Okiem Obserwatora: "Czarna Komedia"

"Czarna komedia" - reż. Tomasz Sapryk - Teatr Kamienica, Warszawa

Na inaugurację cyklu obchodów swojego 10-lecia istnienia, Teatr Kamienica wybrał spektakl legendę - "Czarną komedię" Petera Shaffera!

W związku z tym mam dwie prawdy objawione:

Po pierwsze - czas upływa nieustannie.

Po drugie - przedstawienia teatralne (nie mylić z przedstawieniami teatru telewizji) są chyba najmniej wdzięczną dla artystów dziedziną sztuki. Po malarzach, rzeźbiarzach, grafikach, fotografach, czy filmowcach zostają materialne ślady, które są oglądane i oceniane nie tylko w okresie, w którym powstają, ale również przez następne pokolenia odbiorców. Ba! Właściwie odwieczną zasadą jest to, że współcześni z reguły wybrzydzają na te dzieła, które dopiero w miarę upływu czasu, zaczynają być doceniane nie tylko pod względem artystycznym ale często też i finansowym (rzeźby, obrazy, meble).

A sztuki teatralne? Czy widzieli Państwo jakiś spektakl w teatrze, a później po latach, to samo przedstawienie puszczane z taśmy filmowej, czy video? To są jakby dwa różne wydarzenia artystyczne!

No ale przecież czas płynie i ciągle dorastają nowe pokolenia widzów, które nie oglądały na żywo jakiś aktorów i spektakli i są zdane bądź na opowieści tych, którzy je widzieli, bądź na mechaniczne zapisy. O ile takie istnieją! Bo nawet w znakomitym zbiorze archiwalnym Instytutu Teatralnego - stworzonym i zgromadzonym przez Jerzego Karpińskiego - nie ma zarejestrowanych wszystkich sztuk, które już zeszły z afisza.

Z zobaczeniem na żywo dawnych mistrzów sceny, młodzież może mieć pewne trudności, ale na szczęście istnieją napisane i gotowe do kolejnych inscenizacji setki i tysiące sztuk i gotowych scenariuszy. I co pewien czas teatry sięgają po nie i podejmują odważne próby zmierzenia się z legendami.

Warszawski Teatr Kamienica, po "Kolacji na cztery ręce", chcąc stworzyć młodszym teatromanom szansę do poznania kolejnej scenicznej perły, a tym troszkę starszym, asumpt do porównań i wspominków, tym razem sięgnął po absolutny kanon i pozycję obowiązkową wśród wszystkich komedii teatralnych. Od chwili pierwszej inscenizacji w 1965 r., jest to jedna z częściej granych sztuk na świecie. W Polsce miała prapremierę we wrześniu 1968 r., w Krakowie, w Teatrze Starym im. Heleny Modrzejewskiej, w reżyserii Zygmunta Hübnera. Tu dwie ciekawostki: w Krakowie "Czarna komedia" grana była nie samodzielnie, tylko z "Niewinnymi kłamstwami", tego samego autora, a w Warszawie sztuka święciła triumfy, gdy była wystawiana w roku 1994, w reż. Marka Sikory, a następnie wznowiona w 2001 r. [reż. wznowienia Piotr Kruszczyński], w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hübnera właśnie. Wcześniej, w 1969 r. odbyła się warszawska prapremiera, w Teatrze Dramatycznym, w reżyserii Piotra Piaskowskiego.

W spektaklach tych aż roiło się od znamienitych nazwisk, np. w Krakowie grali: - m. in. Jan Nowicki, Anna Seniuk, Zdzisław Maklakiewicz w dublurze z Markiem Walczewskim, Mirosława Dubrawska; a w Warszawie, w Teatrze Dramatycznym - m. in. Wiesław Gołas, Janina Traczykówna, Ryszarda Hanin, Czesław Kalinowski, Wojciech Pokora, Danuta Szaflarska, Ryszard Pietruski; a w Teatrze Powszechnym - m. in. - Elżbieta Kępińska, Agnieszka Kotulanka, Katarzyna Skrzynecka, Kazimierz Kaczor, Piotr Machalica, Cezary Morawski, Andrzej Piszczatowski, Jerzy Zelnik, czy wreszcie występująca w inscenizacji wznowieniowej z 2001 r., w roli Carol Melkett - Justyna Sieńczyłło!

W Polsce, wszystkie pozostałe ośrodki teatralne również sięgały po tę sztukę co najmniej raz.

No i z takim to wezwaniem postanowił zmierzyć się Teatr Kamienica. Premiera "Czarnej komedii" odbyła się 17 września 2018 r. Jej treść znają na pamięć wszyscy miłośnicy teatru, więc w opisie tego spektaklu nie pozostaje nic innego, jak tylko skupić się na wrażeniach z tego wieczoru.

Oprócz legendy spektaklu, drugim wezwaniem dla Kamienicy była wielkość sceny. Do tej pory "Czarna komedia" grana była na dużych scenach (Teatry - Stary w Krakowie, Powszechny, czy Dramatyczny w Warszawie i inne). A więc scenograf musiał zaproponować funkcjonalne rozwiązania na dużo mniejszej przestrzeni, niż jego poprzednicy. Witek [tak jest w programie] Stefaniak wywiązał się z tego zadania bez zarzutu, a przy okazji zabudował scenę bardzo estetycznie i przyjemnie dla oka. Teatralną regułą jest ścisła współpraca scenografa z kostiumologiem i widać, że w tym spektaklu też tak było. Stroje Anety Suskiewicz są znakomite, a prawdziwą perełką jest ubiór Wieczorkowskiego! Leciutko przejaskrawiony ale nie za bardzo i fantastycznie dopasowany do granej postaci Harolda.

A skoro mowa o Wieczorkowskim, to przejdźmy do aktorów. W "Czarnej komedii" zdecydowana większość obsady jest dublowana. Tylko trójka aktorów nie ma zmienników. Są to: Elżbieta Jarosik (panna Furnival), Mateusz Damięcki (Brindsley) i Jan Wieczorkowski (Harold Gorringe). W spektaklu premierowym, w pozostałych rolach wystąpili: Anna Maria Jarosik (gra na zmianę z Andżeliką Piechowiak postać Carol Melkett); Marta Wierzbicka (Marieta Żukowska - Clea); Sebastian Konrad (Tomasz Sapryk - Georg Bamberger); Jacek Lenartowicz (Piotr Zelt - płk Melkket); Albert Osik (Jacek Kopczyński - Schuppanzigh). Cały zespół oglądany w spektaklu premierowym zasłużył na pochwałę. Wszyscy znakomicie ogrywają odwróconą sytuację z "ciemno - widno". A zadanie nie jest łatwe. Pół biedy poruszać się w prawie ciemnościach, tak jakby to była pełnia dnia, ale dużo trudniej w pełnym świetle udawać, że nic się nie widzi i trzeba poruszać się po omacku, z charakterystycznym, ostrożnym stawianiem kroków, szeroko otwartymi oczami utkwionymi gdzieś w przestrzeń, "macaniem w powietrzu" wysuniętymi rękami, czy mówieniem do kogoś, kto oczywiście jest w zupełnie innym miejscu. Żeby te wszystkie sytuacje były naprawdę śmieszne, muszą być wykonane perfekcyjnie i cały zespół to robi!. Ale mnie zdecydowanie najbardziej podobała się trójka aktorów: Elżbieta Jarosik, Jan Wieczorkowski i Mateusz Damięcki, ze szczególnym naciskiem na pierwszą dwójkę. Chociaż grają krańcowo różnie, to jest to ich spektakl! Wieczorkowski jest lekko przejaskrawiony, uosabia klasyczne wyobrażenie na temat postaci geja - ten ubiór! Ten sposób mówienia! Artykulacji i akcentowania! Te gesty! Pozy! Przyruchy! Mimika! Sposób chodzenia! Specyficzna ekspresja całej postaci zawłaszczającej przestrzeń dookoła siebie! Kawał znakomitej roboty! Jego zupełnym przeciwieństwem jest panna Furnival, w interpretacji Elżbiety Jarosik. Przeważnie wyciszona i na uboczu, ale nie radzę Państwu odrywać od niej oczu na dłużej, bo duuuużo stracicie. Jarosik cały czas gra całą sobą, a jak już wybełkocze coś, czy zbierze się do dłuższej przemowy, czyni to po mistrzowsku. Te dwie role podobały mi się zdecydowanie najbardziej!

Ponieważ pozostali oglądani na premierze aktorzy grają równie dobrze, widz otrzymuje to, po co przyszedł do Teatru Kamienica. Bardzo dobry spektakl, który ogląda się z dużą przyjemnością i na którym można wyśmiać się do woli. A po to właśnie Peter Shaffer napisał "Czarną komedię".

A ci, którzy widzieli poprzednie warszawskie inscenizacje, mogą sobie roztrząsać do woli, która z nich była lepsza?! Na zmianę z szukaniem odpowiedzi, kto wygrałby mecz: "Orły Górskiego", czy obecna reprezentacja w piłkę nożną?.

Każdy może wyrobić sobie własne zdanie!

Krzysztof Stopczyk
www.kulturalnie.waw.pl
25 września 2018
Portrety
Tomasz Sapryk

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...