Odczarowanie

"Ja jestem Żyd z "Wesela"" - reż. Tadeusz Malak - Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Podobnie jak „Wesele" Wyspiańskiego niegdyś, tak do dziś spektakl Tadeusza Malaka cieszył się ogromnym powodzeniem. Świadczy o tym między innymi fakt, że był on wystawiany nieprzerwanie od 17 grudnia 1994 roku, a więc już 19 lat, zawsze przy komplecie widzów.

Jest to sztuka mocno osadzona w krakowskich realiach - przez co wydaje się być tak bliska widzom - nostalgiczna, ale momentami także zabawna.

Przenosi nas w minioną epokę, w której Kraków jest austriacką Galicją pod panowaniem Franciszka Józefa. Jego portret zdobił ścianę gabinetu adwokackiego, w którym toczyła się akcja spektaklu. Scenografia, składająca się ze starych mebli, świec i kałamarza, oraz półmrok panujący na scenie doskonale oddawały klimat tamtych czasów.

Historię rozpoczyna krakowski mecenas Filip Waschutz (Tadeusz Malak), zachwycający się „Weselem" Wyspiańskiego, wystawionym niedawno w krakowskim Teatrze Miejskim.

Jego radosny monolog przerywa Hirsz Zinger (Jerzy Nowak) – Żyd opisany w „Weselu" – przychodząc do gabinetu i uskarżając się na sytuację, w której znalazł się po „wielkiej" premierze. Ze wzruszeniem i goryczą opowiada jak jego ciche i spokojne życie zostało „wywrócone do góry nogami". Niepohamowany potok żalu i nostalgii wypełnia monolog Żyda, który nie może przeboleć straty swego nazwiska (nikt nie zna go już jako Hirsza Singera, za to każdy kojarzy Żyda z „Wesela") oraz własnej córki i żony, które w pogoni za sławą zatraciły się zupełnie w kreacjach, w jakich osadził ich Wyspiański, zapominając o korzeniach rodzinnych i wartościach, jakimi się dotychczas kierowały.

Fenomen i niezwykłość spektaklu opierał się na grze aktorskiej, w której niejako znikał sam aktor, zostawała tylko grana postać. Bardzo rzadko, szczególnie w dzisiejszym teatrze, możemy doświadczyć takiego zjawiska, gdzie aktor w swej kreacji jest tak autentyczny, że staje się integralną częścią opowiadanej historii. Tego pięknego popisu dokonywał Jerzy Nowak, dotykając samej istoty aktorstwa, wznosząc się na wyżyny profesjonalizmu i sztuki.

Reżyseria Malaka i jego gra aktorska także nie odstawały od poziomu spektaklu. W dobie popisowych środków i zabiegów artystycznych ta kameralna, wyciszona i refleksyjna inscenizacja była niezwykła również z perspektywy aktualności problematyki w niej poruszanej.

Nikt przecież nie pytał starego Żyda o zgodę na opisanie go w literaturze w taki, a nie inny sposób, nikt nie zastanawiał się, jakie to może mieć konsekwencje. Społeczność Krakowa trzymając się ram narzuconych postaciom przez autora dramatu, zawierzyła tak mocno wizji literackiej, że zaczęła podważać prawdziwą tożsamość żydowskiej rodziny - gości weselnych Lucjana Rydla.
To sprawiło, że biedny Hirsz, chcąc zachować swój honor, zmuszony był odejść do domu starców, aby tam przeżyć samotnie, w spokoju ostatnie lata swego życia, pozostając wiernym swoim ideałom.

Brandstaetter, pisząc opowiadanie „Ja jestem Żyd z Wesela" oraz Malak, podejmując się reżyserii tego wyjątkowego spektaklu dokonali pięknego zabiegu „odczarowania" i sprostowania sfałszowanej historii Żyda z „Wesela", przywracając mu godność Hirsza Singera – uczciwego karczmarza z Bronowic Małych.

Wielka szkoda, że nie zobaczymy już tego przedstawienia. 600 wydań jednego spektaklu, to rzadkość w polskim teatrze. Mimo tak odległej daty premiery "Ja jestem Żyd z "Wesela" nie zestarzał się ani odrobinę. Przeciwnie, co dzień "pachniał" świeżością i nadzwyczajnej próby aktorstwem. Każdy wieczór, kiedy wypełniona po brzegi widownia Nowej Sceny Starego Teatru wstawała do braw, przechodził do historii. Głównie dzięki Jerzemu Nowakowi, który do historii przechodząc sam, przeniósł tam także swoje dzieło.

Karolina Suchoń
Dziennik Teatralny Kraków
4 kwietnia 2013
Portrety
Jerzy Nowak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...