"Oddychaj", czyli o pewnej walizce

"Walizka" - reż. Dorota Ignatjew - Teatr Żydowski w Warszawie

Kiedy Fransua Żako przekroczył progi francuskiego Muzeum Zagłady, nie mógł wiedzieć, że odkrycie, którego lada moment dokona, na zawsze zmieni jego życie

Teatr Żydowski powraca do formy. Na swoich deskach wystawia obecnie sztukę "Walizka", autorstwa Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk. Autorka tłumaczy, że tekst sztuki od zawsze nosiła w głowie i czekała tylko na inspirującą historię z życia wziętą. I taką inspirację znalazła. - Historia z walizką wydarzyła się, ale ja o tym nie wiedziałam; dopiero artykuł w gazecie dał mi spokój i pewność, że mogę o tym pisać, że to wydarzyło się "naprawdę" - tłumaczy autorka.

"Walizka" opowiada historię Fransua Żako. Fransua jest synem zmarłego przed wieloma laty w obozie w Auschwitz Leo Pantofelnika. Bohater nie używa nazwiska swojego ojca - po wojnie, chcąc zatrzeć w pamięci wszelkie ślady o nim i o tym, co go spotkało, pozostał przy swoim francuskim nazwisku. Jako Żako mężczyzna rozpoczął normalne życie z daleka od Zagłady. Nie czuje się jednak z tym najlepiej - demony przeszłości powracają pod postacią bezkształtnej i nieokreślonej formy. Fransua odczuwa ból i smutek, ale nie zna ich źródła. Nie układa mu się również z żoną - Sofi. W stanie totalnego emerytalnego rozkładu, znudzony i obojętny trafia do francuskiego Muzeum Zagłady, gdzie akurat trafiły rzeczy z Oświęcimia. Trafia tam bo:

() wyruszył do muzeum nie wiedząc po co i dlaczego, choć głos wewnętrzny podpowiada mu, że w poszukiwaniu Prawdy. Fransua Żako od dawna tęskni za Prawdą, tęskni jak dziecko.

Wśród przedmiotów z Oświęcimia rozpoznaje jeden szczególny - walizkę swojego ojca, Leo Pantofelnika. Rozpoznanie walizki zmienia w jednej chwili wszystko - niszczy wszelkie podstawy, na których opierała się jego dotychczasowa egzystencja.

"Walizka" to sztuka o walce między pragnieniem zapomnienia, a dążeniem do poznania prawdy. Autorka sztuki i jej reżyserka Dorota Ignatjew próbują nas przekonać, że lepiej jest znać prawdę, jakakolwiek by ona nie była, niż tkwić w wiecznej niepewności lub obojętności. Czy im się to udaje? Powiem tak: podczas trwającego ok. godziny spektaklu jedna myśl nie dawała mi spokoju. Czy walizka to puszka Pandory? Do dziś nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, czy lepiej znać prawdę, czy lepiej udawać, że przeszłość nie istnieje. Nie wiem. Zdradzę tylko, że Fransua Żako decyduje się na otwarcie walizki. Zdobywa się na odwagę by poznać przeszłość. Autorka jednoznacznie opowiada się za poznaniem bolesnej prawdy. Widać to wyraźnie w ostatnich słowach Leo Pantofelnika, ojca Fransua Żako:
Fransua?
Oddychaj.
Proszę cię.
Oddychaj.

Reżyserką sztuki jest wspomniana wcześniej Dorota Ignatjew. I trzeba stwierdzić, że tekst autorstwa Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk nie mógł trafić w lepsze ręce. Reżyserka wyczuła subtelności ukryte w tekście "Walizki" i przedstawiła historię Fransua Żako w sposób, który trafia do widzów. Ignatjew nie pozwala widzowi znudzić się odpowiadaną historią. Dzięki ciągłym zmianom napięcia i dynamice, dzięki grze świateł i minimalizmie aktorskim - reżyserka potrafi zdobyć bezgraniczne zainteresowanie widowni.

Sztuka Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest próbą odbudowania podstaw tożsamości. Próbą ciekawą, inspirującą, nietuzinkową, ale pozbawioną pytań, które stawiałem sobie podczas jej oglądania. Słowem: miałem wielki apetyt, który rósł z każdą kolejną minutą spektaklu, a który nie został dostatecznie zaspokojony. Brawa należą się za podjęcie próby zmierzenia się z problemem zagubionej tożsamości oraz Holokaustu w sposób niecodzienny - ale osobiście spodziewałem się znaleźć w treści "Walizki" nieco więcej znaków zapytania.

Autorka tekstu umieściła w swojej historii postać zdystansowanej Zrozpaczonej Przewodniczki z Muzeum Zagłady, która stawia pytanie o sens rozpamiętywania przeszłości, rozdrapywania ran. Według niej pamięć tylko "konserwuje ból i obciąża naszą dzisiejszą zwykłą ludzką egzystencję". Mimo tego rozwiązanie historii Fransua Żako jest jasne, przewidywalne, wręcz oczywiste. Może to za sprawą reżyserii, może za sprawą gry aktorskiej, a może za sprawą upływu lat, coraz więcej kwestii jest zbyt jasnych. W sztuce zabrakło mi mocnego akcentu, choćby cienia wątpliwości u Fransua, cynizmu, przewrotności. Brakowało mi czegoś, co sam czuję, myśląc o bolesnej przeszłości.

Maciej Kawicki
Wprost
15 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...