Obyś cudze dzieci uczył

"Lekcja Panny Margaridy" - reż: Tadeusz Junak

Każdy umrze. Jaki ma to związek z naszą lekcją biologii? Ścisły! Opiszecie swój pogrzeb. Tylko bądźcie kreatywni! Nie chcę dwóch takich samych uroczystości - krzyczy ze sceny Panna Margarida, kontrowersyjna nauczycielka. Profesorka, która powoli wychodzi z szokującej formy.

W Węgliszku na uczniów czekają poustawiane w rzędach krzesła. Na nauczycielkę - drewniany stół, krzesło, zielona tablica, model szkieletu i ekran do wyświetlania slajdów z projektora. Dzwonek. Lekcja rozpoczęta. "Nie ma dobrego nauczyciela bez dobrej klasy" - rozpoczyna wykład nowa profesorka, Panna Margarida. Tylko przez chwilę przymila się do uczniów, chcąc zdobyć ich sympatię. Mija kilka minut i już pokazuje srogą minę. Na tablicy notuje kredą swoje imię, a poniżej szkicuje schemat linii brzegowej Przylądka Dobrej Nadziei. Rysunek przypominający męskie genitalia od razu wywołuje śmiech uczniów - widzów. Czego będzie dotyczyła ta lekcja? Biologii, geografii, gramatyki, anatomii, życia. Choć panna Margarida zaznacza, że nie będzie traciła czasu na opowieści o seksie i życiu rodzinnym, to - jak się okaże niedługo - do tych tematów będzie wracała najczęściej, z obsesją niedopieszczonej starej panny. 

W latach 70. sztuka Roberto Athayde\'a stała się manifestem. Ówczesne pokolenie imię Panny Margaridy uważało za synonim wolności słowa. Bohaterka prawie wywołała rewolucję kulturalną w Brazylii. Obecnie o taki, połączony ze skandalem przewrót trudno - jeśli chodzi o temat. Jednak niewątpliwie nadal szok wywołać może miejsce, gdzie podrzucane przez Margaridę tematy są realizowane. Seks i przemoc już nie dziwią, chyba że na lekcjach dla nastolatków.

Ta lekcja w niczym nie przypomina przeciętnych zajęć szkolnych. Nauczycielka klnie, o seksie opowiada w sposób wulgarny, sięga po niesmaczne żarty, uczniów wyzywa i szczuje. Opowiada o sobie samej w trzeciej osobie, nie ma mowy o przyjacielskim nastawieniu do uczniów. "Musicie poznać trudy życia już teraz. Najgorsze zawsze jest przed wami. Najgorsze zawsze przychodzi później" - ostrzega. Właśnie metoda bardziej niż tematy mogły wzbudzić kontrowersje wśród widowni. Najważniejsze myśli notuje kredą - "posłuszeństwo", "każdy umrze", "władza" "rewolucja". I tak najważniejsze, czego każdy powinien się nauczyć, jest to, by w przyszłości nie pytać, nie mówić za dużo, właściwie nie mieć nic do powiedzenia. To z jej nauk wynieść ma klasa. 

Na Poniedziałkowej Scenie w Węgliszku momentami czuć było szkolny rygor i zdecydowanie ostrej wykładowczyni. Dominowało jednak dziwne rozluźnienie. Alicja Mozga początkowo świetnie weszła w rolę Panny Margaridy. Zabawnie strofowała publiczność, zaczepiała widzów, łatwo wchodziła z nimi w kontakt. Częściej jednak można było odnieść wrażenie, że aktorka nie jest w formie, że nie potrafi odnaleźć się w przestrzeni i miejscami sam tekst jest jej obcy. A przecież jej postać to wybuchowa mieszanka, która daje okazję, by pokazać świetny warsztat Mozgi. Pod koniec lekcji grana przez nią nauczycielka znów pokazała się z najlepszej strony - od niespełnienia do tragicznej refleksji nad kondycją człowieka. 

Takie Panny Margaridy będą się pojawiały. Jak wynika z jej przewidywań (groźby?). Będą uczyły nas, uczyć będą nasze dzieci i wnuki. I nie będzie to zbawienie otwierającej oczy nauczycielki, która nie boi się poruszać drażliwych tematów. To będzie przekleństwo.

Michalina Łubecka
Gazeta Wyborcza Bydgoszcz 78/09
2 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...