Opowieść o pewnej przyjaźni

"Elling" - reż. Michał Siegoczyński - Teatr Praga w Warszawie

Warszawski spektakl "Elling" w reż. Michała Siegoczyńskiego można oglądać w Teatrze Nowym Praga - w Fabryce Trzciny. "Elling" Siegoczyńskiego to mały teatr poruszający wielkie ludzkie tematy, często naiwny i prosty do bólu, ale prawdziwie przejmujący i wzruszający

Norweski film Elling w reż. Pettera Nassa wygrał kilka lat temu Warszawki Festiwal Filmowy. I nie dość, że został okrzyknięty przez stołeczną publiczność wydarzeniem festiwalu, to zebrał również niezwykle pochlebne recenzje wśród europejskich krytyków filmowych. Film był opowieścią o próbie powrotu dwóch mężczyzn z zakładu psychiatrycznego do normalnego życia (świata), był opowieścią o pokonywaniu własnych lęków i fobii, a przede wszystkim – opowieścią o gotowości podejmowania tego ryzyka i pragnieniu bycia prawdziwie szczęśliwym w „nowych warunkach”.

Warszawski spektakl Elling w reż. Michała Siegoczyńskiego można oglądać w Teatrze Nowym Praga – w Fabryce Trzciny. Scena ta to obecnie bardzo modne miejsce, wpisujące się w powszechny dziś nurt poszukiwań nowych teatralnych przestrzeni i adaptacji do tych celów zwłaszcza starych fabryk, hal czy wytwórni. Wystawienie tego przedstawienia właśnie tam, również nabiera swoistego wydźwięku.

Aby dotrzeć do sceny, gdzie zostanie opowiedziana historia Ellinga, trzeba najpierw przedostać się przez potężne, żelazne drzwi, które prowadzą do dużej, kwadratowej sali. Przestrzeń ta jest zimna i ascetyczna, co jeszcze bardziej podkreślają widniejące na ścianach  białe, stare i krzywo ułożone płytki łazienkowe. W pierwszej chwili ma się nawet uczucie, że tak właśnie wyglądają sale w szpitalach lub zakładach psychiatrycznych. Właśnie stamtąd (jakby stąd?) przybyli przecież bohaterowie opowieści...

Przestrzeń, w której rozegra się całość spektaklu, to nieduży pokój, ograniczony z trzech stron przez widownię. To mieszkanie, w którym mają się „zainstalować” Elling (Jarosław Boberek) i jego przyjaciel – Kjell (Tomasz Karolak). Nowe mieszkanie (które otrzymali od państwa – w Norwegii system społeczny jest bardzo rozbudowany) ma pozwolić na powrót do normalnego życia, w pewnym sensie na nowo zintegrować swoich „chorych” obywateli – Elling i Kjell biorą bowiem udział w „nowatorskim programie rządowym »Powrót«”.

Mieszkanie Ellinga i Kjella jest urządzone bardzo skromnie. Dwa łóżka (jedno wysuwane jak szuflada z mebla przypominającego komodę z wąskimi szufladkami) oraz czerwona, nowoczesna kanapa z podgłówkami (która w odpowiednim momencie zamieni się w samochód). Jest jeszcze kilka mniejszych przedmiotów: dwa krzesła, telefon i lampka nocna. Nic ponad to, co potrzebne. To przestrzeń niezwykle funkcjonalna i zarazem bardzo szeroka, nośna. Bo wystarczy, że światło zmieni się z białego na pomarańczowe, bohaterowie z komody wysuną stolik, z sufitu zjedzie prawdziwa „mirror ball”, a przestrzeń mieszkalna zamieni się w dyskotekę. Mieszkanie przeobraża się również w kawiarnię, klub, kino, a nawet  plażę nad norweskimi fiordami – wystarczy tylko, że na ściennym ekranie zostaną wyświetlone norweskie napisy kończące projekcję filmu lub pojawią się zdjęcia morskich fal.

Zmiana miejsc i przestrzeni będzie wydarzać się za sprawą kilku prostych scenograficznych pomysłów, ale dzięki temu spektakl jest niezwykle klarowny i czytelny w swej interpretacji. Prosta, niezbyt rozbudowana scenografia siłą rzeczy zmusza do zauważenia szczególnie wyeksponowanych postaci głównych bohaterów – Ellinga i Kjella. Bo to ich relacja na scenie jest najważniejsza, najbardziej przejmująca, z niej tchnie największa siła tego przedstawienia. Siegoczyński opowiada na scenie ciepłą i wzruszającą opowieść o męskiej przyjaźni i – tak jak pisze Jacek Wakar – „robi swój mały teatr ludzkich spraw”.

Spektakl rozpoczyna się bardzo zwyczajnie – od rozmowy. Elling z Kjellem rozmawiają i wypalają ostatniego papierosa przed umownym wejściem w „normalne życie”. Ustalają przede wszystkim zasady, które będą ich od teraz obowiązywały – taki własny, „mały dekalog”. Przez cały czas mówią dużo, chcąc opowiedzieć o sobie jak najwięcej (zarówno publiczności, jak i sobie nawzajem). I chociaż znają się dobrze z zakładu psychiatrycznego, gdzie nawiązała się ich przyjaźń, w tych nowych warunkach jeszcze raz głośno opowiadają o swoich pragnieniach i lękach z dzieciństwa, odkrywając przed sobą wszystkie swe słabości. Z jednej strony to typowa rozmowa dwóch („normalnych”) starych kumpli, którzy nie muszą niczego przed sobą udawać (Kjell opowiada o swoich erotycznych marzeniach i silnym pragnieniu posiadania DVD z nagrywarką DVD, a Elling dzieli się z kumplem wrażeniami ze swoich pierwszych doświadczeń seksualnych). Z drugiej strony to męski, dojrzały dialog (toczący się już w ich nowym mieszkaniu – w nowym życiu), który ma znamiona pewnej inicjacji – przyjaźń, która ich kiedyś połączyła, okazuje się być nie tylko towarzyską zażyłością, lecz także wspólnym codziennym życiem. Tak jak w prawdziwej rodzinie, tak jak w domu.

Elling Boberka, niski, w dużych rogowych okularach, jest typem intelektualisty. Wie wiele o życiu i świecie, przyznaje się także do swoich lewicowych poglądów politycznych. Wypowiada się kompetentnie, wygłasza opinie językiem znawcy. Wyraźną radość sprawia mu analiza różnych codziennych zdarzeń, zwłaszcza gdy ma tak poczciwego słuchacza jak Kjell. Jest zadbany, nosi na sobie schludne ubranie, ma nawet cechy pedanta (gdy szykuje się do snu – równo składa swoje ubranie i koc). Elling przez większą cześć przedstawienia ma na sobie domowe kapcie, których nie zdejmuje (dopiero po pewnym czasie, po wielu próbach i z wielkim trudem decyduje się wyjść na zewnątrz: na ulicę, do miasta, do kawiarni czy do kina). Duchem przeszłości i traumą dzieciństwa Ellinga jest jego wspólne mieszkanie z matką, stąd też nabawił się ogromnego lęku przed samodzielnym działaniem – nawet przed  wyjściem z domu do sklepu, po zakupy. Jest w Ellingu Boberka jakaś podskórna, prosta choć głęboka prawda; coś, co pozwala wierzyć w jego Ellinga i w pewnym sensie kibicować jego powrotowi do „normalnego życia”.

Kjell Karolka jest przeciwieństwem Ellinga. Wysoki, „misiowaty”, z głupawym uśmiechem na ustach i o przyciężkich ruchach. Ubrany w adidasy i heavymetalową koszulkę, notorycznie opowiadający o swoich erotycznych marzeniach i chęci poznania kobiety swego życia, przypomina bardziej duże dziecko, niż dojrzałego 35-letniego mężczyznę. Kjell cierpi na inne upośledzenie – aktor podkreśla to jednak bardzo delikatnie: poprzez dziecinne gesty, zmienioną intonację lub ciągłe powtórzenie – zasłyszanej u Ellinga – tej samej frazy. Kjell potrzebuje Ellinga, jego obecności (często nawet fizycznej – chciałby spać z nim w jednym łóżku) i jego słów porządkujących życie. Jest w Kjellu Karolaka pewna radość istnienia, pełna prostego zachwytu nad codziennością (fascynacja telefonem czy DVD); to radość wzruszająca swoją prostotą i naiwnością, ale jednocześnie radość o ogromnym ładunku siły sprawczej, która pozwala osiągnąć prawdziwe ludzkie szczęście.

Spektakl na początku toczy się niespiesznie, ale potem rozwija się i nabiera nowego, lekkiego (choć zarazem poważnego)  tonu. W tym „normalnym – nienormalnym” świecie jest teraz przede wszystkim miejsce na świętowanie rzeczy małych. Spektakl Siegoczyńskiego nie jest bowiem opowieścią o niepełnosprawności, ale o poszukiwaniu szczęścia, niewielkich radości, o próbach odkrywania siebie, realizacji swoich pragnień, pasji czy marzeń.

Elling i Kjell wzbudzają szczerą sympatię we Franku (Tomasz Kot) – ich opiekunie socjalnym, który odwiedza ich raz na tydzień: wychodzi z nimi do kina, uczy obsługi telefonu i odpowiedzialności za rachunki. Frank to normalny, ‘wyluzowany’ facet, z normalnym życiem: żoną, domem i pracą. Wkrótce okaże się jednak, że ten „normalny” jest najmniej szczęśliwy – obnaży przed bohaterami swój dramat nieudanego związku.

Elling przyzna się wreszcie przed sobą i przed Kjellem do swojej wielkiej ambicji – bycia poetą. Scena, podczas której Boberek recytuje śpiewająco, do ustawionego na środku mikrofonu, swój wiersz: „Chcę być dobry i miły, jak zło i zło na przemian” jest punktem kulminacyjnym przedstawienia. To w pewnym sensie scena przemiany Ellinga, jego swoiste uzdrowienie (od tego momentu Elling chodzi już w butach, a nie w kapciach – znika także jego obsesyjny lęk przed otwartą przestrzenią).

Kjella również spotyka prawdziwe, upragnione szczęście. Spotyka kobietę – Reidun (Monika Pikuła) – sąsiadkę w panieńskiej ciąży, którą poznaje, gdy ta leży pijana na klatce schodowej. Ale pomimo tych niefortunnych okoliczności, spełnia się jego największe marzenie: Kjell chodzi z Reidun na spacery, zabiera ją do dyskoteki, rozmawia, wyjeżdża nad morze, by wreszcie oświadczyć się i zostać ojcem nie-swojego dziecka. Te małe-wielkie  radości Kjella to przede wszystkim błyszczące, kolorowe światełka w dyskotece, widok prawdziwego norweskiego morza i fal, wspólna przejażdżka samochodem z Ellingiem (który nie boi się już przestrzeni także dzięki przyjacielowi – okazuje się również, jak bardzo Elling  potrzebuje Kjella), balony wyskakujące zza samochodu, jak u nowożeńców czy wreszcie śpiewana (i fałszowana) wspólnie z Reidun piosenka „You’re beautiful”. I choć są to często kiczowate i znane z romantycznych komedii sceny-obrazy, to właśnie one nadają życiu tego 35-letniego chłopaka rys normalności. Normalności w pełnym tego słowa znaczeniu – z własnym mieszkaniem, żoną i dzieckiem oraz serdecznym prawdziwym przyjacielem u boku i przy rodzinnym stole.

Jarosław Boberek i Tomasz Karolak tworzą w Ellingu doskonały, niezwykle poruszający duet. Ich postacie są przede wszystkim prawdziwe – czasem śmieszne lub deprymujące, czasem wzruszające i zachwycające swym pięknem. Pokazują, że warto trudzić się i nie poddawać w szukaniu własnego szczęścia, które tak często kryje się w najmniejszych rzeczach. To postaci, które paradoksalnie potrafią zamienić chorobę w normalność, by prawdziwie żyć.

Elling Siegoczyńskiego to mały teatr poruszający wielkie ludzkie tematy. Teatr często naiwny i prosty do bólu, ale prawdziwie przejmujący i wzruszający swym zachwytem na każdym ludzkim życiem. To teatr, który miał być historią o „nienormalnej” męskiej przyjaźni, a stał się opowieścią o normalności przez duże „N”.

Paulina Borek
Norwegofil
27 stycznia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia