Organizm – materie dopełniających się myśli

"Organizm" - Andrzeja Fydrycha - Galeria Krotoszyńskiego Ośrodka Kultury Refektarz

Białe ściany, ciężkie drzwi przed nimi. Cisza gromadząca się wokół.
Pewna bolesność, która krzyczy szeptem.
Popiół zsypany z obrazów i rzeźby tworzące ich integralną część.
Malarstwo, które opowiada własną historię,
stopioną w kształtach, wyrazie, kolorze i bieli. Mgle pochłaniającej wszystko.

Sala pierwsza:

W przestrzeni tej znajdowały się obrazy mocno monochromatyczne. Wszystkie w tych samych tonacjach i podobnych, większych formatach. Opiewały szarością, pyłem, być może burzowymi chmurami. W niewielkiej odległości na filarach ekspozycyjnych znajdowały się przedmioty trójwymiarowe – rzeźby powstałe z rąk artysty. Spójne i integralne, dopełniające część malarską. Odcienie ich były jednak ciemniejsze. Niekiedy przypominały jedynie popiół, innym razem zwęglone przedmioty, których środek zachował jeszcze swą pierwotną barwę i strukturę. Wewnątrz krył się biały, prawdopodobnie nieskazitelny kiedyś materiał.


Przechodząc nieco dalej w kierunku drugiego wejścia, na obrazach pokrytych szarością, zaczęły wyłaniać się przedmioty. W miejscu tym, na styku sali - biały filar stapia się z głęboką czernią tworzącą owalny otwór, z którego wyłaniają się zastygłe w swej mimice jasne rysy twarzy, oświetlane złotem przez wewnętrzne światło. Na obrazie, który mu odpowiada dostrzec można jedynie samą formę, gdzie perspektywa ułożenia przedmiotu, nie pozwala zobaczyć czy jest ona pusta czy wypełniona przez inny bądź ten sam obiekt.

Sala druga:

Bogatsza w kolory. Bardziej zróżnicowana, choć stworzona na tej samej zasadzie: obraz – obiekt.
Formy stały się bardziej płynne. Przypominały również okręgi, zastygłe w swym czasie.

„Spalenizna" przedstawionych przedmiotów zaczeła przemieniać się w rdzawą, a następnie złotą barwę. Przypominała materiał również ze swojej zewnętrznej strony.

Zwieńczeniem natomiast okazały się być trzy pary, umieszone w równych od siebie odstępach, na końcu sali. Niewielkie w swej formie obrazy, gdzie przynajmiej połowę z nich zapełniały odcienie złotej farby. Niezwykle interesujący był fakt, iż płótno znajdyjące się w centrum, odpychało delikatnie płaskość swej materii, jakby chciało połączyć się formą ze znajdującym się przed nim obiektem.

Wystawa „Organizm" Andrzeja Fydrycha była dobrze działającym mechanizmem zegara, w którym wszystko znajdowało się we właściwym miejcu. Całością, którą ciężko było rozdzielić. Powłokami podobnych, dopełniających się wzajemnie materii.

..a na końcu zostało tylko lśnienie. Pył unoszący się w czasie.

Sylwia Walkowska
Dziennik Teatralny Toruń
10 sierpnia 2023

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia