Ogrom emocji do szybkiego wykorzystania
"Mala smrt" - Divadlo Skutr z CzechTonącą w mroku polanę oświetlają rozmieszczone pośród trawy płomyki świec. Ta prosta, acz urokliwa sceneria stała się miejscem, w którym czeski teatr Divadlo Skutr zaprezentował spektakl "Mala smrt", jeden z ostatnich w ramach tegorocznej - 11. już edycji bytomskiej Teatromanii.
Oto trzech młodzieńców nadchodzi dziarskim krokiem od strony ciemnych alejek. Nieopodal zjawiają się trzy dziewczęta, mimiką i ruchami ciała wyrażając filuterną i nieco płochliwą ciekawość. Zaraz rozpocznie się gra pogoni i ucieczek, przywabiania połączonego z odpychaniem, mieszanka buntu i podległości. Krótko mówiąc, letnia noc tych sześciorga postaci ma upłynąć pod znakiem uwodzenia.
Każdy z młodzieńców podąża za wybranką, przywabia ją do siebie, kusi, adoruje. Ona sugeruje aprobatę, by za chwilę wywinąć się z jego objęć, skwitować sytuację śmiechem albo żwawo odskoczyć w bok. Z czasem atmosfera flirtu ulega stopniowemu zagęszczeniu, by ostatecznie znaleźć rozładowanie w nerwowej, sugerującej niemal próbę gwałtu szarpaninie lub wymierzonym partnerce/partnerowi policzku. Niezawodnym sposobem na zemstę tudzież ochłodzenie wybujałych temperamentów jest przymusowa kąpiel w wypełnionej wodą balii.
Podział na trzy damsko-męskie duety przełamany zostaje wyraziście przed finałową sceną widowiska, gdy to panowie zasiadają w solidarnym półkolu, ćmiąc leniwie papierosy, a uprzednio wrzucone do balii panie wyglądają zza jej obramowania.
Utarczki postaci częstokroć pozbawione są symultaniczności. Oglądając perypetie jednej z par widz nie musi nadmiernie skupiać się na pozostałych postaciach, które niemal zamierają w bezruchu. Pierwszy z usytuowanych w tle duetów układa się pod drzewem opromienionym światłem zawieszonego niedaleko lampionu, drugi z podziwu godną lekkością wchodzi na jedno z potężnych drzew okalających tę część przestrzeni parku.
Specyfika wypełnionej erotyką nocy pozostawia niewiele miejsca na słowa, które zastępują okrzyki, śmiech i głośne oddechy młodych ludzi. Muzyka sakralna, zwłaszcza ta rozbrzmiewająca tuż przed próbą zainicjowania stosunku, czyni kobietę postacią uprzywilejowaną w planie Bóstwa bądź Bóstw, dając jej tym samym przewagę, która szczególnie uwidacznia się w scenie finałowej. Wówczas to kruche i delikatne dziewczęta unoszą na plecach swoich kochanków, by następnie porwać ich w mrok nocy.
„Mala smrt” bawi, zaciekawia i – by nie zapomnieć o roli, jaką niesie za sobą tytuł spektaklu - przyzywa do rozkoszy. Aktorzy opuszczają polanę równie bezszelestnie, jak ją nawiedzili, pozostawiając zgromadzonym widzom światło świec, naprędce skonstruowane ognisko oraz ogrom emocji do szybkiego wykorzystania według własnych upodobań.