Opera to moje życie

rozmowa z Wiesławem Ochmanem

Rozmowa z Wiesławem Ochmanem, przewodniczącym jury II Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. A. Didura.

Łukasz Karkoszka / FMK/ Dziennik Teatralny: Zacznijmy od kwestii podstawowej: czy konkursy wokalistyki operowej są potrzebne młodym śpiewakom? Wiesław Ochman: Takie konkursy są niewątpliwie potrzebne - są pewną formą przeglądu polskiej wokalistyki operowej. Natomiast dla młodych ludzi, jest to niebywała okazja do zaprezentowania swoich wokalnych umiejętności, co może zaowocować ewentualnym angażem do teatru operowego. Poza tym, śpiewak poprzez konkurs uzyskuje wiedzę na temat swoich umiejętności, np. zdobywca Grand Prix ma pewność, że podąża właściwą drogą. Konkursy, a zwłaszcza czysto operowy konkurs im. A. Didura, są wokalistyce operowej niezwykle potrzebne. FMK: Podczas tej edycji konkursu, organizatorzy obniżyli wiek uczestników do trzydziestu lat, słusznie? W.O.: Górna granica wieku uczestników - moim zdaniem - powinna wynosić trzydzieści dwa lata. Należy pamiętać, że jest to konkurs nie tylko dla studentów, ale także dla śpiewaków operowych. Trzydziestodwuletni soliści śpiewający w teatrach operowych, bardzo często nie mają zbyt długiego stażu, dlatego też ich udział w konkursie jest jak najbardziej wskazany. FMK: Są Państwo już po drugim etapie przesłuchań. Jak Pan ocenia poziom uczestników konkursu? W.O.: Muszę przyznać, że poziom tegorocznego konkursu jest najwyższy, z wszystkich dotychczasowych edycji, które pamiętam. Jako jury mamy bardzo poważny problem, gdyż mamy do czynienia ze wspaniałymi głosami operowymi. W wielu przypadkach są to głosy na światowym poziomie. Naprawdę, poziom jest nadzwyczajny. FMK: Czy dobry głos wystarczy, by odnieść sukces w teatrach operowych? Pytam o to dlatego, ponieważ w trzecim etapie konkursu od uczestników wymaga się wykonania arii z wykorzystaniem elementów gry aktorskiej. W.O.: Opera końca XX i początku XXI wieku jest zdecydowanie inną operą niż była w XIX wieku. W tej chwili, m.in. wskutek rozwoju mediów masowych np. telewizyjny spektakl operowy jest wielkim widowiskiem - dane sceny filmowane są z ujęć sześciu kamer, następnie wybiera się najlepsze ujęcia i odpowiednio montuje. Dzięki temu melomanii opery dostają obraz tego, jak powinna wyglądać dobra opera. W związku z tym, my jako jury, chcemy przyjrzeć się tym młodym ludziom i zobaczyć, czego się można po nich spodziewać na scenie. Interesuje nas to, czy i w jaki sposób potrafią przekazać zapis partytury. Moim zdaniem, opera nie polega tylko na tym, że się wychodzi na scenę i śpiewa - chyba, że ma się taki głos, który "powala na kolana". Obecnie poszukuje się jednak takich śpiewaków, którzy potrafią nie tylko muzycznie zaistnieć, ale także potrafią pokazać pewne wartości ukryte pod nutami. Chodzi tutaj o pokazanie skomplikowanej psychiki bohatera czy też sytuacji, w której się znalazł. Przykładowo, jeśli ktoś śpiewa arię Filipa z opery "Don Carlos", to musi pamiętać o tym, że jest to aria, która w jednym momencie jest smutna, by znów za chwilę zamienić się w prywatne rozmyślania Filipa, które na końcu przemieniają się w wybuch żalu. Śpiewak musi umieć to pokazać. Poza tym, bardzo ważny jest ruch sceniczny, czyli to, jak śpiewacy poruszają się po scenie. W solistę podczas spektaklu wpatrzona jest cała publiczność i to przed nią musi zdać egzamin: z gestu, mimiki, głosu i muzykalności. FMK: Czy w dzisiejszych czasach śpiewakowi operowemu łatwiej jest odnieść sukces? W.O.: Dzisiaj granice są otwarte dla wszystkich. Gdy zaczynałem swoją przygodę z operą, to musiałem przechodzić przez swoiste "sito eliminacyjne", tzn. w PAGART-cie była komisja złożona z trzech osób: przedstawiciela Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Kultury i PAGART-u i to oni decydowali o tym, czy mogę jechać zagranicę czy nie. Zawsze trzeba było mieć wszystkie dokumenty i wizy przygotowane. W czasach PRL-u, wszyscy artyści z Polski, którzy "na Zachodzie" robili karierę, musieli umieć dwa razy więcej niż "miejscowi artyści". Tylko w ten sposób można się było wybić. Obecnie, by podróżować wystarczy mieć paszport. Świat dla Polaków jest otwarty. FMK: Konkurs wokalistyki operowej to dobry moment na postawienie pytania o kondycję polskiej opery. Czy nasze teatry operowe są dobrą marką na świecie? W.O.: W Polsce mamy, naprawdę, dużo bardzo dobrych śpiewaków operowych, w czym ogromną zasługę mają szkoły muzyczne. Biorąc pod uwagę, chociażby uczestników tegorocznego konkursu Didura, to śmiało mogę powiedzieć, że przynajmniej trzech, czterech śpiewaków swoimi umiejętnościami jest na najwyższym, światowym poziomie. Jestem przekonany, że jeśli będą nadal intensywnie pracować nad głosem, repertuarem, to zrobią wielką karierę. Jeżeli w naszym kraju pojawia się talent operowy, to jest on inny od wszystkich. Jest to efekt - nie waham się tego powiedzieć - większej wrażliwości. Natomiast jeśli chodzi o polską operę, to jej poziom jest przyzwoity. Proszę pamiętać jednak o naszych ograniczeniach finansowych. Polskie opery, nie mają tak jak, na przykład Metropolitan Opera w Nowym Yorku, do dyspozycji dziewięćdziesięciu milionów dolarów. FMK: Coraz częściej, w spektaklach operowych, pojawiają się nowatorskie, często kontrowersyjne rozwiązania sceniczne, ot choćby nagość na scenie. W.O.: W ciągu ostatnich trzech miesięcy obejrzałem kilka przedstawień dramatycznych i zakładałem się z przyjaciółmi, czy choć jeden spektakl pozbawiony będzie nagości - niestety, nie było takiego przedstawienia. Już podczas studiów reżyserskich w Hamburgu - których byłem słuchaczem - Götz Friedrich, który był moim profesorem, powiedział: "Jeśli nie wiesz, co zrobić na scenie, to rozbierz aktora i ludzie się tym zajmą". Rozbieranie na scenie bez potrzeby to jest to tylko tania sensacja. Obecnie zbyt wielką wagę przywiązuje się do efektowności i widowiskowości przedstawienia, co jednak nie ma w sobie głębszego sensu. Opera jest najpiękniejszym gatunkiem sztuki, bo jednoczy w sobie wszystko: malarstwo, architekturę, mowę, śpiew, aktorstwo, kostiumy, scenografię. Do tego wszystkiego dochodzi wspaniała muzyka. Z połączenia tych wszystkich elementów powstaje prawdziwa sztuka. Jednak współcześnie jesteśmy świadkami zaniku np. malarskiej scenografii na rzecz scenografii technicznej. Stosuje się więc na scenie rusztowania, wyciągi, światła. Tylko po co? Czy tylko po to, by pokazać widzowi możliwości techniczne danej sceny? - nie w tym rzecz... Jestem przekonany, ze jest to tylko pewna moda, która przeminie. FMK: Może kontrowersyjne przedstawienia operowe są sposobem na przyciągnięcie młodych widzów? W.O.: Młodych widzów do opery można przyciągnąć w inny sposób - niekoniecznie rozbierając ludzi na scenie. Nie chodzi też o to, żeby młodzież utożsamiała operę z kapelą rockową. Oczywiście, że opera bywa archaiczna, ale można przyciągnąć widza zadziwiającym, acz "ludzkim" wystawieniem - trzeba tylko znaleźć na to metodę. FMK: I na koniec, bardziej osobiste pytanie - opera to dla Pana...? W.O.: Opera to moje życie, a malarstwo to moja pasja. Ł.K.: Dziękuję za rozmowę.

Łukasz Karkoszka
Dziennik Teatralny Katowice
4 maja 2008
Portrety
Wiesław Ochman

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia