Opowieść o libertynie
"Don Giovanni" - reż. Maria Sartova - Teatr Wielki w ŁodziRozpustnik ukarany? Bez wątpienia, ale czy dobrze rozumiemy, za co spotkała go kara? Współcześni inscenizatorzy dość łatwo ulegają pokusie oceny Don Giovanniego przez pryzmat jego rozwiązłości i bezdusznego stosunku do kobiet.
Tymczasem pierwowzorem niepoprawnego lubieżnika z arcydzieła Mozarta i Da Pontego był nie tylko bohater dramatu Moliera, lecz przede wszystkim Don Juan z XVII-wiecznej sztuki Tirso de Moliny, która wszakże jest opowieścią o libertynie, ale mocno osadzoną w kontekście filozoficzno‑religijnych sporów o istotę winy i kary, zagadnień ówczesnego etosu rycerskiego i równości wszystkich ludzi w śmierci.
W interpretacji Marii Sartovej – reżyserki opery – Don Giovanni reprezentuje dążenie do indywidualnej wolności, w której nie obowiązują już żadne prawa, tak społeczne jak i moralno‑religijne, i w którym niemożliwy jest dialog miedzy dobrem a złem. Jak sama mówi – „jest idolem krążących wokół niego ludzi, często zblazowanych, znudzonych życiem. Równocześnie Don Giovanni znajduje się w centrum akcji i kieruje indywidualnymi losami głównych bohaterów wbrew ich woli." Brzmi znajomo? W końcu ten sposób widzenia świata był zawsze niezwykle aktualny we wszystkich warstwach społecznych, spotykaliśmy się z nim we wszystkich czasach, także w latach 50. i 60. XX wieku, kiedy to osadzona została akcja opery, wykreowana przez Marię Sartovą. Ten niezwykle atrakcyjny wizualnie obraz wprowadza nas w filmowy wręcz klimat z Catherine Deneuve, Audrey Hepburn, Jean-Paulem Belmondo czy Marlonem Brando.
Nie jest możliwe rozstrzygnąć, co jest wybitniejsze w słynnym dramma giocoso Mozarta: genialna muzyka czy absolutnie kongenialne libretto Lorenza da Pontego. Całość zdaje się być organicznie nierozerwalna. Także najnowsza łódzka inscenizacja zdaje się świetnie podkreślać muzyczne i dramaturgiczne wartości. Natomiast opracowanie scenograficzne przyciąga uwagę swoją przemyślaną i konsekwentną formułą.