powierzchnie zasłaniają mieszkanie Piotrusia, pozostawiając je w głębi sceny. Kiedy naszym oczom ukazuje się kolorowa kraina, soczyście zielona trawa (zielona wykładzina pokrywająca scenę) wydaje nam się, że chłopiec trafił do raju. Jednak czy bez swoich rodziców dziecko może być naprawdę szczęśliwe? Sytuacja komplikuje się coraz bardziej, doprowadzając ostatecznie do przywrócenia dzieciom pamięci i ich powrotu do domów rodzinnych.

Rozwiązania scenograficzne są proste, ale funkcjonalne. Każdy z dziecięcych bohaterów nosi w kieszeni lalkę stworzoną na jego obraz i podobieństwo, swoje alter ego. Jednak wiele do życzenia pozostawia sama historia, która wzbudziła zastanowienie kilkorga oglądających przedstawienie rodziców. Kontrowersyjny wydał się przede wszystkim skok z okna - choć zabieg jest znany chociażby z historii Piotrusia Pana, dzieci mogą podejść do tego przykładu zbyt dosłownie, uwierzyć w magiczny świat głównego bohatera i chcieć zakosztować uroków podniebniej podróży. Pewną sprzecznością fabularną jest także fakt, że dzieci przebywające w krainie wiecznej szczęśliwości rzekomo zostały zabrane z patologicznych rodzin, w których spotykało je wszystko, co najgorsze. Zatem powrót dzieci do domów jest nie tylko niekonsekwencją, może także wzbudzić słuszne obawy o los najmłodszych. Co prawda dorośli widzowie rozumieją, że mają do czynienia z pewnego rodzaju metaforą, dzieci jednak - niekoniecznie. Dlatego „Białe baloniki” to spektakl, na który dziecko obowiązkowo musi wybrać się z dorosłym tłumaczem scenicznego świata, z rodzicem, który pomoże mu poradzić sobie z trudnymi emocjami oraz ułatwi zinterpretowanie poszczególnych elementów opowieści. Pod tym względem przedstawienie może sprzyjać zacieśnianiu więzi rodzinnej, jednak nie jest to spektakl łatwy, lekki i przyjemny. Z pewnością wymaga dłuższego omówienia ze strony osoby dorosłej.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
16 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia