Ostatni taniec

20. Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego i Festiwal Sztuki Tanecznej

W minoną niedzielę zakończyła się jubileuszowa 20. edycja 0. Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej w bytomiu. Ostatnie pokazy na głównej scenie STT zdominowane zostały przez choreografkę Annę Piotrowską „Karmienie" w wykonaniu Teatru Tańca Mufmi oraz „Przy przy" w którym choreografka wystąpiła duecie z Joanną Chitruszko.

Osiem miednic, szesnaście,  czyli „Karmienie" – Mufmi Teatr Tańca – chor. Anna Piotrowska

Błękitne, szare, beżowe swetry, sprężyste nogi i włosy spięte w koki. Osiem młodych tancerek walczy z ograniczeniami własnego ciała i duszy, walczy o akceptację samej siebie.

Widzimy ich bieg przez życie - nie wiadomo dokąd i w jakim celu. Karmią siebie jakościami świata, karmią świat własnymi ciałami. Tworzą jedność, jasną plamę w mroku sali. Za ich plecami wyświetlane są zagadkowe zdjęcia przedstawiające fragmenty ludzkiego ciała. To właśnie ciała są tu najważniejsze i one stanowią jedyny wyrazisty punkt spektaklu. Tancerki zdają się myśleć, czuć, być właśnie ciałem, a dokładniej – miednicą i nogami, bo to one są najbardziej eksponowane. To właśnie tu jest ich centrum, źródło życia i energii. Wszelka racjonalność jest tu obca, liczy się tylko pragnienie i siła.

Świdrujące, drażniące dźwięki muzyki wdzierają się w uszy, czaszkę, mózg. Spektakl sprawdza granice percepcyjnej wytrzymałości widza także długością i monotonią scen. Eugenio Barba pisał, że tancerz to ktoś, kto potrafi rzeźbić czas. Tutaj rzeźba nie należy do arcydzieł. Tancerki przez długie minuty próbują wstać z podłogi, będąc do niej jakby przyklejone. Spazmatyczne sekwencje przeplatane są długotrwałymi czynnościami jak kilkuminutowe pocieranie brzucha czy pośladków. Chwilami bardziej interesujące jest domyślanie się jaki fragment ciała znajduje się na zdjęciu w tle niż patrzenie na ruchowe sekwencje.

W pamięci pozostaje kilka scen, gest uniesionych szesnastu rąk, zdumiewająco piękne układy nóg czy światło przebłyskujące przez rozpuszczone w końcowej scenie włosy tancerek. Jednak pozostaje także niedosyt i poczucie przerostu formy nad treścią.

Wątroba i gardło chcą być kochane, czyli „Przy przy" – Piotrowska & Chitruszko

Przyjemność i przykrość to stany chwilowe, mogące jednak spleść się w pasma szczęścia lub smutku. Są formą ruchu, który zachodzi we wnętrzu człowieka. Choć czasem są mniej przyjemne – świadczą o aktywności wewnętrznej człowieka.

Freddie Mercury śpiewał, że „pain is so close to pleasure". Czy przykrość i przyjemność to stany tak naprawdę bliskie sobie? Dwie tancerki ruchem opowiadają o przyjemności i przykrości, wykorzystując także ruchy dnia codziennego ubrane w formę tańca. „Przy przy" to przedstawienie kameralne, a jego intymność podkreślana jest przez obecny w wielu momentach szept. Głos zadaje trudne i podchytliwe pytania. Pyta czy miłość i pożądanie obejmują tylko „przyjemne" fragmenty ciała i charakteru drugiej osoby czy także te „mniej przyjemne", jak wątroba trzustka, przełyk.

W spektaklu było sporo wizualnej przyjemności – dobrze oświetlone ciała tancerek współgrały, uzupełniały się i przeciwstawiały sobie tworząc oryginalną ruchową kompozycję. Było też trochę przykrości, odczuwalnej choćby poprzez przydługie sceny.W końcowym obrazie o najmocniejszej sile wyrazu tancerki stoją nieruchomo patrząc na publiczność, a szept triumfalnie oznajmia, że widzi i wie wszystko o wszystkich, jest w każdej głowie, zna wszystkie dostęne nam przykrości i przyjemności.

Agnieszka Bednarz
Dziennik Teatralny Katowice
11 lipca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia