Olśnienia

o tomikach Andrzeja Poniedzielskiego

"Wychodząc na scenę, wiem, że ludzie widzą przede wszystkim obraz nieszczęścia, ale pod tym wszystkim skrywam ogromną porcję miłej złośliwości pod adresem człowieka. Na scenie nie udowadniam, że coś jest źle, tylko pytam: czy to jest aby dobrze?

Jest we mnie element goryczy, ale myślę, że smutek trzeba nazwać i wówczas można sobie z nim bardzo łatwo poradzić” – wyjaśniał Andrzej Poniedzielski Przemysławowi Szubartowiczowi. Jeden z twórców rzadko dziś spotykanej inteligentnej satyry do niedawna istniał na literackim rynku wydawniczym tylko jako autor efemerycznego zbiorku z Biblioteki Bardów (wydanego w 1999 roku), teraz pojawia się nie tylko jako Andryou, melancholijny bloger-korespondent, ale i jako poeta-satyryk. Sam zresztą przyznaje, że nie czuje się poetą, a jedynie sobie poetyzuje, jednak dwa tomiki opublikowane przez wydawnictwo Jednocześnie nakazują zweryfikowanie skromnych autoocen. „Jednocześnie” i „Szumi czas” to zbiorki od strony edytorskiej i graficznej niezwykle wysmakowane, ale dopiero utwory Andrzeja Poniedzielskiego zapewniają odbiorcom prawdziwą intelektualną ucztę.

„Tak naprawdę już wszystko zostało powiedziane. Teoretycznie można by już dalej nic nie mówić. Jednak wciąż interesująca może być wypowiedź osobista, ta relacja z przesypania przez siebie tego, co się gdzieś tam zobaczyło. To taki kompleks Kolumba: nazwać po swojemu coś, co wszyscy widzieli już miliony razy. Jeśli się uda, jest dobrze. A jeśli to się spodoba komuś poza rodziną, jest jeszcze lepiej” – przekonuje Poniedzielski. Jego wiersze i piosenki składają się właśnie z prób ponownego nazwania zjawisk, które są powszechnie znane, do tego stopnia, że umykają już uwadze zwykłego człowieka. Tematy przewodnie to miłość, życie i tęsknota; spostrzeżenia filozoficzne okraszone są dawką melancholii, a od czasu do czasu łagodzone niespodziewaną a płynącą z rymu błahostką, przymrużeniem oka, żartem wolnym od banału. Brzmi to poważnie i niezbyt zachęcająco, lecz okazuje się, że tomiki Andrzeja Poniedzielskiego składają się z serii olśnień nad zwyczajnymi sprawami i emocjami, które na co dzień nie prowokują do zastanowienia. Autor bawi się dostrzeganiem niezwykłego w zwykłym, daje się prowadzić prostocie, która w lirycznej otoczce zaczyna wybrzmiewać jako głęboka i przejmująca ocena międzyludzkich relacji. Poniedzielski nie boi się sięgania po banalne obserwacje: dzięki umiejętności nazywania ich po swojemu, uzyskuje serię trafnych komentarzy. Jest w tym łagodność melancholii, jest intelektualny namysł ukrywany pod lekkimi frazami („podczas pisania myśli, a nie wymyśla” – tłumaczy Artur Andrus), jest skłonność do operowania humorem, a nie natrętną wesołością.

„Cóż, mogę powiedzieć, że ani śmiechu, ani smutku nie da się zbudować na prostych słowach... Proste słowa już same w sobie są smutne... Śmiech wiąże się ze smutkiem nierozerwalnie, bo smutek to po prostu radość inaczej” – przyznaje autor. Niezwykłość jego utworów polega na tym, że zapewniają aurę pięknej baśni, choć są bez reszty zanurzone w zwykłych pragnieniach, tęsknotach i lękach. Nie ma u Poniedzielskiego wydumania, jest za to zaduma nie tylko nad przemijaniem. Być może dlatego tak często powracają frazy związane z porami roku, rytm natury, z wpisanym weń rytmem życia człowieka. Poniedzielski wybiera postawę stoika, pogodzonego z losem, chociaż wciąż zaskakiwanego egzystencją jako taką. Autor podważa obiegowe opinie, by zaraz powrócić do punktu wyjścia, sprawdza stopień prawdziwości trywialnych spostrzeżeń i dociera do sedna skostniałych struktur frazeologicznych. Jednak nuta melancholii skrywa u niego zawsze chęć niesienia uśmiechu – łagodnego, nienachalnego, uśmiechu, który sygnalizuje pogodną akceptację wyroków losu. Jest Poniedzielski jednocześnie smutny i wesoły, nie męczy tanimi dowcipami, a skłania do myślenia. Z niespieszną kontemplacją świata bardzo dobrze komponuje się kontrastowy dziś pęd czasu: o potrzebie zatrzymania się i zamyślenia nad hierarchią wartości przypomina quasi-terminarz „Szumi czas” – w rzeczywistości świetnie pomyślany zbiorek wierszy, w którym pod pretekstem kalendarzowego rytmu opowiada autor o tym, co w życiu najważniejsze. „Szumi czas” to unikatowe zestawienie wydawnictwa ulotnego (kalendarz na 2012 rok) i uniwersalnych przesłań zawartych w tekstach. Kolejne zderzenie treści niosą w sobie zestawione z lirycznymi perłami sfotografowane nieistotne drobiazgi, a czasem nawet śmieci, które mogą mieć jedynie sentymentalną wartość – zasuszone liście, kapsle, stare klucze – fucnkjonują one obok wierszy kipiących od emocji i także odgrywają ważną rolę w zbiorku. W „Jednocześnie” jest zupełnie inaczej: tu utwory muszą wręcz konkurować z pomysłami i bardzo różnorodnymi grafikami, z krzykiem barw i natłokiem kształtów. W obu tomikach jednak słowo na powrót zyskuje należną sobie rangę.

„Nigdy więc nie zależało mi na stadionach, które poruszałbym jednym gestem, lecz na tych kilkudziesięciu osobach, które przyjdą na mój koncert i tak sobie poprzebywamy razem kilka chwil...” – wyjaśnia Poniedzielski, artysta niszowy. Do niemodnej postawy kabareciarza-outsidera dodaje on dzisiaj równie niemodną zabawę słowem, trochę na wzór Jeremiego Przybory. Lingwistyczne gry jednak nie dominują (jak choćby w satyrze Barańczaka), a dyskretnie uwodzą czytelników. W „Jednocześnie” oraz w „Szumi czas” takich słownych olśnień będzie sporo. Są one sprytnie ukrywane przez nagłe skojarzenia, rymowe echa, które kierują utwór w innym niż spodziewany kierunku – na granicy egzystencji i filozofii toczy się wyrafinowana zabawa. Z pozoru płynie ona z radości tworzenia i niemal dziecięcej fascynacji współbrzmieniami – naprawdę pozwala odkrywać głębsze sensy.

Taki jest Poniedzielski: jednocześnie bard i humorysta, jednocześnie poeta i satyryk, jednocześnie filozof i zwykły człowiek zadziwiony światem.

Iza Mikrut
Sztajgerowy Cajtung
31 lipca 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...