Od rozpaczy do euforii

monodram "Ta cisza to ja..." - reż: Dariusz Szad-Borzyszkowski

Rozmowa z Jackiem Kawalcem przed jutrzejszym monodramem "Ta cisza to ja..."

Alkohol i aktor to temat jakże znany z życia... Pan miał też kłopoty?

Odpowiem anegdotą; kiedyś robiono mi USG jamy brzusznej i pani doktor zapytała: "Pan naprawdę jest aktorem? Pan ma fabrycznie nową wątrobę". Szczęśliwie nigdy nie było w moim życiu takiego okresu, by mi alkohol dezorganizował życie. Ale mam, a również, niestety, miałem, kolegów, którzy mieli poważny problem z alkoholem. Zresztą twórcy tego spektaklu też znają problem z autopsji.

Czyli Jan Jakub Należyty wiedział, o czym pisze?


Emilian Kamiński, który stworzył w Warszawie teatr "Kamienica", namówił Kubę, by to napisał. Emilian sam zamierzał grać, po czym zrobił coś, co w naszym zawodzie jest rzadkie - powiedział mi: "Masz ten tekst, ty go zagrasz lepiej". Nie wiem, czy zagrałem lepiej od Emiliana, ale jego gest był piękny. Dla mnie też to była szansa, bo od 15 lat wychodzę z szuflady pt. "Randka w ciemno". I dostałem po tej premierze parę dobrych recenzji.

W monodramie wciela się Pan w postać aktora kloszarda. Długo zastanawiał się Pan nad przyjęciem tej roli...

Nie. Tekst od razu mnie wciągnął. Tyle w nim się dzieje, tak fascynująca to opowieść. Kuba napisał to szczerze, prawdziwie, a jednocześnie wielowarstwowo, uniwersalnie, bo przecież kłopoty z alkoholem miewają ludzie wielu środowisk, wielu zawodów.

Spektakl to też część osobistej historii białostocczanina Dariusza Szada-Borzyszkowskiego, który monodram reżyserował.


Zaproponował go Kuba Należyty. Darek skończył reżyserię w Sankt Petersburgu, reżyserował m.in. w teatrach na Syberii, a na Syberii naprawdę nietrudno o bliskie poznanie alkoholowego problemu.

Tekst, którym Pan opowiada historię, operuje bardziej ironią i groteską czy tonem serio?


Momentami jest bardzo zabawny i śmieszny i nagle - bardzo poważny. Tu są wszelkie nastroje - od rozpaczy do euforii. Bo człowiek, którego gram - Kuba, jest człowiekiem niezwykle inteligentnym i dowcipnym. Po to, by zarobić na piwo czy flaszkę daje show na ulicy i wtedy publiczność się śmieje, a za moment mój bohater ją wzrusza. Przed premierą w "Kamienicy" wystąpiłem w zakładzie karnym w Białymstoku. To było znakomite doświadczenie. Więźniowie śmiali się, ale też momentami zamierali tak, że słychać było "tę ciszę". A na koniec bili brawo na stojąco. Zostałem też zaproszony do zakładu karnego w Grudziądzu na oddział kobiet z problemem alkoholowym, skazanych z wyrokami od pół roku do 25 lat. One także to śmiały się, to płakały. Była na tym spektaklu Ewa Wojdyłło, wybitny specjalista od leczenia uzależnień i od tego czasu przyprowadza na mój monodram grupy swoich pacjentów. Bo uznała, że to świetna forma terapii.

A jak ktoś tego problemu nie ma...?

Odbierze spektakl, który bawi i uczy, a na pewno daje wiele do myślenia.

Alkoholika wbrew pozorom nie gra się łatwo, jeśli nie chce się odtwarzać sztancy...

Mnie się gra znakomicie, bo ta postać jest świetnie napisana, jest wielowymiarowa, poza tym mój Kuba raz jest zupełnie pijany, ale bywa całkiem trzeźwy i wtedy dociera do niego, że zamienił teatr na ulicę...

Szerokiej publiczności dał się Pan poznać w ostatnich latach m.in. jako Witebski z "Rancza". Jak słyszę, ma być ciąg dalszy serialu...


- Wiem, że jest napisanych kolejnych 13 odcinków. Z przyjemnością wrócę zatem na plan, jeśli ruszy produkcja. Tym bardziej że świetnie się w "Ranchu" gra, stworzył się zgrany, fajny zespół, a Wojtek Adamczyk, który jest reżyserem, też tworzy wspaniałą atmosferę na planie. Zaś dzięki scenarzystom jest co grać.

To czekam na "Rancho", a wcześniej na Pana monodram.

Monodram "Ta cisza to ja..." przedstawi Jacek Kawalec jutro o godz. 19 w Śródmiejskim Ośrodku Kultury w ramach Krakowskich Miniatur Teatralnych; bilety tamże w cenie 20 zł.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
20 lipca 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia