Ostatni z najwyższej półki
W niedzielę mineły cztery lata od śmierci Zbigniewa ZapasiewiczaZnaliśmy go z takich filmów jak "Ziemia obiecana", w której zagrał Kesslera, "Doktor Murek", w którym wcielił się w Pawła Junoszyca, czy "Matka Królów", gdzie kreował Wiktora Lewena.
Zbigniew Zapasiewicz, bo o nim mowa, zagrał w kilkudziesięciu filmach i tyluż spektaklach telewizyjnych. W niedzielę miną 4 lata od śmierci tego znakomitego aktora i reżysera. Odszedł w wieZnaliśmy go z takich filmów jak "Ziemia obiecana", w której zagrał Kesslera, "Doktor Murek", w którym wcielił się w Pawła Junoszyca, czy "Matka Królów", gdzie kreował Wiktora Lewena. ku 75 lat.
Warto przypomnieć, że miał on też epizody poznańskie. Grał i reżyserował w Scenie na Piętrze. Interpretował teksty w spektaklach "Verba Sacra". Był narratorem w zrealizowanym przez poznańskie Studio Filmów Animowanych serialu "14 bajek z Królestwa Lailonii Leszka Kołakowskiego".
W Scenie na Piętrze po raz pierwszy oklaskiwaliśmy go na początku lat 80 w spektaklu "O winie, zbrodni i zmartwychwstaniu przez miłość" według Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Stanisława Brejdyganta. Druga połowa lat 80. przyniosła sztukę "Sami ze wszystkimi" Aleksandra Gelmana w reżyserii Marka Okopińskiego, w której zagrał z Barbarą Wrzesińską oraz "Lustra" Dimitrija Frenkela Franka. Zapasiewicz reżyserował tę sztukę i zagrał w niej ze swoją żoną Olgą Sawicką. Z nią również wystąpił w "Kwiatach polskich" i w "Powrocie pana Cogito".
Sawicka razem z Leonem Charewiczem i Sławomirem Orzechowskim zagrała także w wyreżyserowanej przez Zapasiewicza - w 2003 roku - "Ławeczce" Gelmana. Oglądaliśmy go również w cyklu "Ring".
- Charakterystyczne dla Zapasiewicza było to, że uwielbiał pracować nad sztuką bardziej, niż potem w niej grać. Często wahał się czy jest twórcą czy odtwórcą. Opowiadał, że na jednym spotkaniu z publicznością gdy część chwaliła go, że jest wspaniałym twórcą, inni, że odtwórcą, on ciągle miał wątpliwości. Wówczas pewien mężczyzna wstał i powiedział: - Panie Zapasiewicz, niech pan się nie przejmuje. Pan jest dotwórcą. Taki sposób myślenia bardzo mu się spodobał. W pracy był zimny. Nie było u niego takich emocji jak u innych reżyserów, ale był niezwykle precyzyjny. Wiedział czego chce, ale dawał się przekonywać jeśli znalazło się rozsądny argument - wspomina szef Sceny na Piętrze, Romuald Grząślewicz.
Związany również ze Sceną Piotr Żurowski dodaje: - Premiera "Ławeczki" była artystycznym sukcesem. Uczestniczyliśmy w kilku festiwalach teatralnych. Nie wiedziałem jednak, że na każdy spektakl będzie przyjeżdżał mistrz, by wszystkiego dopilnować. Jego oddech czułem zawsze na plecach, ale najczęściej było to serdeczne klepnięcie po ramieniu.
Animator i reżyser cyklu "Verba Sacra" Przemysław Basiński tak mówił, gdy dowiedział się o śmierci Zbigniewa Zapasiewicza: - Pamiętam Go od studiów na Wydziale Reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Był jednym z najbardziej ulubionych naszych pedagogów Był nie tylko człowiekiem, który potrafił rozmawiać na każdy temat, ale również ciekawie postawić problem artystyczny. Doświadczyłem tego, gdy realizowałem ćwiczenie z Różewicza. Nie czułem tego od strony psychologicznej. Wtedy On powiedział, że niektóre rzeczy można zrobić technicznie. A ponieważ w tej scenie występowały dwie dziewczyny, stwierdził, że można rzecz rozwiązać poprzez ich sposób mówienia i scena została ustawiona. Był na obronie mojej pracy dyplomowej, a potem spotkaliśmy się na "Verba Sacra".
"Kazania" Piotra Skargi w interpretacji Zbigniewa Zapasiewicza były wielkim przeżyciem nie tylko dla stałych bywalców "Verba Sacry".
- Pamiętam, że jeden z polityków przeżył szok, że tekst sprzed kilkuset lat w takiej interpretacji jest tak niesamowity. Pamiętamy też jakie ogromne wrażenie wywołał interpretacją tekstów Herberta podczas "Wielkiej gali herbertowskiej". Jeszcze dwa tygodnie temu rozmawialiśmy o planach. W listopadzie miał przyjechać na "Wielką galę Beniowskiego". Był moim zdaniem jedynym aktorem, który dzierżył rząd dusz po Holoubku, i Łomnickim. Odszedł ostatni aktor z tej najwyższej półki. Należał do elity, która potrafiła mówić teksty najstarsze, jak i współczesne - mówi Basiński.