Oddajcie mi moją płeć

"Komornicka. Biografia pozorna" - reż.Bartek Frąckowiak - Teatr Polski w Bydgoszczy

Przestrzeń przypomina muzeum. Na ścianie zawieszono reprodukcje dzieł Hooke'a, Jacquesa Fabiana czy Gautiera d'Agoty. Obrazy pokazują anatomiczny niemal rozkład przedstawianych figur i postaci. Te wiwisekcje przypominają kubistyczne analizy. Na podłodze ustawiono gabloty, kryjące pod szklanymi kloszami pozornie niepowiązane z sobą w żaden sposób przedmioty. Ta antykwaryczność całości jest bardzo myląca. Wskazuje już na nią podtytuł przedstawienia. Spektakl Frąckowiaka nie jest dokładną biografią Komornickiej. Korzysta jedynie z zachowanych tropów jej życia, lepiąc z nich subiektywny obraz poetki.

Anita Sokołowska wchodzi na scenę w sztruksowej marynarce i wełnianej czapce. Dżokejki czynią ją wyższą, twórcy z fizycznej sylwetki starają się wydobyć androgyniczność. Aktorka podkreśla specyfikę dzieciństwa Marii, wskazując na jeden z przedmiotów w gablotach - drewniane prawidło do obuwia. W Chinach zniekształca się małym dziewczynkom stopy za pomocą ciasnych butów. W XIX-wiecznej Polsce taki zwyczaj ma się wyrazić właśnie za pomocą użytego rekwizytu. I w Europie, i w Azji dochodziło do ,,urabiania" kobiety, kiedy ledwo odrosła od ziemi. Różniły się tylko metody. Tekst ,,Biesów" wprowadza z kolei motyw wyobcowania Komornickiej - w rodzinie, wśród rówieśników, w poczuciu egzystencjalnej samotności. Na blacie w tle sceny znajduje się lampka z kamerką, której obiektyw pada wprost na pulpit. Położono na nim plik kartek, odbitek ksero, ze zdjęciami członków rodziny Komornickiej a także jej wierszami. Na tylnej ścianie wisi rzutnik, który pozwala widzom śledzić ruchy ręki Sokołowskiej na małej powierzchni. Aktorka poprawia zamazane kontury postaci na fotografiach. Albo też po prostu bawi się, rysując strzałki od ich głów, domalowując wąsy i rzęsy. Punkt widzenia młodej kobiety pokazuje szablonowość wyuczonych wzorców, według których gęste włosie pod nosem przynależy tylko mężczyźnie. Maria w końcu zaczyna się buntować, jej kreślenie traci logikę i przypomina już tylko grę z konwencją.

Roli Sokołowskiej towarzyszy muzyka Krzysztofa Kaliskiego. Nie stanowi ona bynajmniej tła. Aktorka operuje swoim głosem we wszelkich detalach, modulując go wedle swojej woli. Wymusza bas, po czym przechodzi do sopranu. Muzyk uzupełnia te znaki. Uruchamia metronom, układając wypowiedzi Marii w jeden takt. Riffy gitarowe wzmacniają wymowę ,,Pragnienia", a klawisze znaczą momenty wyciszenia. Podróż do Włoch z Janem Lemańskim pokazuje Komornicka na rzutniku - mapa przedstawia okolice Neapolu. Kobieta zaznacza ,,Kasyno" (gdzie przebywał jej mąż), po czym krzyżyki z adnotacją ,,Ja" rozprowadza po całej powierzchni obrazka. Kwestia rozpadu dotychczasowej osobowości jest rozłożona na lata. Piotr tkwił w Marii już dawno. Ale ujmowanie wyłącznie seksualnego aspektu osobowości zubaża obraz tej postaci. Frąckowiak ze Szczawińską doskonale zdają sobie z tego sprawę. Rozbijają narrację Sokołowskiej. Raz jest ona bohaterką mówiącą w formie pierwszoosobowej, innym razem przyjmuje pozycję trzecioosobowego obserwatora. Pojęcie płci zdaje się rozszerzać na stan ducha. Przemiana we Własta nie wyklucza nadaniu kobiecemu ciału i duszy męskich pragnień. Choć ten wywód może budzić wątpliwości, nie rości sobie na szczęście prawa do prawdy niezawodnej. Sama chwila transformacji w 1907 roku jest marginalizowana, jakby właściwego momentu nie dało się uchwycić. Czas okazuje się więc bezczasem.

Tak przedstawia go zresztą bohaterka na jednym z rysunków. Na osi swojego życia spina taką klamrą okres 1895-1919. Sekwencja ta jest powiązana z baśnią autorstwa Komornickiej ,,O ojcu i córce". Podobieństwa do cytowanego listu Kafki, który ten zaadresował do swojego protoplasty, są tutaj aż nadto widoczne. Kompleks silnego patriarchatu w obu przypadkach wpływa na osobowość, kształtowaną przez dom przekazujący ogólnokulturowe normy. Rozbijanie włoskich orzechów jest równoznaczne ze złamaniem fizycznej skorupy. Zaś w konsekwencji ograniczeń własnego wnętrza. Sokołowska dokonuje ,,operacji" na miąższu owocu. Nie dostrzegamy jednak nic, co byłoby tego zabiegu celem. Włast szuka w materii tego, czego w niej nie ma?

Kluczowe w ,,Biografii pozornej" jest wyzwolenie. Ale nie z ograniczeń patriarchatu. Metapoziom przedstawienia pokazuje osobowość Komornickiej/Własta jako wolną od Historii, a tym samym od jej wszelkich ideologii i kształtujących ją prądów myślowych. W ,,Koszmarnym śnie Piotra" Sokołowska wypowiada znamienne słowa: ,,Bo zrozumiałem / Że oto zostałem / Świętą męczennicą / Tych wszystkich kobiet / Krzyczałem / Zostawcie, nie wolno mojego imienia szargać / Jeśli leżę w grobie, niech w nim leżę po męsku". Proste przykrawanie głównego bohatera/rki do teorii feministycznych jest o tyle niesłuszne, że przybierając męską postać, Maria wyrzekła się kobiecości. Sprzeczność niby oczywista, a tak długo utrzymywała błędne przekonania. Wyzwolenie od Historii pokazuje w szczególności ,,joga w Grabowie". Medytujący Włast ćwiczy wschodnią technikę na przekór wszelkim wydarzeniom na świecie - Wielkiemu Kryzysowi, wojnie. Zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym miało z powrotem wrzucić Komornicką w nurt dziejów. Tylko że ona sama pisała o ,,przejściowych" - ludziach, którzy swoją psychiką wyprzedzili czas o wieki naprzód, nie mogąc odnaleźć się we własnej epoce. Względność czasu w spektaklu zmusza twórców do zadania pytania: czy jakikolwiek świat byłby przeto odpowiedni?

Rzucone przez Frąckowiaka i Szczawińską tropy interpretacji skutkują naszpikowaniem ,,Biografii pozornej" rozmaitymi detalami i szczegółami. Świetnie czuje ten koncept Anita Sokołowska, wcielając się jednocześnie w Komornicką/Własta i od tej sylwetki zarazem uciekając. Prezentuje warsztat, który pozwala na subtelne wygranie zagubienia Marii/Piotra. Spektakl nie pokaże prawdy o Komornickiej. Jest on przede wszystkim przedstawieniem jednostki zagubionej w konkretnych realiach, charakteru uwięzionego w wyrobionych normach. Podane ślady nie doprowadzą do niczego konkretnego. Ten sceptycyzm twórców jest uzasadniony. Budzi jednak wątpliwości strona formalna. Tytaniczna praca Sokołowskiej pozwala na puszczanie oka do widzów, ale nie rozwiązuje to problemu szwankującej komunikatywności. Przeładowanie symbolami wpływa bezpośrednio na czytelność wywodu. Ostrożne podejście do jednoznacznych konkretów skutkuje fałszywym wrażeniem całkowitego ich braku.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
14 marca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...