Odważna Calineczka

"Calineczka" - reż: Adam E. Kwapisz - Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie

Calineczka z baśni Hansa Christiana Andersena kojarzy nam się z kruchą dziewczynką, która wiecznie wszystkiego się boi i wypłakuje swoje piękne oczy w nadziei, że wymarzony dzielny książę jakimś cudem wyratuje ją z kolejnych tarapatów, w jakie nieszczęśliwie się wpakowała. Tak jest w książce...

Teatr Dzieci Zagłębia postanowił jednak przełamać ów schemat wiecznie wystraszonej i delikatnej bohaterki, uciekającej od każdego następnego przyszłego małżonka. Calineczka w wersji będzińskiej – dzięki zasługom adaptatora, Dariusza Czajkowskiego – jest dziewczynką odważną i przebojową. Jej mikroskopijny wzrost nie jest dosłowny – jest mała, bo jest jeszcze małą dziewczynką. Buntuje się, kiedy mama nie pozwala jej samej wychodzić z domu ani pomagać w domowych pracach. Pragnie wydostać się z pokoju pełnego lalek i misiów – świątyni nudy. Pewnego dnia to jej pragnienie się spełnia – napotyka wielką ropuchę, która proponuje Calineczce małżeństwo ze swoim synem, księciem Żabem. 

Dziewczynka nie zastanawiając się dłużej odchodzi z Matką Żabą. Wszak lepsze to niż siedzenie w pokoju i nicnierobienie. Książę Żab jednak nie jest zainteresowany swoją narzeczoną i niepocieszona Calineczka ucieka z Chrabąszczem, oferującym jej, a jakże, małżeństwo. Małżeństwo z nim również się nie udaje, gdyż zazdrosne żony Chraba (miał już ich aż cztery) strąciły Calineczkę z korony drzewa, gdzie Chrab posiadał swoje M (czyli mieszkanie). W końcu nasza bohaterka trafia do mysiej norki, gdzie poznaje bardzo mądrego kreta, któremu proponuje małżeństwo! Kret jednak nie może przyjąć oferty Calineczki, gdyż... jest zakochany...  w swej sąsiadce Myszy. Dziewczynka zatem znów zostaje odtrącona i ze smutkiem odchodzi. 

Historia o Calineczce jest opowieścią o dojrzewaniu – zarówno małej bohaterki jak jej matki. Dla dziewczynki podróż jest próbką wejrzenia w dorosłe życie naszpikowane trudnymi wyborami, rozczarowaniem, przegraną (wszak odrzucają ją dwaj potencjalni mężowie). Matka zaś dojrzała do traktowania swojej córki nieco poważniej.  

Spektakl nie jest co prawda zbyt bogaty jeśli chodzi o scenografię (właściwie wcale jej nie ma), za to w świetny sposób wykorzystuje przestrzeń wielkiej, jak na teatr lalkowy, sceny będzińskiego Teatru. Pierwsza część opowieści odbywa się na proscenium – to tu znajduje się mieszkanie Calineczki, to tu odbywa ona rozmowę z matką, to tu wreszcie znajduje się królestwo Matki Żaby i Księcia Żaba (symbolizują je zielone dmuchane fotele). Drugi akt zaś ma miejsce na piętrowym rusztowaniu ustawionym w głębi sceny. Góra rusztowania pomyślana została jako korona drzewa, na której mieszkał Chrab – tam właśnie odbył się jeden z jego wytwornych balów. Zaś podzielony na dwie przestrzenie dół rusztowania służył do pokazania mysiej i kreciej norki.  

Wizualną sferę przedstawienia dopełniały barwne światła i – oczywiście – barwne lalki. Spektakl został bowiem tak skonstruowany, że przenikały się w nim dwa plany: plan żywy oraz plan lalek. Calineczkę grała jedna z aktorek, lalkami zaś byli bohaterowie, których napotykała na swej drodze. Do ich stworzenia autorzy spektakli użyli wiele fantazji – śmieszni są Matka Żaba (z uroczą, różową torebką!) i Książę Żab z zaaferowaną miną na pół twarzy, dostojny jest złocisty Chrab i jego wielobarwne żony, bura i cicha – polna mysz, smutny i nieco przerażający – pan kret. Warto jeszcze wspomnieć o pomyśle na matkę Calineczki – została ona przedstawiona za pomocą teatru cieni (wykorzystano efektowny trick ze światłem i parawanem).

Bardzo ciekawie wymyślone również tzw. przerywniki akcji, podczas których piątka aktorów została ubrana w czarne garnitury i z pobielonymi twarzami, wykonując liczne układy choreograficzne, śpiewała pięknie skomponowane i zaaranżowane piosenki, które bezsprzecznie podniosły atrakcyjność spektaklu. Sceny te, bardzo widowiskowe i naładowane energią, estetycznie odmienne, stanowiły udane dopełnienie przedstawienia o historii Calineczki.  

Jak się skończy opowieść? Czy będzińska Calineczka trafi wreszcie do domu i znajdzie swojego księcia z bajki? Tego nie zdradzę, zapraszając rodziców z ich pociechami na spektakl w jeden z zimowych weekendów. Uprzedzę jednak, że – również na koniec – autorzy spektaklu zostawili kilka zaskakujących momentów. Z pewnością nie jest to historia, jaką dobrze znacie!

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny
2 grudnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia