Opowieść o poszukiwaniu szczęścia
"Gdy przyjdzie sen" – reż. Małgorzata Bogajewska – Teatr Ludowy w KrakowieWieś Borówka. Wieś bez perspektyw, w której z ust mieszkańców płynie ciągłe narzekanie. Tu góra, tam góra – zimą zasypie, wiosną zaleje, latem za gorąco. Przedstawiciele tej wiejskiej wspólnoty zasiedli w jednym, surowym, przypominającym zapyziałą świetlicę, pomieszczeniu. Ksiądz, wójt, kobieta w ciąży... Przeciętne panie i niczym niewyróżniający się panowie. W tej grupie, za sprawą awangardowej sukienki, makijażu, dopracowanej fryzury, ale przede wszystkim błysku w oku, jedna osoba odstaje od tłumu.
Basia (Iwona Sitkowska) to dziewczyna, która urodziła się w tej wsi, ale nie chce w niej umrzeć. Dziewczyna, która marzy o życiu w wielkim mieście, pieniądzach i luksusie. Chęć odcięcia od korzeni zdominowała cały jej sposób myślenia i całe dotychczasowe życie. Priorytetem stał się wyjazd do metropolii, dla którego Basia jest gotowa zrobić wszystko – porzucić dziecko, opuścić partnera, czy nawiązać przelotny romans.
Jej biletem do wielkiego świata ma być przypadkowo spotkany Leszek (Ryszard Starosta). Chłopak z Wrocławia w eleganckim, ciemnym garniturze. Jednak nierozmyślna przygoda miłosna zmusza ją, nie tyle do wyjazdu, co do ucieczki. Aczkolwiek Basia, dotychczasowego sposobu życia nie jest w stanie zostawić za sobą. Błędy przeszłości powtarzają się w kolejnej scenerii.
Jasiek (Wojciech Lato) po odejściu Basi, we wsi Borówka zostaje sam. Towarzyszy mu, a raczej stara się uprościć życie – matka (Beata Schimscheiner), która za jego dziewczyną (ze wzajemnością) nigdy nie przepadała oraz dziecko, którego ojcostwa sam nie jest pewny. Mężczyzna zatraca się w smutku i alkoholu, które dzieli z bratem niedoszłej małżonki. Nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście tęskni na ukochaną, nie radzi sobie z odrzuceniem, czy negatywny wpływ mają na niego opinie innych.
Po litrach przelanych łez i wypitego alkoholu następuje spektakularna zmiana – american dream. Jego życie odmienia się z dnia na dzień. Nie potrzebował do tego wyjazdu, porzucenia rodziny, ulotnych przygód. Wbrew pozorom, jemu woda sodowa nie uderza do głowy. Próbuje żyć normalnie, lecz w pełni cieszyć się życiem. Jednak przeszkadza mu w tym silna zawiść ze strony sąsiadów, rodziny, innych mieszkańców wsi.
Życie we wsi Borówka to życie na scenie, której widownią są jej mieszkańcy. Wiejska społeczność nie pozostaje niemym obserwatorem. Ma prawo głosu, ba, nawet obowiązek ocen i sądów. Często bardzo okrutnych, stereotypowych, mierzonych własną miarą i wyprowadzanych z własnej, nieobiektywnej, perspektywy. Tutaj wszystkim co masz, musisz dzielić się z innymi. Całe Twoje życie staje się życiem innych, życiem pod publikę.
Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie anonimowego obserwatora, niemego słuchacza, który panuje nad całą przestrzenią. Być może ma być sprawiedliwym sędzią, obiektywnym odbiorcą lub demiurgiem? W tej roli Piotr Piecha krąży po scenie, starając się zadbać o niuanse. To on umieszcza na estradzie, obecne od początku, narzędzia tragicznego finału – wiadro i łańcuch.
Przebieg całej akcji poznajemy z relacji jej uczestników, bądź bliższych lub dalszych obserwatorów. Czasami na żywo, równie często z perspektywy czasu lub przestrzeni. Miejscowi przekrzykują się, wchodzą w zdania, emocjonalnie komentują, oceniają i relacjonują zdarzenia, które ich nie dotyczą.
Współegzystencja na niewielkiej powierzchni zmusza do siedzenia ramię w ramię. Surowa przestrzeń składnia do surowej oceny, a ledwie słyszalna muzyka (Bartłomiej Woźniak) zachęca do głośnego wyrażania opinii.
Może się wydawać, że historia jest szablonowa. Mała wieś kontra wielkie marzenia. Dziewczyna marząca o życiu w metropolii, przeciwstawia się wiejskiej społeczności. Postaci, którymi kierują najprostsze uczucia: zawiść, zazdrość, chęć posiadania. Miłość, zdrada i pieniądze są przyczyną konfliktów, by później stać się zaczątkiem nowego, lepszego życia. I po tym wszystkim następuje tragiczny finał. Jednak zwykle to najprostsze historie, stają się punktem do najtrudniejszych rozważań.