Opera do remontu

potrzebne będzie dofinansowanie

Nowy budynek Opery Krakowskiej okazał się niebezpieczny, a także niefunkcjonalny i niewygodny, zarówno dla pracowników, jak i widzów. Budynek nie spełnia w pełni swoich funkcji. Potrzebny jest mu solidny remont, który przede wszystkim zapewni bezpieczeństwo widzów i pracowników, a także podniesie kulturę pracy i użytkowania budynku.

Najpilniejszą sprawą jest wykonanie systemu oddymiającego, co ma kosztować według wstępnych szacunków ok. 1,6 mln zł. W tej chwili - to warunek postawiony przez strażaków - przy pełnej widowni, nad bezpieczeństwem publiczności czuwa wynajęta specjalistyczna firma, zatrudniająca strażaków, którzy w razie pożaru mają przeprowadzić sprawną ewakuację. A to kosztuje teatr ok. tysiąc zł za każde przedstawienie.

Lista niezbędnych prac, które doprowadzą do normalnego funkcjonowania teatru jest długa, a kolejne miesiące użytkowania budynku przyczynią się zapewne do jej powiększenia.

- Rok temu podczas posiedzenia zespołu inwestycyjnego powiedziałem, że przez najbliższe trzy lata będzie trzeba jeszcze ten budynek doinwestować około 10 milionami zł. Moje słowa, niestety, się potwierdzają - mówi Bogusław Nowak, dyrektor Opery Krakowskiej.

Już wiadomo, że należy zrobić dwa dodatkowe wejścia na parter sali, bo do tej pory wyjście z widowni zajmuje czasem 10 minut, a także zmienić nawierzchnię placu przed teatrem ze śliskiej i niebezpiecznej na chropowatą, bo po każdym deszczu pracownicy opery muszą ustawiać tablice ostrzegawcze.

Trzeba także zrobić coś z bufetem pracowniczym, bo z obecnego uciążliwe zapachy kuchenne docierają na scenę i na widownię. Należy również zmienić usytuowanie garderób, gdyż znajdujące się na ostatnim piętrze są za daleko od sceny. Powinno się także wygospodarować jeszcze jedną salę prób i poprawić dwie obecne, które nie spełniają wymogów akustycznych. Teraz próby muszą się odbywać w wynajętych salach.

- Jestem wściekły, bo teatr nie działa normalnie, a wszystko się obraca przeciwko mnie. Wszystkie te problemy można było ustalić na etapie projektu wnętrz, do którego nie miałem wglądu, a który został przyjęty przez mojego poprzednika - mówi dyrektor Nowak.

Romuald Loegler, projektant budynku, nie chce się wypowiadać w tej sprawie, twierdząc, że wszelkie kłopoty wynikają albo ze złego wykonania, albo z braku kultury użytkowania budynku.

Tymczasem dziś rozpoczyna się proces przeciwko Piotrowi R., byłemu dyrektorowi Opery Krakowskiej, oraz Rafałowi R., kierownikowi działu inwestycji. Obaj podejrzani są o przyjęcie łapówki i płatną protekcję.

Nowy gmach powinien zostać wyremontowany i doinwestowany, a to pochłonie ok. 10 mln zł.

- Nadal twierdzę, że to cud, że mamy budynek Opery Krakowskiej za 106 mln zł. Budowana opera w Białymstoku pochłonie 70 mln, ale euro - mówi Bogusław Nowak, dyrektor Opery Krakowskiej. - W tej chwili działamy w takich warunkach jak w Teatrze Słowackiego. Musimy wiele zmienić, by osiągnąć niezbędny komfort pracy. Utworzyliśmy plan koniecznych zmian, choć nie jest tak, jak napisał "Dziennik Polski" w sobotnim wydaniu, że operze grozi zamknięcie - dodaje.

Najpilniejszym problemem do załatwienia jest zbudowanie instalacji oddymiającej i wymiana na ognioodporne ośmiu drzwi wejściowych na widownię. Taki warunek postawili miejscy strażacy, dopuszczając do użytkowania budynek w grudniu zeszłego roku.

- Chcieliśmy mieć projekt tej instalacji do końca marca, ale biuro projektowe nie dotrzymało oczekiwanego przez nas terminu. Po kilkudziesięciu spotkaniach i rozmowach, 21 maja otrzymaliśmy go, ale okazał się niekompletny. Do dziś czekamy na uzupełnienia - mówi Bogusław Nowak. - Aby zyskać na czasie w połowie maja wystąpiłem z pismem do marszałka o przyznanie pieniędzy na tę realizację. Szacunkowy koszt oceniliśmy na 1,6 mln zł.

W tym tygodniu radni Komisji Budżetu, Mienia i Finansów Sejmiku Województwa Małopolskiego postanowili jednak najpierw wyjaśnić, ile dokładnie będzie trzeba dopłacić do Opery Krakowskiej. Sprawa ma się rozstrzygnąć w połowie czerwca.

Wtedy pewnie radni dowiedzą się, że lista wad budynku jest długa: zbyt mało drzwi na parterze widowni, śliska nawierzchnia przed wejściem do budynku, wąskie korytarze na zapleczu, gdzie nie mogą się minąć muzycy niosący instrumenty, zbyt małe garderoby, niefunkcjonalne pomieszczenia dla administracji, bo zamiast planowanych w pokojach trzech lub dwóch biurek mieszczą się tylko dwa lub jedno, śmierdzący bufet na zapleczu sceny, z którego wyziewy niekoniecznie pasują do "Don Giovanniego" Mozarta, złe akustycznie sale prób.

Nie wszystkie wady budynku zostały już dostrzeżone. Nie wszystkie także będzie można usunąć. Te, które nadają się do naprawy, wymagać będą dużych pieniędzy. Operze potrzebne będzie także dofinansowanie na zakup większej ilości reflektorów, którymi mogłaby niwelować skutki złego rozmieszczenia przez projektanta istniejących już świateł.
(mi)

Agnieszka Malatyńska- -Stankiewicz
Dziennik Polski
29 maja 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia