Opowiedz mi o miłości
"Iluzje" - reż. Agnieszka Glińska - Teatr Na Woli w WarszawieWyrypajew jest na topie. Po autorskich dramatach "Lipiec" i "Taniec Delhi", które wyreżyserował w Teatrze na Woli oraz w Teatrze Narodowym, przyszedł czas na kolejny tekst. "Iluzje" mówią o poszukiwaniu miłości, jej różnych wcieleniach, o trudno wyczuwalnej granicy między jeszcze miłością, a już zwyczajnym przywiązaniem do drugiej osoby. I o tym, że miłość nie ma daty ważności. Czasem nie wiemy jak kochamy. Jeszcze częściej nie wiemy czy kochamy, czy to raczej emocje się nami bawią. Z tekstem rosyjskiego dramatopisarza zmierzyła się Agnieszka Glińska
Spektakl stwarza wrażenie niezwykle kameralnego. Aktorzy zasiadają przy niewielkim stole. Gra na żywo muzyka Ygora Przebindowskiego. Początkowo kojarzy się to z programem typu talk-show. Zapoznają publiczność ze swoją opowieścią. Dwa zaprzyjaźnione małżeństwa opowiadają swoją historię miłosną. Wersji jest jednak więcej niż par. Każdy z bohaterów inaczej wspomina bowiem wspólne lata. Teraz, kiedy ich życie wyraźnie zmierza ku końcowi i czują na plecach oddech śmierci, zaczynają wątpić w uczucie, które przez ponad 50 lat uznawali za pewne i niepowtarzalne.
Danny (Łukasz Lewandowski) i Sandra (Dominika Ostałowska) oraz Margaret (Dorota Landowska) i Albert (Krzysztof Stroiński). Danny na łożu śmierci dziękuje swojej żonie ze spędzone wspólnie lata. Sandra zdaje sobie sprawę, że od zawsze kochała najlepszego przyjaciela swojego męża - Alberta, ale nie mogła rozbijać jego związku. Niby banalnie. Jednak do banału na scenie daleko.
Opowieści dozowanych w prostej wersji, z dużym poczuciem humoru publiczność wysłuchuje w totalnym skupieniu. I nietrudno odnajduje znajome tęsknoty, pragnienia, doznania, dylematy.
Reżyserka daje aktorom niełatwe zadanie, ogranicza im przestrzeń gry. Znaczną część spektaklu bohaterowie siedzą w fotelach, co dla aktora jest nie lada wyzwaniem. Ich mowa ciała musi zostać sprowadzona do minimum. Ale doskonale dają sobie z tym radę. Zachwycają przede wszystkim Lewandowski i Ostałowska.
Glińska kolejny raz udowadnia, że za pomocą prostych środków w realizacji spektaklu można pokazać głębię tekstu i jego przesłanie. Nie potrzeba do tego wymyślnej scenografii, strojów i efektów specjalnych. Ważne jest to, co bohaterowie mają nam do powiedzenia. A mówią słowami duszy niejednego z nas… Mistrzowskie wydanie lekcji miłości i dojrzałości.