Oskarżam polityków i media o upadek kultury

rozmowa z Agnieszką Holland

Z reżyserką Agnieszką Holland, uczestniczącą w trwającym do jutra w Krakowie Kongresie Kultury Polskiej, rozmawia Joanna Weryńska.

Holland: oskarżam polityków i media o upadek kultury
   
 
Czy uważa Pani, że to dobry moment, żeby zorganizować Kongres Kultury?
Idealny, choć początkowo nie byłam tego pewna. Myślałam sobie: "Znowu będą gadać o niczym. Naobiecują nam, a my tego wysłuchamy i nic z tego nie wyniknie". Jednak już wczorajszy, pierwszy dzień kongresu pokazał, że w wypowiedziach poszczególnych osób jest wiele ciekawych konkluzji, przemyśleń i postulatów.

Przede wszystkim jednak wyczuwa się obrzydzenie stagnacją form ustrojowych w poszczególnych instytucjach kultury oraz sposobami ich finansowania. Dlatego ten moment spotkania i refleksji wybrany został idealnie. Najwyraźniej minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski to wyczuł. Temperatura obrad jest bardzo wysoka. To dobrze rokuje.

Kongres zorganizowany został 20 lat po zmianie ustroju w Polsce. Jak Pani zdaniem zmieniła się polska kinematografia w tym czasie?
Właściwie przestała istnieć. Mając doświadczenia z pracy nad filmami za granicą nie miałam wątpliwości, że Andrzej Wajda myli się uważając, iż polska kinematografia utrzyma się na rynku. Nasz rynek kinematografii jest dosyć mały.

Nie mamy wielu zamożnych ludzi, którzy regularnie chodzą do kina.
Po transformacji wszystko w kinematografii się zmieniło - niestety poza systemem finansowania. Ten nadal pozostał komunistyczny. Trzeba iść do prezesa, dyrektora danej instytucji czy ministra i starać się mu przypodobać, w nadziei, że da fundusze na daną produkcję. A pieniędzy na kulturę jest tak mało, że jeśli nie przypodobam się ja, to zrobi to ktoś inny. Tym bardziej że ten "inny" już mnie nienawidzi i czeka w korytarzu, żeby mnie obgadać. To chore.

A jak Pani ocenia obecny stan kultury w ogóle?
Podobnie. Uważam, że zmiany w niej są konieczne. Przede wszystkim musimy zastanowić się do jakiego stopnia odpowiedzialne za tworzenie kultury jest państwo. Mówię tu zwłaszcza o fatalnym stosunku polityków do artystów. Mam też pretensje do mediów, o to, że źle przekazują informacje kulturalne

Zobacz także:

Kraków: kłótnia w trakcie 6. Kongresu Kultury Polskiej

To znaczy?
Jeśli chodzi o polityków, odnoszę wrażenie, że nie rozumieją oni funkcji kultury i w gruncie rzeczy mało ich ona obchodzi. Ich zdaniem, przeciętni obywatele i tak nie umieszczają kultury na liście swoich niezbędnych potrzeb, więc nie musi ona znajdować się nawet wśród obietnic wyborczych.

Dowodem na to jest choćby fakt, że nie ma o niej mowy nawet w rządowym planie rozwoju do roku 2030! Poza tym politycy zbyt instrumentalnie traktują twórców, utrudniając pracę tym instytucjom kultury, które chcą eksperymentować. Po prostu utrudniają artystom rozwój twórczy. Widać to zarówno w teatrze, jak i w filmie czy sztukach wizualnych. Jeśli zaś chodzi o media, to mam na myśli obniżenie poziomu ich oferty kulturalnej, co w efekcie prowadzi do tandety, takiej jak niekończące się opery mydlane. Proszę zauważyć, że tasiemce zdominowały większość kanałów.

No dobrze, a sami ludzie kultury? Są zupełnie bez winy?
Błędem są zawistne reakcje niektórych instytucji kulturalnych, które działają na zasadzie: jeśli im dadzą, to nam na pewno zabiorą. Jedni szczują na drugich. Takie myślenie jest zupełnie bezsensowne, bo przecież mamy jedną kulturę. Zwłaszcza teraz, podział na poszczególne jej dziedziny jest całkowicie bezsensowny.

Przecież film, teatr, muzyka czy literatura spotykają się w jednej przestrzeni kulturalnej i wzajemnie się przenikają. Współczesne sztuki plastyczne np. jako jednego z głównych narzędzi używają filmu. Ten zaś z kolei używa muzyki. Z tego wszystkiego powstaje kultura - lepsza lub gorsza. Trzeba jednak zauważyć, że im jest lepsza, tym lepiej się żyje w danym kraju.

Co więc trzeba zrobić, żeby zaradzić tym wszystkim problemom?
Odpowiedzi na to pytanie służą właśnie dyskusje na tym kongresie. Według mnie, chodzi o to, by państwo nie czuło się zwolnione z finansowania kultury. Nie powinno jednak w żaden sposób ingerować w twórczość i poszczególne jej dziedziny.

Czy możemy się niebawem spodziewać realnych efektów kongresu?
Myślę, że na pewno zostaną tu zapoczątkowane procesy, które zaowocują zmianami. Nie możemy jednak oczekiwać, że nastąpią one od razu.

Joanna Weryńska
Polska Gazeta Krakowska
28 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...