Omdlała ręka Reżysera

"Przyjaciel" - reż: Krzysztof Rekowski - Teatr Polski w Poznaniu

czyli felieton Iwony Torbickiej po premierze "Przyjaciela" w Teatrze Polskim

Dawno nie wyszłam tak zmasakrowana psychicznie z teatru, jak po wizycie na ostatniej premierze w Teatrze Polskim. A coś przeczuwałam, bo wyjątkowo nie chciało mi się iść do Malarni na "Przyjaciela" - spektakl, oparty na tekście wykorzystującym głośną w ostatnim czasie sprawę Olewników. Tekście, moim zdaniem, słabym. Wygrał on co prawda w tym roku konkurs "Metafory rzeczywistości", organizowany przez Teatr Polski, ale jak widać - nie jest to żadna gwarancja. Podejrzewam, że w jury zabrakło znawcy dramatu, który jasno powiedziałby: "Tekst sam się nie wybroni, będzie trudnym zadaniem dla reżysera". Dla Krzysztofa Rekowskiego, reżysera "Przyjaciela", okazał się zadaniem zbyt trudnym, mimo że nie jest debiutantem, na koncie ma spektakle realizowane w gdańskim Teatrze Wybrzeże czy szczecińskim Teatrze Współczesnym. W "Przyjacielu" ręki reżysera w ogóle nie widać. Kolejne sceny są do siebie bliźniaczo podobne, a nudnawego tekstu, upstrzonego masą prawd banalnych, nie można puścić na żywioł. Trzeba poszukać jakiegoś klucza. Nie wiem, czy Rekowski go szukał, a nawet jeśli - to nie znalazł. Grający rolę Jaco - "przyjaciela" zamordowanego Krzysztofa Olewnika, przedtem uprowadzonego przez dwa lata przetrzymywanego w piwnicy - Łukasz Chrzuszcz nie bardzo wiedział, co ma grać. Cynicznego kolegę, który maczał palce w uprowadzeniu, czy faceta, który pod wpływem podejrzeń o współudział w zbrodni wpadł w depresję maniakalną. W efekcie - powtarzane przez niego wielokrotnie te same zwroty brzmią śmiesznie, wręcz kabaretowo. Nie budują żadnego napięcia, zresztą cały spektakl jest go pozbawiony. Zabawna i absolutnie oderwana od rzeczywistości jest konwencja rozmowy Jaco ze Śledczym (Piotr Kaźmierczak) - wspólnie palą papierosy, piją kawkę, a czasem nawet zamieniają się rolami. Jest jeszcze rodzina Olewnika, też "opuszczona" przez reżysera. Ewa Szumska (siostra), Teresa Kwiatkowska (Matka) i Wojciech Kalwat (Ojciec) nie bardzo wiedzą, kogo mają grać. Ludzi brutalnie doświadczonych przez życie, których zawiedli politycy i prawo, ale którzy za wszelką cenę chcą wyjaśnić tajemnicę śmierci syna, czy ziejących nienawiścią do rzekomego "przyjaciela" oskarżycieli, którzy sami wydali już wyrok. Aktorzy pozostawieni samym sobie operują środkami, doskonale znanymi z innych spektakli. Ich zeznania do kamery są tak samo nudne, nie ma w nich za grosz scenicznej prawdy, jak wszystkie pozostałe sceny. Jedynym jasnym punktem spektaklu jest obraz filmowy, na którym bez słów przesuwają się twarze rodziny w dziwnych grymasach i zbliżeniach. On pozwala rozwinąć widzowi wyobraźnię, zobaczyć to, czego nie ma na scenie.

Iwona Torbicka
Gazeta Wyborcza Poznan
15 grudnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia