"Orlando furioso"
3. Opera Rara w KrakowieCykl "Opera rara" - organizowany przez Krakowskie Biuro Festiwalowe przy wsparciu władz miejskich i wojewódzkich - od początku 2009 roku zaowocował już siedmioma prezentacjami barokowych oper w koncertowej wersji
Dzieła Vivaldiego, Haendla i Lully\'ego przedstawiły w Krakowie czołowe zespoły specjalizujące się w historycznym wykonawstwie: Europa Galante, Accademia Bizantina, II Ciardino Armonico, Le Poeme Harmonique i Ensemble Musica Florea oraz Ensemble Matheus. Ten ostatni pod dyrekcją swego założyciela i szefa Jeana-Christophe\'a Spinosiego 5 czerwca w sali teatru im. J. Słowackiego w Krakowie przedstawił operę Antonia Vivaldiego "Orlando furioso" napisaną w 1727 roku, a więc przez dojrzałego już twórcę, do libretta wysnutego ze słynnego poematu Ariosta (notabene w tym roku, 28 lipca, mija 270. rocznica śmierci kompozytora).
Tytułowy Orlando kocha księżniczkę Angelikę, która ze strachu udaje, że odwzajemnia tę miłość choć uczuciem darzy Medora. Księżniczka powiernicę znajduje w czarodziejce Alcynie zakochanej w Ruggierze, kochanku Bramanty. Alcyna nie pogardziłaby zresztą także samym Orlandem, a gdy Bramante chcąca odzyskać ukochanego pojawia się przed nią w męskim przebraniu, także i ona jako rycerz Aldaryk staje się obiektem westchnień czarodziejki, która nieustępliwa uczuciowo jest jedynie wobec kochającego ją Astolfa. Gdy Orlando orientuje się wreszcie w kłamstwach Angeliki, traci zmysły, ale w finale wszystkie wątki znajdują właściwe rozwiązanie. Te nieodwzajemnione miłości tworzą dość zawiłą histonę, a wysoka temperatura uczuć miotających bohaterami dała Vivaldiemu okazję do stworzenia -jak to się okazało 5 czerwca - prawdziwie mistrzowskiej muzyki, w której połączył tradycję wenecką z modnymi prądami szkoły neapolitańskiej, dodając do tego konglomeratu - szczególnie w scenie szaleństwa Orlanda - zupełnie nowe pomysły muzyczne.
Słuchając recytatywów i arii potężnego, trwającego mimo skrótów przeszło trzy godziny dzieła podziwiałam przede wszystkim bogactwo inwencji melodycznej Rudego Księdza. Każda z arii była diametralnie różna, każda malowała inne uczucie i każda, choć przecież skonwencjonalizowana, nadawała przekazywanym afektom walor prawdy. W Orlandzie szalonym przeważają arie dramatyczne, mało w tej operze momentów lirycznych, lecz jeśli się pojawiają, są wzruszające jak choćby aria Ruggiera Sol da te, mio dolce amore cudownie zaśpiewana w krakowskiej prezentacji przez kreującego tę partię kontra-tenora Davida Dq Lee, któremu na flecie towarzyszył - równie świetnie - Jean-Marc Goujon.
Wśród tego dramatycznego bogactwa najwspanialsza jest oczywiście scena szaleństwa Orlanda, w której Vivaldi przeszedł sam siebie wychodząc poza wszelkie schematy. Ta scena siłą wyrazu zawartego w muzyce konkurować może jedynie ze słynną arią obłędu Łucji z Lammermoor napisaną przez Donizettiego przeszło sto lat później. By jednak ta siła wyrazu poraziła słuchaczy, trzeba wybornego interpretatora partii Orlanda, a raczej interpretatorki, bo Vivaldi obsadził w tej partii kobietę. Spinosi znalazł taką właśnie wykonawczynię w osobie Delphine Galou obdarzonej pięknej barwy kontraltem, którym władała z nieprawdopodobną wręcz wirtuozerią. Wszyscy soliści byli zresztą wyborni. Prócz już wymienionych, w partii czarodziejki Alcyny zadziwiała bogactwem malowanych głosem uczuć Marina de Liso (mezzosopran), Angelikę śpiewała Veronika Cangemi (sopran), pięknem głosu urzekała Ro-mina Basso (mezzosopran), interesujący byli Kristina Hammarstróm (mezzosopran) jako Bradamante i Christian Senna (baryton) jako Astolf. Każdej arii słuchało się z ciekawością czekając jakimi jeszcze zdobieniami zadziwią słuchaczy artyści.
Ten koncert - spektakl nie byłby tak udany gdyby nie zespół instrumentalny. Instrumentaliści Ensemble Matheus grali z takim temperamentem i gracją zarazem, tak pięknie modelowali frazy, tak świetnie współpracowali ze śpiewakami, że muzyka Vivaldiego na scenie Teatru im. J. Słowackiego prawdziwie żyła.