One Woman Show, czyli Karolina Piechota w oknie

Recital Karoliny Piechoty

Piechota pokazała spektrum kobiecego emploi, od kobiety zakochanej szczęśliwie do zakochanej nieszczęśliwie, bez wzajemności, bez przyszłości i żadnych złudzeń. Ze sceny przemówiła kobieta silna, demoniczna, uległa, upadła, trywialna, mądra, kobieca i męska. Koliber i tygrys, posługując się słowami z zapowiedzi recitalu

Premiera recitalu Karoliny Piechoty "Lady Vivi" miała miejsce w Teatrze w Oknie w ostatnią sobotę. Odbywała się przy dźwiękach głośnych i głośniejszych - bo lato, tłumy turystów - nieprzerwanie wdzierających się (dźwięki, nie tłumy) do wnętrza małej sceny Fundacji Theatrum Gedanense. Piechota postanowiła wieczorowo zabawić publiczność, przygotowując show z niemal kabaretową mieszanką szlagierów.

Początek recitalu zapowiadał, że będziemy mieli do czynienia z pełnymi zaskoczenia momentami, w których pewność widza, co jest prawdą, co graniem, zostaje wystawiona na próbę. Piechota pokazała spektrum kobiecego emploi, od kobiety zakochanej szczęśliwie do zakochanej nieszczęśliwie, bez wzajemności, bez przyszłości i żadnych złudzeń. Ze sceny przemówiła kobieta silna, demoniczna, uległa, upadła, trywialna, mądra, kobieca i męska. Koliber i tygrys, posługując się słowami z zapowiedzi recitalu. Im głębiej wchodziła w psychikę kobiety, tym skromniej wyglądał jej kostium, którego poszczególne elementy rozrzucone były po całej przestrzeni. Widownia stawała się wielokrotnie sceną, ponieważ aktorka wchodziła w dyskurs z widzem, potrzebowała go jak lustra, towarzysza, kumpla. Wykorzystała okno, aby przyciągnąć uwagę przypadkowych przechodniów. Widz osiągnął wrażenie, że ma do czynienia z artystką totalną.

Karolina Piechota przy współudziale pianisty Ignacego Jana Wiśniewskiego zaprezentowała różną stylistykę muzyczną i tekstową. Rozpoczęła od utworu "Motylem jestem", który stopniowo "przerabiała" wokalnie, dając niebanalny wyraz słowom piosenki najbardziej znanej w wykonaniu Ireny Jarockiej. W kalejdoskopie zainteresowań znalazły się jeszcze między innymi "Jenny piratka, czyli marzenia pomywaczki" Elżbiety Wojnowskiej, "Ja jestem Twoja Marylin Monroe" autorów Janczarskiego i Grechuty, "Zapomniałam" do muzyki sióstr Sipińskich, czy "Hit the Road Jack" utwór znany z wykonania Raya Charlesa, piosenka "koleżanki" Elli (Fitzgerald), no i wyjątkowe "Be Italian" z musicalu "Nine". Skala głosu artystki zdawała się nie kończyć, ponieważ swobodnie przechodziła od lirycznego piano po operowy śpiew i rockowe wstawki, przypominając niezwykłe spotkanie Skin i Pavarottiego, czyli wild at the opera. Nieprzypadkowo energia, która rozpiera wykonawczynię, jest ogromna, wszak aktorka pochodzi z Kozienic.

Karolina Piechota pokazała w sposób wyjątkowy i odważny własną interpretację stosunków damsko-męskich, panując nad głosem, spotkaniem z widzem i całością. Mądrze wchodziła w interakcje z widzem, zachęcając go, przywołując, przekomarzając się z nim, puszczając oko. Pozwoliła sobie w sposób dojrzały na swobodę sceniczną, dopuszczając do słów i gestów zarezerwowanych wyłącznie na dany wieczór i konkretną publiczność, zawsze inną. W trójmiejskim środowisku artystycznym ta młoda, znacząco utytułowana (festiwale filmowe w Gdyni i Kairze) i rozpoznawalna artystka, pokazała inny wymiar aktorstwa, "narażonego" na bezpośredni kontakt z publicznością, ocenianego natychmiast, nie pozostawiającego złudzeń co do jakości i energii tego, o czym chce się powiedzieć, wyczerpującego, ale i mogącego przynieść pełną satysfakcję z formy i odwagi artystycznej. Cieszy duża otwartość i dojrzałość w sięganiu do tradycji, starsi lub po prostu bardziej obeznani widzowie z łaskotliwą satysfakcją mogą wyławiać liczne nawiązania i konteksty, choćby scena z rękawiczką pięknie korespondowała z nieśmiertelną sceną z filmu "Gilda" z udziałem zdecydowanie ciekawszej od Monroe Rity Hayworth.

Jako reżyser podpisał się pod propozycją Adam Nalepa, dla którego praca nad kameralnym projektem muzycznym jest pewnie miłym relaksem po żywo komentowanych "Czarownicach z Salem", w których muzyka także odgrywa ważną rolę. Choć autorzy trochę się krygują, mówiąc, że sobotnie przedstawienie to ciągle otwarty projekt, a oficjalna premiera może się odbyć i za kilka lat, to z pełną odpowiedzialnością można traktować show Piechoty za dzieło godne wielokrotnego ujawniania, lepszej promocji i zdecydowanie innych warunków niż te, które zaproponowano nam w drugą sobotę lata 2013 roku. Cieszy powrót Karoliny Piechoty do Trójmiasta: oby na dłużej, oby częściej.

Karolina Piechota, Lady Vivi. Reżyseria: Adam Nalepa. Teatr w Oknie, 29 czerwca 2013.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
3 lipca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...