Orgia z dziewicą w Kamienicy!
"Hiszpańska mucha" - reż. Jakub Przebindowski - Teatr Kamienica, WarszawaHiszpańska mucha? Chińska mrówka? Jeden pies! Kilka kropel, a w każdym obudzi się dziki zwierz...
Współczesny teatr już dawno stał się alternatywą dla kinowych "najlepszych polskich komedii ostatnich lat", które same w sobie są przecież najlepszym żartem. W teatrze zaś dzieją się rzeczy nie z tej ziemi! Świetny humor, żywiołowa dynamika akcji, szalenie zabawne dyskusje z publicznością (doskonale ripostującą zresztą), wspaniałe kreacje aktorskie i zdrowa porcja rozrywki, po której ma się przecież tyle enerrrgii...
Mayday! Oto przed Państwem "Hiszpańska mucha"!
Widownia warszawskiego Teatru Kamienica zapełniła się po brzegi w dniu długo oczekiwanej europejskiej premiery "Hiszpańskiej muchy", sztuki angielskiego autora Jamesa Lee Astora w reżyserii Jakuba Przebindowskiego, której ciekawi byli tak starzy, jak i młodzi. Albo odwrotnie, jeśli to ma jakieś znaczenie... Publiczność zalewała się salwami śmiechu reagując na komizm sytuacji i szaloną tragedię omyłek, w której idealnie odnaleźli się zarówno aktorzy teatru, jak również, a właściwie przede wszystkim, widzowie.
Londyn. Lata trzydzieste. Reżyser teatralny Arthur Spender przygotowuje pochłaniającą ogromny budżet rewię z Norą Wallins - gwiazdą londyńskich teatrów muzycznych - w roli głównej. Nieograniczone wyobraźnią pomysły inscenizatorskie zupełnie wyczerpują budżet przeznaczony na realizację sztuki. W tej sytuacji reżyser prosi o pomoc producenta. Ten stawia jednak swoiste ultimatum uruchamiające machinę erotycznych omyłek...
Anna Korcz zachwyca zmysłowością i seksapilem emanującym nawet wtedy, gdy ma na sobie strój przypominający indyka! Jej niski tembr głosu elektryzuje panów tak bardzo, że nie są w stanie zapiąć jej bransoletki, natomiast gracja z jaką porusza się po scenie... Hmmm, to musi być szkoła samego Rafała Mohra - miss wdzięku i kobiecości.
Piotr Szwedes bryluje silną osobowością sceniczną i dialogami. Jego specjalność to dyskusje z publicznością, która nie daje mu forów! Jak sam twierdzi: "Teatr jest dla zboczeńców! Normalny facet do teatru nie chodzi!" I wcale nie ma na myśli szalonej sceny BDSM - dużo zabawniejszej moim zdaniem, niż w "Seksie dla opornych". Swoją drogą skąd ostatnio ten osobliwy trend w teatrze...? Nic tylko obserwować, jak to się rozwinie.
Sambor Czarnota w roli nieposkromionego zwierza z apetytem pożerającego... No właśnie. Lepiej będzie jeśli to miejsce zostanie wykropkowane a widz osobiście przekona się czym zaspokaja się wilczy apetyt. Z wrażliwego idealisty wychodzi nie znający sprzeciwu ogier. Warto to zobaczyć.
Martyna Kliszewska w roli uroczej Funny - prostej, lecz dobrze liczącej kasjerki i co za tym idzie narzeczonej przedsiębiorczego producenta, czuje się jak ryba w wodzie i rozczula widzów rymami rodem z Częstochowy. Jej determinacja w drodze do spełnienia marzeń o karierze na deskach teatru jest godna podziwu i żaden trup nie stanie jej na drodze. Jej wiersze już są legendą!
Dorota Zięciowska jako służąca Amanda wypadła wyjątkowo naturalnie. (Użycie tego określenia w stosunku do odtwórczyni roli Funny byłoby z wiadomych względów wielce niestosowne... Dlatego piszę o tym dopiero tutaj). O tym jak wątpliwa jest służalcza natura Amandy widz przekonuje się, gdy ta wypija przez przypadek kilka kropel życiodajnej mikstury, która czyni z niej demona trzaskającego biczem swojego wybranka. Spodobało mu się to tak bardzo, że został jej kawalerem...
W klimat lat trzydziestych przeniosą widza kostiumy adekwatne do temperamentu bohaterów, a zaprojektowane przez Tomasza Ossolińskiego oraz scenografia w stylu Art Deco pomysłu Witolda Stefaniaka. Wszystko w całość połączył sprawnie Jakub Przebindowski serwując publiczności sztukę obnażającą ukryte w każdym z nas demony, czekające tylko na to, żeby je w sobie obudzić.
Ach! Jedna mucha a tyle emocji! Fantastyczna zabawa w teatrze gwarantowana, zatem warto kupić bilet i zapomnieć na chwilę o całym świecie!