Obrzeża teatru
39. Krakowskie Reminiscencje TeatralneSztuka wyboru. Wystawa, proces sądowy, kolacja, audycja radiowa, gotowanie, wreszcie msza zamykająca imprezę - tak w skrócie (dużym) wyglądały tegoroczne Reminiscencje Teatralne.
Zgodnie z zapowiedziami, staliśmy się świadkami zwrotu w kierunku rozmaitych akcji i performensu czy raczej - zgodnie z zapowiedzią kuratorki, Joanny Warszy - "spektakli robionych przez artystów wizualnych". To był ciekawy temat, bo performens to obrzeża sceny, agrafka spinająca świat teatru i świat sztuk wizualnych. W założeniu był próbą ożywienia martwego płótna, pobudzenia widzów galerii, zaproszenia ich do działania, zaangażowania, wybicia z bierności.
I to wszystko dobrze pokazały te Reminiscencje.
Na wystawę "Performance now" w Bunkrze Sztuki wchodzimy przez świat teatru, czyli rozsuwającą się, czerwoną kurtynę, świat strojów z magazynu, by wpaść w sam środek galerii sztuki współczesnej. Akcje Mariny Abramovic (prezentowane na tej wystawie) dobrze pokazują, czym tak naprawdę jest performens - tu aktor-artysta ponosi ryzyko, wystawiając swoje ciało na zadawanie bólu, zmysłowość, oddziaływanie czynników zewnętrznych. Bez scenariusza i przewidywalnego zakończenia. Jeśli to teatr, to tylko podwyższonego ryzyka.
Ale Reminiscencje to nie tylko wspomniana wystawa. Z akcji w przestrzeni publicznej warto wymienić "Bezgłowych" TanzLaboratorium, które przypominało o polsko- -ukraińsko-rosyjskich "momentach wspólnych w historii", "Procesy moskiewskie" Milo Raua czy opowieści "Kongresu kuchennego", czyli zwrócenie uwagi na "polityczność potrwa". Ciekawie wypadło przypomnienie ostatniej choreografii Tino Seghala w interpretacji Borisa Charmatza.
I na zakończenie - msza. Czyli projekt Artura Żmijewskiego i Igora Stokfiszewskiego. Właściwie była to krakowska wersja projektu, który trzy lata temu odbył się na scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie. Tym razem z Janem Peszkiem w roli księdza. I to jest rzecz, na którą warto zwrócić uwagę - projekty zostały (w miarę możliwości) dopasowane do krakowskiego kontekstu. Nawet jeśli widziało się je wcześniej - warto było zobaczyć je po raz kolejny. Bo to coś wspólnego łaczącego teatr i performens - każdy występ jest inny.