Ostatni dramat Narkomanki

"Narkomanka" - reż. Bartłomiej Wyszomirski - Teatr im. A. Sewruka w Elblągu

Hipisi witali publiczność przybywającą na Małą Salę Teatru A. Sewruka, szepcząc każdemu do ucha "działka w barku na piętrze". Zostawiwszy okrycia w szatni zaintrygowani widzowie docierali do baru, w którym mogli zaopatrzyć się w przygotowane "działki" mleka (pierwotnie miało być w proszku), pudełeczka z plasterkami marchewki (pysznej nota bene) lub porcję jabłek. W ten zabawny i kolorowy sposób członkowie Teatralnego Studia Młodych "Alter Ego" przeprowadzili gości na mroczną scenę, na której, po raz ostatni, rozegrał się dramat młodej dziewczyny.

Za nami ostatni spektakl "Narkomanki" oparty na poruszającej książce Barbary Rosiek. Przez czternaście lat, dwieście razy Beata Przewłocka wcielała się w rolę zagubionej, nieszczęśliwej dziewczyny, która wpada w szpony nałogu, i która na przekór statystykom z tego nałogu wychodzi. Nie jest to jednak proces szybki i bezbolesny. Trwa latami. Okupiony wzlotami i upadkami, traumatycznymi przeżyciami mobilizującymi do walki o siebie i totalnym zniechęceniem, rezygnacją, pragnieniem uwolnienia się od bólu egzystencji.

W ascetycznej scenografii, gdzie rekwizytami są jedynie szpitalne łóżko, kilka kartek papieru i kawałek blachy, z ogromną siłą dociera do widza wykrzykiwane przez aktorkę cierpienie jej bohaterki. Pojawiająca się co chwilę śmierć, próbująca zabrać ćpunkę ze sobą, odcina się wyraźnie na tle otaczającej szarości.

Do sukcesu monodramu przyczyniła się również znakomicie dobrana muzyka. Ciężkie, głośne dźwięki heavy metalowe przeszywały na wskroś, podkreślając trudy walki bohaterki z nałogiem, jej słabością, obrazując brutalny, obojętny otaczający świat.

Ponieważ ostatni spektakl rządzi się swoimi prawami, dlatego można było spodziewać się podczas niego niespodzianek. Wprawdzie aktorka prosiła kolegów, aby z uwagi na ogromną emocjonalność spektaklu nie robili psikusów w trakcie występu, ci posłuchali jej tylko częściowo. W pewnym momencie, zamiast ostrego rocka z głośników popłynęły "Kaczuchy". Jednak nie wybiło to aktorki z roli. Zatańczyła walczyka ze śmiercią.

Pod koniec spektaklu, gdy wypowiadała kwestię o pająku w wannie, którego uratowała, na scenie pojawił się "ćpun" proszący o pomoc. Jak na znakomitą i doświadczoną aktorkę przystało, Beata Przewłocka nie wypadła z roli i poradziła sobie również z tym psikusem.

Brawa, kwiaty (w bukietach znalazły się nawet grzybki), prezenty i wielkie podziękowania dla aktorów zakończyły spektakl. Dyrektor Siedler zaprosił wszystkich na, brzmiący wieloznacznie w tej sytuacji, kompot oraz "działki" przygotowanych przekąsek.

Marek Kotański, twórca m.in. Monaru i Markotu, powiedział o tym spektaklu "sztuka zrobiła na mnie duże wrażenie. Powinna być wystawiana nie tylko w teatrze, lecz również w szkołach jako pewna forma edukacji." Podpisujemy się pod słowami znanego orędownika pomocy uzależnionym i tym bardziej żałujemy, że był to już ostatni pokaz.

Kamila Jabłonowska
info.elblag.pl
17 stycznia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia