Odpowiedzialna wolność

rozmowa z Maciejem Sobocińskim

- "Hamlet" jest kolejnym etapem mojego myślenia o człowieku poprzez Szekspira. Wcale nieprzypadkowo część aktorów grających w "Hamlecie" to ci sami aktorzy, z którymi pracowałem przy "Otellu". Naturalnie ich obecność w tym i w tamtym spektaklu nie przesądza do końca o niczym, ale może stanowić jakiś sygnał dla tych, którzy zobaczą obie inscenizacje - mówi MACIEJ SOBOCIŃSKI, przed premierą w Teatrze Bagatela w Krakowie

Zaczynasz inscenizację "Hamleta" od najsłynniejszego teatralnego monologu, tak jakbyś chciał uprzedzić niecierpliwość widza. Na początek trzęsienie ziemi, a potem dopiero będzie się działo
- Od momentu wejścia do teatru chcemy wprowadzić widzów w przedstawiany świat. Komponując kolejne sceny adaptacji - oczywiście będąc wiernym Szekspirowi - chciałem z tekstu maksymalnie "wycisnąć" wszelkie niuanse dotyczące relacji międzyludzkich. Skupiłem się więc na wzajemnych stosunkach w ramach Rodziny i tych spoza, którzy starają się w niej być. Na drugi plan zepchnąłem tło polityczne.

To podobnie jak i w wyreżyserowanym przez ciebie "Otellu".

- Tak, ponieważ "Hamlet" jest kolejnym etapem mojego myślenia o człowieku poprzez Szekspira. Wcale nieprzypadkowo część aktorów grających w "Hamlecie" to ci sami aktorzy, z którymi pracowałem przy "Otellu". Naturalnie ich obecność w tym i w tamtym spektaklu nie przesądza do końca o niczym, ale może stanowić jakiś sygnał dla tych, którzy zobaczą obie inscenizacje.

Podobnie rzecz się ma z zaaranżowaniem przestrzeni scenicznej, którą jest tzw. "sala stiukowa" Sceny na Sarego 7. To miejsce także wyraźnie łączy oba spektakle.
Jasne jest, że bez skrótów w tekście pięcioaktowy "Hamlet "byłby nie do obejrzenia we współczesnym teatrze.

W twojej adaptacji udało ci się mocno sfabularyzować, by nie powiedzieć filmowo ułożyć, tekst. - Starałem się, by opowiadana na scenie - doskonale wszystkim znana - historia, była rzeczą opowiedzianą przez Hamleta. On zaczyna ten spektakl i on go kończy. To jego subiektywne postrzeganie osób, z którymi przyszło mu żyć. To nieustanny - powtarzający się co wieczór - proces ustalania tego co jest prawdą, a co fałszem. Badanie, często poprzez prowokację, ludzkich odczuć, lojalności, zachowań.

Analizując tę postać z Wojtkiem Leonowiczem założyliśmy, że Hamlet nie jest definiowalny jednoznacznie. A więc nie jest ani intelektualistą, ani schizofrenikiem, ani filozofem, ani cierpiętnikiem. Tej osoby i osobowości nie da się zamknąć prostymi hasłami. Idąc gombrowiczowskim śladem, zależało mi by Hamlet przeglądając się w otaczających go ludziach był za każdym razem inny.

Według mnie, geniusz Szekspira polega właśnie na tym, że z tekstu Hamleta da się wyprowadzić całe ludzkie spektrum zachowań. Książe kim innym jest w relacji z Ofelią, a kim innym się staje w zderzeniu z Klaudiuszem. Spotkania Hamleta z ludźmi budują i działają destrukcyjnie - przynoszą kolejne rozczarowania Człowiekiem.

Jedna ze szkół interpretacji "Hamleta", mówi, że królewicza określa książka, którą czyta. U ciebie w scenariuszu w nawiasie jest napisane: książka do ustalenia. Nie jest ważne czy to Monteskiusz, czy Kierkegaard, czy jakiś inny myśliciel?
- W scenie z Poloniuszem, kiedy pada pytanie co czytasz? odpowiedź: słowa, słowa, słowa, w naszym spektaklu odnoszą się do gadaniny wygłaszanej przez ojca Ofelii. Są przykładami kondycji ludzkiej, a nie konkretnej lektury. Odszedłem od tego tropu interpretacji osoby księcia.
Może to obrazoburcze dla klasycznej wykładni tego dramatu, ale dla mnie nie jest istotne to co czyta Hamlet. W tej słynnej scenie - jeślibym miał opisać "mojego" Hamleta przez jakiegoś autora - najlepiej określił Mickiewicz w Wielkiej Improwizacji: Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi: Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie

Z "Hamletem" jest ten kłopot, że każdy z nas nosi w sobie jakąś jego wykładnię. A to dzięki szkole, a to poprzez pierwszą inscenizację jaką widział, a to poprzez film czy wokół szekspirowskie lektury. Trudno zadowolić widza (nie mówiąc o krytyce).
- No tak, to prawda. Ale naszym zamiarem nie jest dawanie jakiejś odpowiedzi, która zadowoli wszystkich. Skupiamy się na zadawaniu pytań i otwieraniu pola do refleksji. To chyba rola teatru jako takiego?
Mamy tu teatr w teatrze i jeszcze raz w teatrze. Trochę tu, i udawania, i poetyki sennej.

O właśnie. Lubisz teatr. Widać to po tym jak używasz środków teatralnych w swoich przedstawieniach. I sceny fechtunku i muzyka i barwy i kostiumy, słowem cała ta otoczka inscenizacyjna jest ci potrzebna do tworzenia spektakli.

- Przecież po to jest teatr i jego magiczne zaplecze.

Każdego wieczoru aktor przychodzi z innymi emocjami, i za każdym razem dzieje się coś innego. Choćby dlatego, żeby podkreślić tę teatralizację spektaklu; Marek Bogucki i Michał Kościuk grają po trzy rolę w tym przedstawieniu. Umownymi środkami, w ciągu kilku sekund zmieniają się w inne dramatis personae.

Ale te - budowane poprzez środki sceniczne - przemiany nie dotyczą tylko Horacego i Laertesa. One dotyczą wszystkich osób w dramacie. Emocje i uczucia zmieniają każdego bohatera tej sztuki. Doprowadzają ich do ekstremalnego obszaru zachowań: ciszy, krzyku, przesileń i zatrzymań - wykluwa się rodzaj Zbiorowego Ludzkiego Szaleństwa.

"Hamlet" jest czwartym spektaklem, który przygotowałeś dla Bagateli. Wszystkie sztuki, które robiłeś na naszych scenach należą do tzw. klasyki dramatu. Zacząłeś od "Rewizora", była "Końcówka" i "Otello". Lubisz solidne teksty?
- Od kilku lat udaje mi się realizować jedną sztukę w sezonie teatralnym. Mam taki komfort, że mogę się temu oddać z pełnym zaangażowaniem. Dlaczego więc, miałbym się angażować w literaturę doraźną? Podejmuję ryzyko zajmowania się dobrą literaturą, bo już nie wierzę, że kolejne przedstawienie coś zmieni w moim życiu artystycznym. Na jego przebieg nie będą miały wpływu jakiekolwiek nagrody czy słowa krytyki. Więc zamiast skupiać swą energię na jakiś modnych, a co zatem idzie ulotnych dramatach, wolę pracować nad klasycznymi tekstami.
Czy nie ma jakiejś sprawy na świecie, o której by nie napisał Szekspir? Na serio, albo na żarty? Miłość, przyjaźń, pieniądze, kariera, zazdrość, samotność, zdrada, niepewność, seks, polityka. I kryminał i komedia obyczajowa. I dramat i farsa. No i jakim to językiem jest napisane!
Sięganie po klasyków pozwala mi na poczucie odpowiedzialnej wolności.

Maciej Sobociński urodzony w 1975 roku, jest absolwentem Wydziału Prawa na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz reżyserii w krakowskiej PWST.
W 2004 roku został stypendystą programu Das Internationale Forum Junger Bühnenangehüriger, odbywającego się w ramach Berliner Theatertreffen - największej niemieckiej imprezy teatralnej, skupiającej młodych aktorów, reżyserów, scenografów, dramaturgów, autorów muzyki i choreografów. Jego debiutanckim przedstawieniem był Tartuffe czyli Świętoszek Moliere\'a zrealizowany w 1999 roku w tarnowskim Teatrze im. Solskiego.

Od debiutu sięga przede wszystkim po dzieła klasyczne, które poddaje reinterpretacji i próbie odnalezienia w nich współczesnego kontekstu. Zrealizował Don Juana Moliere\'a w Teatrze im. Horzycy w Toruniu (2001), w teatrach krakowskich inscenizował dwukrotnie sztuki Mikołaja Gogola Rewizora w Teatrze Bagatela (2002) i Ożenek w Teatrze im. Słowackiego (2004). We wrocławskim Teatrze Polskim wyreżyserował spektakl Mit.Kordian według dramatu Juliusza Słowackiego (2005). W 2006 roku przygotował dla Teatru Bagatela (Scena na Sarego 7) Końcówkę, a 2007 roku zrealizował Othella, za którego na Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach został nagrodzony dwoma "Złotymi Mieszkami" oraz nagrodą dziennikarzy. W 2002 sięgnął po raz pierwszy po współczesny dramat przygotowując Życie Yasminy Rezy w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Dwa lata później w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie wyreżyserował komedię Ca-sting Rafała Kmity. W 2004 roku przedstawił uwspółcześnioną wersję Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta na II Festiwalu Sacrum-Profanum, a rok później na tym festiwalu wyreżyserował widowisko muzyczne Romeo i Julia z muzyką Sergiusza Prokofiewa.
W 2009 roku w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie wyreżyserował Beatrix Cenci Juliusza Słowackiego, która wygrała plebiscyt publiczności m.in. w kategoriach: najlepszy spektakl, najlepsza reżyseria.
W 2010 roku zrealizowany w Warszawie spektakl multimedialny Era Schaeffera (widowisko przygotowała Fundacja Przyjaciół Sztuk Aurea Porta) collage oparty na twórczości Bogusława Schaeffera, reprezentował Polskę na Festiwalu Fringe w Edynburgu, gdzie odniósł ogromny sukces zarówno wśród krytyki jak i widowni. Współzałożyciel imprezy - profesor Richard Demarco - powiedział, że od czasów Tadeusza Kantora nie widział nic lepszego. Portal Edinburgh Spotlight określił Erę Schaeffera jako "wspaniałe widowisko ku czci oryginalnego talentu".

O kilku lat reżyseruje dla stacji telewizyjnych koncerty, festiwale oraz telewizyjne show.

Magdalena Furdyna
Materiały Teatru
23 września 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia