Okulary i szczotka - poszukiwania (siebie)
„Pewnego długiego dnia" - reż. Luk Perceval - Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w KrakowieOd początku marca w Łodzi panuje teatralne święto - jubileuszowy, XXX Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, który potrwa do 19 kwietnia br. Kwietniowy powrót na festiwalową widownię po przerwie wielkanocnej otworzył spektakl z jednego z najważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych teatrów w Polsce.
Surowość białego pulpitu i chłód światła otwierają pierwszą scenę „Pewnego długiego dnia" w reżyserii Luka Percevala, by pozostać na teatralnych deskach do końca spektaklu. Samotny fotel nie zdołał ocieplić wizerunku scenicznego domu rodziny Tyrone'ów. Minimalistyczna scenografia materialna, za którą odpowiada Philip Buβmann, nie została wzbogacona o inne elementy, przez co biel tła jeszcze silniej obezwładnia spojrzenia widzów.
Kolor ściany i zimne, momentami jasnoniebieskie światło przywodzą na myśl pomieszczenia w domach dla psychicznie chorych. Kolorystyka ma uspokoić zszargane nerwy mieszkańców takich instytucji, a na scenie niepokojąco sygnalizuje by nie dać się zwieść pozornie rozkosznemu obrazkowi wtulonego w siebie małżeństwa: Mary i Jamesa (w tych rolach Małgorzata Zawadzka i Roman Gancarczyk).
Co więcej, kolorystyka pulpitu zawieszonego za plecami aktorów jest przeszywająca i obdzierająca - uwydatnia odkrywane stopniowo tajemnice, które skrzętnie starano się zataić przed innymi członkami rodziny nawzajem i przed wszystkimi wokół nich. Tak jak teatralna kurtyna podnosi się i ukazuje scenę, tak pewnego długiego, letniego dnia zasłony pozorów, kłamstw i niedomówień w czteroosobowej rodzinie Tyrone'ów opadają.
Rozchwiana emocjonalnie Mary nieustannie kłopocze się o swoje włosy i oczy: gdzie są moje szczotka i okulary? - pyta. Z jednej strony, jest ona zagubiona we własnym domu po niedawnym powrocie do niego, nie może odnaleźć swoich rzeczy. Jednocześnie niekończące się poszukiwania utensyliów można odczytać metaforycznie - długie włosy symbolizują siłę witalną, piękno i powodzenie życiowe. Gdzie one się podziały? Bez okularów może być trudno przejrzeć na oczy i dostrzec to, co utajone, odnaleźć siebie i prawdę. Bohaterowie Percevala nie potrafią zaakceptować rzeczywistości, poszukują odpowiedzi na wiszące nad nimi pytania, a jednocześnie sami tworzą kolejne obłudy i miraże kłamstw.
Być może jedyną postacią godną zaufania jest Cathleen (Paulina Kondrak) - młoda służka w osnutym mgłą domu państwa Tyrone'ów. To trzymająca się na uboczu obserwatorka rodzinnych poliszyneli. Większość spektaklu spędza w rogu przed proscenium, skąd przygląda się swoim chlebodawcom. W adaptacji Percevala pełni rolę przede wszystkim narratorki. Niepewnym głosem opisuje gesty Mary i Jamesa, a także ich synów: Edmunda (Mikołaj Kubacki) i Jamiego (Łukasz Stawarczyk). Warto docenić, że za przyczyną postaci Cathleen - a jednocześnie jej odtwórczyni - sztuka została uświęcona muzyką na żywo: melancholijnymi dźwiękami pianina umiejętnie budującymi nastrój.
„Pewnego długiego dnia" to teatralne studium rodziny w kryzysie, zmagającej się z uzależnieniami. Każdy z jej członków boryka się z problemami własnymi i osób mu bliskich, a toksyczny schemat przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, nawet gdy Tyrone'owie nie chcą tego przyznać. Spirala obwiniania się nawzajem, kłamstw i udawania rozrasta się. W gruncie rzeczy jest jednak silnie osadzona na uczuciach i głębokiej miłości, których bohaterzy tej historii nie potrafią wykorzystać. Zagubienie, poczucie bezradności, wyrzuty sumienia determinują ich zachowania.
Luk Perceval, czerpiąc z „Long Day's Journey into Night" autorstwa czterokrotnego laureata Nagrody Pulitzera - Eugene'a O'Neilla, tworzy czułe widowisko o tragicznej rodzinie.