Opowieść o wspólnocie

"Mały Paryż" - reż. Dominik Nowak - Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku

W niemieckim Stolp toczyło się życie pełne ludzkich rozterek, smutków i radości. Czasami przyjechał tu ktoś ważny i zaburzył szarą rzeczywistość, ale zazwyczaj mieszkańcy celebrowali swoją codzienność. I właśnie na tej codzienności realizatorzy spektaklu oparli historię sprawnie opowiedzianą w formie musicalu.

Może to nie jest jakiś wielki show ze schodami i piórami, ale zdarzało mi się oglądać musicale, w których jest przerost formy nad treścią i brakuje spójnej fabuły, a ja zdecydowanie wolę treść niż formę, więc tym bardziej składam wyrazy uznania dla zmyślnie skonstruowanej historii z wątkiem lekko miłosnym, lekko tajemniczym i zahaczającym o istotę rodzącego się zła.

Za scenariusz spektaklu odpowiada Michał Tramer, który posiłkując się historią miasta, przypomniał nam o jego tożsamości i wyjątkowości, której pozostałości są widoczne do dziś. Jak piękny budynek poczty, który stanowi ważny punkt tej historii, bo główną bohaterką jest listonoszka Trudi, za którą wędrujemy poznając kolejnych mieszkańców miasta. A wszystko zaczyna się od tajemniczej kartki, która nie ma adresata. Trudi z pomocą policyjnego wachmistrza próbuje przeprowadzić małe śledztwo i odnaleźć osobę, do której tę kartkę wysłano.

"Mały Paryż" to określenie powtarzane jak zaklęcie w odniesieniu do przedwojennego Słupska. O mieście mówiono, że to perła architektury modernistycznej – choć są i tacy, którzy twierdzą, że nazwa ta odnosi się do rozrywkowego charakteru miasta, otwartego na marynarzy z należącego do miasta portu w Ustce. I chociaż nie ma dowodów na to, że tak mówiono o mieście Stolp, to jednak tęsknota za wielkim światem, którego powiew przynosi tajemnicza pocztówka bez adresata, jest stale obecna wśród mieszkańców.

Razem z Trudi (świetna rola Katarzyny Pałki) wędrujemy przez słupskie ulice, wchodzimy do budynków, poznajemy ludzi, ich codzienność, rozterki. Michał Tramer, wraz z reżyserem, Dominikiem Nowakiem, zafundowali nam nam sentymentalną podróż nie tylko w przestrzeni, ale również podróż w czasie, ponieważ zanurzamy się w niemiecki Stolp tuż po I wojnie światowej i docieramy do początku lat 30. ubiegłego wieku, kiedy to nazizm w Niemczech nabierał rozpędu i mocno wpływał na życie poszczególnych bohaterów. Historia utkana z ich losów ukazuje nam szeroki przekrój postaw, charakterów, poglądów, tak charakterystycznych dla rodzącej się i upadającej Republiki Weimarskiej. Wszystko to zostało okraszone muzyką Dariusa Galla, która tworzy magiczną atmosferę spektaklu.

Zespół Nowego Teatru w Słupsku jest uzdolniony muzycznie i wokalnie, więc stworzenie formy musicalowej spektaklu nie było żadnym problemem. Każdy utwór staje się tu perełką muzyczną i jednocześnie przedłużeniem historii każdego bohatera. A bohaterów jest wielu. W zasadzie tylko Katarzyna Pałka skupia się na swojej Trudi budując postać nieco naiwnej, ale pełnej optymizmu dziewczyny, która kocha swoje miasto i dzięki pracy nawiązuje różne znajomości, które mają wpływ na jej spojrzenie na rózne sprawy. Trudi poznaje też smak uczucia do mężczyzny, które delikatnie się klaruje, ale pozostaje bez szczęśliwego zakończenia, zmiażdżone przez koło historii.

Nie bez powodu listonoszka jest kobietą, ponieważ przenosimy się w czasy wielkich przemian społecznych i obyczajowych, w których rodzi się emancypacja, z którą nie wszystkim jest łatwo się pogodzić. Męski szowinizm ma się dobrze i jest to postawa, którą trudno wyplenić również dzisiaj, 100 lat później.

Ale Trudi nie jest jedyną kobietą, która przejmuje zajęcie wykonywane wcześniej wyłącznie przez mężczyzn. Feministką chodzącą w kontrowersyjnych wówczas spodniach jest także właścicielka jednego z browarów (Anna Grochowska), które w Słupsku były wtedy bardzo popularną branżą. Rozmowa tych kobiet i wspólnie wykonany fragment muzyczny to jeden z najmocniejszych punktów przedstawienia. Anna Grochowska błysnęła również jako wokalistka w nocnym klubie, stylizowana na Marlenę Dietrich z filmu „Błękitny anioł".

W spektaklu nie brakuje humorystycznych momentów, który fantastycznie budują atmosferę codzienności niewielkiego miasta, w którym raz na jakiś czas wydarza się coś wyjątkowego, co powoduje, że życie miasta zaczyna przyspieszać. Tak jest z wizytą prezydenta Paula von Hindenburga, który przejeżdża przez Stolp w drodze na wesele wnuka, a przedstawiciele lokalnej władzy próbują na siłę wykorzystać jego obecność po to, żeby zapisana ona była złotymi zgłoskami w historii miasta i przyniosła odpowiednie korzyści. Krzysztof Kluzik jako kostyczny Hindenburg wypada rewelacyjnie.

Mocnym uderzeniem zaczyna się druga część spektaklu, kiedy spadają z nieba (dosłownie i w przenośni) słynni włoscy lotnicy, którzy zatrzymują się w pobliskich Jezierzycach w drodze na Biegun Północny, śpiewając pieśń zdobywców „Funiculì funiculà". Igor Chmielnik oraz Kuba Mielewczyk tworzą z tej sceny kolejną perełkę. Ta para bawi także w scenie w kawiarni, w której jako artyści Max Pechstein i Otto Priebe, prowadzą dysputy o sztuce, zabawnie się zacietrzewiając, jak na artystów przystało.

Nie pozbawione humoru są również sceny między Trudi a policyjnym wachmistrzem (Igor Chmielnik), których ewidentnie do siebie ciągnie, ale są tym przydarzającym się im uczuciem zbyt onieśmieleni, aby doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Zresztą nieszczęśliwe zakończenie funduje im niejaki Hitler, który zmienia losy nie tylko miasta Stolp, ale też całej Europy. W tej sytuacji wachmistrz jako Halbjude musi opuścić kraj. Nad Stolp nadciąga widmo nazizmu, który na początku zauważamy w drobnych elementach wprowadzanych stopniowo na scenę – swastyce nazistowskiej na rękawie bywalca knajpy, żołnierza na ulicy, płonącej synagogi.

W drugiej części spektaklu akcja wyraźnie przyspiesza, a wydarzenia nabierają większej powagi. Od kartki się zaczęło i na kartkach się kończy. Reżyser zastosował ciekawy zabieg opowiadając dalsze losy miasta na podstawie listów przesyłanych do mieszkańców miasta przez ich bliskich. Rządy nazistów, zniszczenie miasta w 1945 roku przez wchodzącą bez żadnego oporu lokalnej społeczności Armię Czerwoną i wycofujące się wojska III Rzeszy, a na koniec Polaków, którzy osiedlają się w polskim już Słupsku.

Scenografia stworzona przez Łukasza Błażejewskiego w interesujący sposób odtwarza przedwojenne miasto pokazując je na wizualizacjach, ruchomych planszach, a wszystko uzupełniają piękne stroje, dzięki którym chłoniemy klimat tamtych lat.

Spektakl na pewno nie jest laurką dla miasta, chociaż na początku może stwarzać takie wrażenie. Jest opowieścią o tym, co dobre, i co złe. Jest opowieścią o ludzkich pragnieniach, o kompleksach, o istocie rodzącego się zła, a przede wszystkich o wspólnocie, której częścią jesteśmy, bez względu na to, gdzie zamieszkamy.

Obsada: Igor Chmielnik, Anna Grochowska, Claudia Kucharski, Krzysztof Kluzik, Kuba Mielewczyk, Katarzyna Pałka - Trudi, Emilia Zakrzewska.

Scenariusz: Michał Tramer, reżyseria: Dominik Nowak, asystent reżysera: Kuba Mielewczyk, scenografia: Łukasz Błażejewski, asystentka scenografa: Emilia Sarga, przygotowanie wokalne: Agata Walczak, choreografia: Agnieszka Chmielnik, muzyka: Darius Gall, konsultacje historyczne: Tomasz Urbaniak, materiały video: Kuba Mielewczyk.

Premiera 11 października 2024.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Zachodniopomorskie
19 października 2024

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia