Oda do człowieczeństwa

"Bracia Karamazow" - reż. Jarosław Gajewski - Teatr Collegium Nobilium

Człowieczeństwo wahające się między rajem i piekłem. Między ogromną potrzebą i prawem każdego człowieka do miłości, a wyrzeczeniami, na które trzeba się zdobyć, żeby w niej żyć. Człowieczeństwo, jako rozerwanie pomiędzy byciem zwierzęciem - dziką bestią, a byciem świętym

yć może w każdym mieszczą się te dwa bieguny. Nawet Alosza przyznaje, że jest już na pierwszym stopniu drabiny zła. Nawet w Gruszy jest niebo miłości, przebaczenia, tworzenia. Nawet w Iwanie jest zdolność do intensywnego uczucia, poświęcenia z miłości. Jako konieczna część ludzkiej egzystencji pojawiają się pytania, wątpienie, potrzeba potwierdzenia swojego bytu, swojej ważności. Filozofia Dostojewskiego, pytania o Boga, Człowieka, sens istnienia zła w świecie i sens istnienia człowieka w świecie pełnym zła kipią ze sceny, zalewają widza strumieniem głębokich emocji. Na te pytania nie ma odpowiedzi. Ale kompletnie nie o odpowiedź chodzi w spektaklu IV roku Wydziału Aktorskiego. W moim odczuciu chodzi o pokazanie pewnej panoramy człowieczeństwa. Takiej, gdzie wszystkie pojedyncze wartości mieszają się zarówno w tym, co odgrywa się na scenie, jak w tym, co dzieje się we wnętrzu bohaterów. Bo nie ma tragizmu bez komizmu i cynizmu bez egzaltacji.

Pozorny chaos na scenie, kilka planów, zarówno w tekście (jednoczesna gra postaci i narracja Dostojewskiego), jak i w scenografii, pozwalają pokazać tę panoramę chyba najpełniej. Ponadto kilka scen, które wbijając się w mózg i w emocje,dosłownie zapierając dech w piersiach, pokazują osobne wycinki ludzkiej rzeczywistości.

Jedną z najmocniejszych scen jest rozmowa Iwana z Aloszą pod koniec drugiej części. Michał Mikołajczak hipnotyzuje, w jego opowieści jest ogromna prawda, prawda uderzająca w bardzo czułe struny w duszy widza. Nie zadawane wprost pytania o sens cierpienia bezbronnych, sens zła na świecie, konstytucję Boga we wszechświecie pełnym bezradności i zła. To samo pytanie, jeszcze mniej wprost wydaje się pojawiać w każdej historii bohaterów. Być może jest ono po prostu jedną z koniecznych części bycia człowiekiem.

Podobnie jak potrzeba Lizy (w tej roli fantastyczna Agata Góral), żeby niszczyć. Połączenie dramatu osoby chorej o bardzo trudnym charakterze, z nadzieją na wyzdrowienie i miłość daje wrażenie szaleństwa. Być może Liza jest szalona. A może po prostu wyraża pewien aspekt istnienia pełnego nadziei, ale pozbawionego pewności, a co za tym idzie również poczucia bezpieczeństwa. Kiedy Liza biega dookoła sceny nie dając się złapać Aloszy, aż wreszcie skrajnie zmęczona pada w jego ramiona, wydaje się, że ucieka sama przed sobą, przed koniecznością wyboru między niszczeniem i tworzeniem. Potrzeby i skłonności bohaterów są, jak to u Dostojewskiego zhiperbolizowane, jednak wydaje się to kolejnym zabiegiem umożliwiającym przedstawienie Everymana, Każdego z targającymi nim namiętnościami, często bardzo ambiwalentnymi.

Niezwykłym przekrojem przez zdolności ludzkiej duszy jest rola Gruszy (Martyna Kowalik).Wydawać by się mogło, że faktycznie, jak sama utrzymuje, jest po prostu zła, że potrafi tylko niszczyć. A jednak wystarczy niewielki katalizator w relacji z Aloszą, żeby uwolniły się z niej pokłady dobra i zaskakująca zdolność do miłości. Siła postaci jest z całą pewnością efektem pracy Martyny Kowalik, jej wrażliwości. Imponujące jest odnalezienie w sobie tak ogromnej gamy środków,żeby z równą prawdą grać okrutną bestię, jak pełną miłości kobietę. Pierwsze słowa, które padają na scenie to cytat z Ewangelii: „ziarno, które rzucone w ziemię obumrze przyniesie plon obfity”. Dosłownie spełniają się te słowa w historii Gruszy, którą do refleksji zmusza sytuacja Aloszy po śmierci jego mistrza. Zatrzymuje ją ona w pół słowa, w pół czynu i w jakiś niezrozumiały do końca sposób wpływa na jej decyzje.

Na drugim biegunie, zarówno jako bohater, jak i aktor sytuuje się Kamil Przystał z rolą Aloszy. Przez cały spektakl koncentruje się głównie na słuchaniu, na rozumieniu, na wyłuskiwaniu, z całego teatrzyku namiętności jego bliskich prawdy. Skupienie Aloszy ma w sobie ogromną energię, jego bycie na scenie, jest uzasadnione przez tą chęć – chęć zrozumienia drugiego człowieka. To dzięki tej wewnętrznej energii Kamil Przystał przyciąga uwagę widzów.

Trudno byłoby w jednym krótkim tekście wyrazić wszystkie refleksje na temat dyplomowego spektaklu IV roku Wydziału Aktorskiego - „Braci Karamazow” w reżyserii profesora Jarosława Gajewskiego. Nie sposób szczegółowo opisać wspaniale zagranych ról. Jest to spektakl pełen mądrości i głębokiej prawdy. „Oda do radości” pojawiająca się dwukrotnie w trakcie spektaklu łączy wszystkie emocjonalne przeżycia jakby klamrą w tę panoramę bycia człowiekiem. Bo „wszyscy ludzie będą braćmi”. I może w jakimś sensie wszystkich dotyka klątwa braci Karamazow...

Judyta Berłowska
Teatrakcje
10 grudnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia