Obrazy świata

rozmowa z Piotrem Cyrwusem

Magia teatru jest dla mnie tak fascynująca, że mógłbym dniami i nocami zanurzać się w tej przestrzeni. [...] Miłość do tego, co się robi, pozwala nam wyjść na scenę i dzielić się naszą wrażliwością i postrzeganiem świata..." - z Piotrem Cyrwusem, reżyserem i odtwórcą jedynej roli męskiej w spektaklu "Ławeczka" rozmawia Anka Miozga

Lubi pan serialowego Rysia, dzisiaj już postać niemal kultową?

Jeszcze się taki nie narodził, żeby każdemu dogodził. Tak mówi przysłowie. I ten gość z serialu nie zawsze mnie zadowala, ale czasem go podziwiam.

Od serialowego Rysia Lubicza przejdźmy zatem do teatru i tego, co na scenie Chorzowskiego Teatru Ogrodowego. Spektakl „Ławeczka” jest Pana debiutem reżyserskim?

Pytania o „Klan” są dla mnie nużące, dlatego, że słyszę je już od trzynastu lat.

Co do „Ławeczki”: nie, to nie jest mój debiut. Reżyserowałem już wcześniej m.in. „Tango” Sławomira Mrożka czy „Małego Księcia”. Kiedyś nawet chciałem się oddać tej profesji całkowicie. Aktor jednak „zwyciężył”.

Dlaczego sięgnął Pan właśnie po tekst Aleksandra Gelmana?

Chciałem zrobić sztukę kameralną, z piosenkami. Po pewnych poszukiwaniach stwierdziłem, że ten tekst spełnia moje oczekiwania. I jeszcze Włodzimierz Wysocki, który mnie zawsze fascynował jako artysta i człowiek. Czułem, że cierpienie bohaterów „Ławeczki” koresponduje z songami wielkiego rosyjskiego barda.

Bycie zarówno reżyserem, jak i odtwórcą jedynej roli męskiej w spektaklu wymaga chyba niesamowitej dyscypliny i samozaparcia?

Nie jest to łatwe, szczególnie że sceny są bardzo osobiste. Sztuka jest dla mnie jak otwieranie kolejnych przestrzeni. To jest fascynujące, że możemy otwierać te okna w nieskończoność. Reżyser musi umieć wybrać konkretne obrazy. Aktor musi w nich zaistnieć. Myślę, że z moją partnerką Iwoną Konieczkowską udało nam się rozsiąść dosłownie i w przenośni na tej „Ławeczce”.

Urodził się Pan w Waksmundzie niedaleko Nowego Targu. Jest Pan typowym góralem? Człowiekiem nieustępliwym, zdecydowanym, wytrwałym i nieco upartym?

Moja żona mawia, że przez to moje mieszkanie w różnych miastach, jestem już „zurbanizowanym góralem”. Całe moje dzieciństwo i młodość spędziłem na Podhalu. Wszystkie te cechy, które Pani wymieniła, mam w sobie. I podoba mi się to bycie „nieco” upartym.

Jakie jest największe teatralne marzenie Piotra Cyrwusa?


Magia teatru jest dla mnie tak fascynująca, że mógłbym dniami i nocami zanurzać się w tej przestrzeni. Do wszystkiego, pewnych ról czy zdarzeń, trzeba jednak dorosnąć. Pewnie, że nęci człowieka ciągłe bycie i granie. Jednak teraz widzę, jak ważne w tym zawodzie są doświadczenie i cierpliwość. Miłość do tego, co się robi, pozwala nam wyjść na scenę i dzielić się naszą wrażliwością i postrzeganiem świata. To jest chyba moje marzenie: żebym mógł dzielić się z publicznością moimi „obrazami świata”.

I tego właśnie Panu życzę. Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Anka Miozga
gazeta festiwalowa "Sztajgerowy Cajtung"
9 sierpnia 2011
Portrety
Michał Misiorny

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...