Opowieść, która wydarza się w dotyku

"Skin Hunger" - reż. Joe Alter - Teatr Polski we Wrocławiu - 2021-08-20

„Tylko dotknięci możemy pomyśleć. Władza dotyku jest pierwszą i najbardziej trwałą władzą, która nam przysługuje: dotyk tracimy najpóźniej, zyskujemy zaś najwcześniej. (...) Granice nas samych nakreśla naskórek, określając jednocześnie nas i świat. Skóra jest granicą, miejscem, w którym następuje spotkanie nas samych z tym, co obce".

W jednym ze swoich tekstów Jerzy Grotowski stawia pytanie o to, na czym polega istota wydarzenia teatralnego, co wyróżnia teatr spośród innych sztuk. Istoty tej dopatruje w swoiście pojętej rytualności: aktorzy, korzystając z dobranych środków artystycznych, uobecniają na scenie określone sensy, które są doświadczane przez publiczność. Gra aktorska jest tak autentyczna, że widz zostaje zaangażowany w wspólne przeżywanie prawd, mających źródłowy charakter dla każdego człowieka.

Spektakl Skin Hunger wydaje mi się przykładem takiego wydarzenia. Twórcy zapraszają widza do poszukiwania źródeł doświadczenia, do wyjścia poza słowa i utarte stereotypy. Pragnienie dotyku jest fundamentalne dla ludzkiej egzystencji, definiuje naszą naturę. Możemy powiedzieć, że odkrywanie swojej własnej podmiotowości, przeżywanie świata zewnętrznego, przestrzeni, czasu, drugiej osoby, społeczności ma miejsce właśnie przez dotyk. W zetknięciu naszej skóry z bodźcami zewnętrznymi rodzimy się my i nasza świadomość. Przedstawienie jest swego rodzaju studium powstawania doświadczeń, wędrówką od ich źródła aż po ukazanie procesu budowania tak złożonych relacji jak przyjaźń czy miłość.

Scena przy Dworcu Świebodzkim ma swój specyficzny urok – stanowi o nim arkadowa konstrukcja, typowa dla tego miejsca. Dzięki niej przestrzeń gry aktorskiej podzielona jest na dwie części: miejsce za arkadami – tworzy głębię i perspektywę, oraz część „właściwą", przed widownią. Sam spektakl składa się z kilku aktów, a każdy z nich odpowiada poszczególnemu etapowi rozwoju pragnienia dotyku oraz konstytuowania się tożsamości.

U źródeł tożsamości, czasu i przestrzeni
Kiedy widzowie zajmują miejsca na widowni, słychać subtelną muzykę, przypominającą podmuchy wiatru. Scena spowita jest w delikatną mgłę oraz ciepłe światło. Widz czuje się tak, jakby znalazł się w bezpiecznym domu, a na zewnątrz wiał silny wiatr. Przywodzi to nam myśl dzieciństwo, można łatwo przenieść się w czasie do momentu, kiedy pierwsze odczucia budowały naszą świadomość. Za arkadami, w mgle pojawiają się aktorzy. Każdy z nich wychodzi kolejno na scenę główną, by zatańczyć swoją „partyturę". W tej części spektaklu tancerze odgrywają swoje role pojedynczo. I tak zaczyna się rytuał i magiczna podróż do głębi naszych doświadczeń. Każda z postaci poprzez taniec ukazuje historię odkrywania własnego ciała. Proces ten dokonuje dzięki odczuwaniu jego granic, poprzez dotyk, w zmaganiu się z przestrzenią i jej oporem. Tak, jakby przestrzeń nie istniała inaczej, niż w relacji do granic ciała, jakby konstytuowała się w tej konfrontacji – każdy gest aktora określa ją na nowo. Widzimy przestrzeń, która uwalnia i przyjaźnie się otwiera, będąc tajemnicą, ale też taką, która jest granicą i opresją, przygniata swoim ciężarem, czy inną, która jest obojętną pustką, w końcu taką, która bezpiecznie otula ciało. Ruchy tancerzy są płynne, organiczne – momentami mamy wrażenie, że ciała stają się roślinami, dłonie zamieniają się w rozkwitające kwiaty. Będąc u źródeł przeżywania, kształty i formy wydają się być wolne od zamykających definicji – płynnie przechodzą jedne w drugie, nie przybierają znaczeń z zewnątrz, ale są samą istotą znaczenia – twórczością. Daleko tu jeszcze do ustalonych konwencji, utartych gestów obarczonych znaczeniami, do definicji.

Jest za to eksperyment, świeżość odkrywania tego, co nowe, trochę jak gra, zabawa dziecka po raz pierwszy poznającego własne ciało. Wszyscy kiedyś mieliśmy udział w tym rodzaju doświadczenia, tylko zatarło się ono w naszej pamięci pod ciężarem schematów. Akcja jednak powoli ewoluuje i z czasem w ruchach tancerzy zaczynamy dostrzegać pragnienie drugiej osoby. Tworzą oni takie figury, jakby pozostawiali miejsce dla innego człowieka – choć są na scenie sami, każdy z osobna, sprawiają wrażenie, jakby tańczyli z niewidzialnymi partnerami, obejmowali czy dotykali nieistniejących ciał. Pojawia się dążenie do spotkania z innym a wraz z nim poczucie tożsamości. Te dwa elementy nie istnieją bowiem oddzielnie. Nie ma tożsamości bez chęci spotkania z czymś, co jest nieosiągalne. Z pragnieniem rodzi się też poczucie celowości, dążenia do czegoś – możemy więc powiedzieć, że konstytuuje się czas: w oczekiwaniu na spełnienie, na drugą osobę. Tu wszystko się zaczyna.

Pragnienie spotkania
W drugiej części aktorzy występują na scenie najpierw w parach, a następnie wszyscy razem. Tańczą obok siebie, zbliżają nieśmiało jeden do drugiego, jakby starali się wypełnić miejsce partnera w tańcu, niemniej nie dotykają się, choć czasem ich skórę dzielą tylko milimetry. Na tym etapie dystans do drugiej osoby nie jest jeszcze pokonany, choć postacie wydają się do tego zmierzać, tworząc złożone konfiguracje, dostosowując swoje ciała do ciał partnerów. Ich ręce nie błądzą już w zupełnie pustej przestrzeni – niemniej wydaje się ona nieprzekraczalną granicą w dążeniu dosięgnięcia drugiej osoby. Możemy powiedzieć, że głównym tematem tego aktu jest dystans, napięcie, jakie rodzi się z pragnienia bliskości, kontaktu z czymś, co jeszcze nie jest poznane, lecz co istnieje i co rozbudza ludzką ciekawość pozostając bardzo blisko, jednak za nieprzekraczalną granicą. W tej kilkumilimetrowej przestrzeni między jednym a drugim ciałem rozwija się cała historia walki o wyjście poza własne ja, rodzą się emocje i uczucia.

Doświadczenie Innego
W kolejnej części aktorzy przełamują wcześniejsze ograniczenia – patrzą sobie w oczy, pojawia się dotyk drugiej osoby. Nawiązują się pierwsze relacje, takie jak przyjaźń, miłość, ale też walka i rywalizacja. Widzimy ludzi, którzy z fascynacją i zaciekawieniem, poprzez dotyk odkrywają ciała innych. Jest tu też piękny fragment, kiedy wszyscy razem wykonują rytmiczny taniec, a doskonale zsynchronizowane ruchy pokazują, że tworzą już jakby zorganizowaną społeczność. W końcu puste miejsca, które w pierwszych częściach sztuki zastępowały obecność partnerów, teraz zostają wypełnione przez drugą osobę. Szczególne wrażenie tworzą sceny w końcowej części spektaklu, kiedy wszyscy aktorzy obejmują się wzajemnie odkrywając wartość bycia razem. Pojedyncze ciała – kwiaty z pierwszego aktu zamieniają się w złożone katedry ciał chroniące w sobie metaforyczną prawdę o istnieniu.

Dotyk piękna
Specyficzna atmosfera spektaklu uwydatniona jest przez ciepłe światło, które padając na określone części sceny, na tańczących aktorów, sprawia, że niektóre fragmenty ogląda się tak jak obrazy Caravaggia, co tworzy bardzo ciekawy, estetyczny efekt. Światło wydobywa postaci z ciemności, z mgły dokładnie tak, jak dzieje się w procesie przypominania, jakby na granicy między jawą i snem.
Na szczególną uwagę zasługuje też muzyka, doskonale współistniejąca i zharmonizowana z grą aktorów. Kompozycja zmienia się wraz z dramaturgią spektaklu. Na początku jest lekko tajemnicza, ale spokojna, przypomina wiatr. Z czasem pojawia się w niej niepokój, jednostajny rytm niczym bicie serca, po czym współgra ona z fascynującym doświadczeniem odkrywania inności, by na końcu wyrażać rodzące się uczucia do drugiej osoby, takie jak miłość czy przyjaźń. Muzyka doskonale uobecnia emocje: bezpieczeństwo, niepokój, ciekawość, zachwyt, niepewność, radość.
Aktorzy przekonują swoją autentycznością, zaangażowaniem, dynamiką. Ich ruchy są płynne, bardzo dobrze dopracowane, twarze doskonale oddają emocje.

Kompozycyjnie spektakl jest też perfekcyjnie zorganizowany: możemy tu mówić o ramowej strukturze, która rozwija się z każdą częścią sztuki. Początkowo aktorzy występują sami: świadomość i poczucie tożsamości rodzą się najpierw w ich konfrontacji z otaczającą przestrzenią, z jej oporem, który odczuwalny jest przez skórę jako granicę między nami a światem. Dopiero, gdy poznamy nasze ciało, pojawia się stopniowo pragnienie Innego. Pragnienie to dopełnia się w końcowej części spektaklu, gdy poprzez drugą osobę aktorzy poznają sami siebie w relacjach. Jesteśmy tylko o tyle, o ile poznajemy swoje granice – o ile dotykamy i jesteśmy podatni na dotyk, istniejemy o tyle, o ile się konfrontujemy – z ciałem, przestrzenią, zewnętrznością, drugą osobą, społeczeństwem. W pierwszej części spektaklu aktorzy poprzez gesty nakreślają niewidzialne figury drugiego człowieka, aby w ostatniej części te puste miejsca zamieniły się w prawdziwą obecność partnera.

Każdy element przedstawienia: gra aktorska, światło, muzyka wydaje się być bardzo dobrze zsynchronizowany z całością, żaden też nie pozostaje na drugim planie – wszystkie zachowują tę samą wagę. Od samego początku spektaklu widz wczuwa się w uniwersum świata stworzonego przez artystów i doświadcza go niejako razem z nimi. Nie sposób pozostać tu obojętnym. Kiedy spektakl się skończył, miałam wrażenie niedosytu – chciałam, aby trwał jak najdłużej. To stanowi o wielkiej o sile tego przedsięwzięcia. Każdy jego element porusza odbiorcę, dotyka skłaniając najpierw do przeżywania, a potem refleksji nad tym, co w naszym życiu najważniejsze. To także taki typ spektaklu, na który można chodzić wiele razy i za każdym razem odkrywać coś nowego – zaprasza on bowiem widza to uczestnictwa w wydarzeniu, do odkrywania/budowania sensów, a zatem odkrywania samego siebie jako człowieka. Po obejrzeniu/doświadczeniu go nie jesteśmy już tacy, jakimi byliśmy przedtem. W tym, za Grotowskim, postrzegam piękno teatru.

Oby podobnych spektakli było jak najwięcej.

Dorota Seńków
Dziennik Teatralny Dolny Śląsk
22 marca 2023
Portrety
Joe Alter

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...