Odmieńcza rewolucja dla początkujących
"Kinky Boots" - scen. Geoff Dean i Tim Firth - reż. Ewelina Pietrowiak — Teatr Dramatyczny w WarszawieTo kolejny queerowy spektakl, który obejrzałam i pierwszy, w którym nienormatywne postacie są prawdziwie pozytywne, to znaczy takie, których przedstawienie sprawia, że aż rwie mnie do ich świata.
W końcu udało mi się dotrzeć na Kinky Boots. "W końcu", bo po ponad siedmiu latach od premiery spektaklu w Teatrze Dramatycznym (2017 r.) , po ponad jedenastu latach od premiery na Broadway'u (2013 r.) i po ponad dwunastu latach od premiery właściwej (2012 r., Chicago). Żałuję, że nie poszłam na ten spektakl wcześniej przede wszystkim z jednego powodu – jest to jedyny spektakl, który oglądałam i w prawdziwie pozytywnym świetle postawił całe spektrum odmieńczości (których metonimią jest w spektaklu drag queen Lola i jej Aniołki).
Biorąc pod uwagę tylko poprzedni sezon, widziałam kilka spektakli, które poruszają temat nienormatywności, ale ten jako jedyny przedstawił mi ten świat jako świat, w którym chciałabym żyć – bez słodzenia, że jest to łatwe, ale z jednoczesnym pokazaniem jak wielką satysfakcję (siłę, pewność siebie, odwagę...) czerpie się z bycia Sobą.
Charlie Price po śmierci swojego ojca został spadkobiercą fabryki butów. Staje przed trudnym wyborem – sprzedać fabrykę i zwolnić pracowników, których zna od dziecka; czy spróbować wskrzesić umierające już miejsce. Podczas powrotu z baru trafia na Lolę – drag queen, która skarży mu się, że non stop psują się jej buty. Charlie diagnozuje powód – damskie buty na obcasie nie są przystosowane do męskiej budowy ciała. Razem z Lolą decydują się stworzyć prawdziwie seksowny produkt, na który na pewno znajdą się kupcy na całym świecie.
Spektakl w reżyserii Eweliny Pietrowiak powstał na podstawie scenariusz Geoffa Deana i Tima Firtha, autorem libretta jest Harvey Fierstein a autorką słów i muzyki Cyndi Lauper (polskie tłumaczenie autorstwa Michała Wojnarowskiego).
W prawdziwym drag show uczestniczymy dzięki choreografce (Paulina Andrzejewska-Damięcka) i kostiumografce (Aleksandra Reda) ale przede wszystkim dzięki Krzysztofowi Szczepaniakowi, który w kreacji Loli błyszczał i płynął. Był najbardziej charyzmatyczną postacią na scenie i bezprecedensowy dragowy sznyt przedstawił z wielką świadomością, ale też czułością.
Na szczególne wyróżnienie zależy też według mnie Mariusz Drężek, Anna Gajewska i wszystkie Aniołki Loli – Kamil Studnicki, Kamil Mróz, Jakub Szyperski, Marek Bratkowski.
Krzysztof Szczepaniak w swojej roli przez cały spektakl nieodparcie przypominał mi Ryszarda Kisiela.
Widownia, która przyszła na spektakl była różnorodna – od kilkuletnich dzieci (nie widzę przeciwskazań, aby je zabrać), przez całe spektrum młodzieży, przez osoby w średnim wieku aż do osób starszych ode mnie o co najmniej 50 lat. Biorąc pod uwagę intensywność oklasków w trakcie spektaklu i to, jak szybko wszyscy wstali na aplauz po ostatnim wersecie, widownia wyszła zadowolona. Było dla mnie wielkim wzruszeniem jak wszyscy, na spektaklu o odmieńczej rewolucji, jaką przywiozła queerowa Lola do małego Northampton, dobrze się bawili. Miałam wrażenie, że wszelkie uprzedzenia zostały we foyer albo jeszcze dalej – na Placu Defilad.
Jedyną uwagą jest to, o czym również wspomniała Lola, żeby w roli drag queen obsadzić drag queen.
Nie jest to spektakl wymagający – środki wyrazu są bardzo proste, raczej nie ma ukrytych treści. Kategoria "show" pasuje tu według mnie bardzo dobrze – jest błysk i blichtr, klasa i zabawa ale zaskoczeń, przewrotów i wielkich refleksji brak.
Wieczór spędzony w Teatrze Dramatycznym uważam za bardzo udany. Wspaniałe otwarcie sezonu teatralnego 2024/25.
__
Premiera 7 lipca 2017