Oswajanie Tuwima dla dorosłych przez dzieci

"Tuwim dla dorosłych" - reż. Jerzy Jan Połoński - Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni

Szczęśliwi, którym przyszło poznawać piękny polski język w rytmie Tuwimowej "Lokomotywy". O ileż łatwiej przyjdzie im w przyszłości zrozumienie zawiłości poetyckiej wypowiedzi, te wszystkie stopy, jamby, trocheje, figury stylistyczne, czy też wyszukane smaczki rymów, tak dzisiaj przez niedouczonych poetów lekceważonych i pomijanych jako zbyteczne obciążenie.

Szczęśliwi, którzy potrafili w sobie dziecinne zauroczenie ową rzeczywistością, malowaną wyobraźnią poety przechować i pielęgnować jak najdłużej. Do tych szczęśliwców należą zapewne twórcy gdyńskiego przedstawienia "Tuwim dla dorosłych", którzy postanowili swoje zdziecinnienie uczynić motorem napędowym spektaklu.

Tuwima można rozgrywać na wszelkie możliwe sposoby, bo jego gorzki przekaz, szyderstwo z zacofania, mieszczańskiego kołtuństwa, kultu materialistycznych wartości, ukryty za sarkazmem przekazu i nonszalanckim podejściem do wszelkich norm stylistycznych i obyczajowych, powoduje, że Tuwimem potrafią przemówić politycy różnych opcji: intelektualny kołtun z warszawskich salonów i ciemnogrodzki moher, profesor i nocny cieć. Co więcej, każdemu z nich przyznamy rację, chociaż pobudki były u każdego z nich różne. Sam niedawno spotkałem na blogu pewnego endeka następujący wpis:

" Próżnoś repliki się spodziewał

Nie dam ci prztyczka ani klaps

Nie powiem nawet: "Pies cię j...ł"-

Bo to mezalians byłby dla psa."

Twórcy gdyńskiego odczytania twórczości wielkiego skamandryty nie chcieli tworzyć przedstawienia z tezą, bo po pierwsze, nikt już nie wie, jaka teza jest trendy i łatwo narazić się na środowiskowy ostracyzm, a po drugie, po co codzienną groteskę, egzystencjalny absurd ubierać we wzniosłe szaty, skoro sam Tuwim, w "Oparach Absurdu" pisał: " Najfantastyczniejszy kult bredni panuje wśród dzieci. Jak wiadomo są to istoty, które w ogóle prawdy i faktycznego stanu rzeczy nie uznają. Przyjdzie taki pędrak do drugiego i zaproponuje mu, żeby został koniem - proszę! Ten już rży i parska, wierzga i bryka, a tamten jest furmanem. Kawałek sznurka, który jeden drugiemu zarzucił na ramiona, wystarczył, żeby stworzyć marka - tego centaura (człekokonia). Nikt mu nie wytłumaczy, gdy pędzi "zaprzężony", że jest Jasiem lub Stasiem. Jest bowiem Bucefałem lub Pegazem, ewentualnie dorożkarską szkapą. [...] Chłopiec, któremu by zaczęto tłumaczyć, że chociaż pędzi w szpagatowej uprzęży, to jednak nie jest koniem, choćby się dał przekonać, nigdy nie będzie szczęśliwy. Nawet posady dobrej nie dostanie. A już na pewno ani prochu nie wymyśli, ani Ziemi nie wstrzyma i nie ruszy Słońca, ani "Pana Tadeusza" nie napisze, ani wyżej wzmiankowanej wiedzy luminarzem nie będzie. Straszne to myśli: dziecko z tzw. zdrowym rozsądkiem i trzeźwym na świat patrzeniem. Maleństwo się rodzi, po pewnym czasie zaczyna mówić - i od razu, bez przygotowania, mówi nieprawdę. To znaczy, że fantastyka jest zjawiskiem przyrodzonym. Potem dopiero głupiejemy, my, smutni dorośli ludzie".

Spróbujmy więc, dzięki Tuwimowi i artystom gdyńskiego Teatru Muzycznego chociaż na chwilę odkryć w sobie na nowo dziecięcą wrażliwość. Scenarzysta i reżyser Jerzy Jan Połoński z Tuwimowego opus wybrał to, co dla witalizmu, radości życia i absurdalnego dowcipu poety jest najbardziej charakterystyczne, splatając z odrobiną melancholii popularnych w międzywojniu piosenek, tak byśmy mogli zastanowić się "Co nam zostało z tych lat?".

Otrzymaliśmy więc swoisty "Cicer cum caule", bo i oparte na absurdalnych zestawieniach pojęć i słów wiersze, ironiczne dywagacje socjologiczne, czy też wysmakowane językowo i formalnie liryki. Oprócz tekstów wierszowanych także spowite w oparach absurdu ogłoszenia prasowe, kabaretowe skecze, czy bezlitosne w wyszydzaniu ludzkich ułomności aforyzmy. Czy taki groch z kapustą jest daniem strawnym? To zależy z czym byśmy porównywali, bo jeśli z serwowanym po premierze winem, to z pewnością jest dużo bardziej strawny. Czy taki dobór dań może satysfakcjonować? Jak twierdził Tuwim: "Mówią, że ostrożność jest matką powodzenia. To nieprawda, bo gdyby była ostrożna, nie zostałaby matką".

Zabrakło mi w tym spektaklu kilku utworów, które być może zakłóciłyby ten pozornie bezstronny timbre artystycznego przesłania. Zabrakło np. wiersza "Wiosna" (znacznie bardziej drapieżnego niż zaprezentowany zbyt nijako i jakby z myślą, by nikogo nie urazić wiersz "Pocałujcie mnie..."), który krytycznie portretuje epokę powszechnego wyuzdania, rui i poróbstwa. Ale być może owa prokreacyjna chutliwość jest w czasach katastrofalnego spadku przyrostu naturalnego jak najbardziej na czasie?

Formuła kabaretowa jakby dodatkowo przechyla wymowę tekstów w stronę groteski i absurdu. Wygląda na to, że scenarzysta świadomie unika zbyt prostych nawiązań do teraźniejszości. Być może słusznie, bo rzut oka na zgromadzoną publiczność, pozwala przypuszczać, że odkrycie się przed widzami ze swoimi zapatrywaniami mogłoby być źle przez znaczną część odebrane.

Na uwagę zasługują kreacje aktorskie i znakomite przygotowanie fizyczne, wokalne a także muzyczne, bo część występujących osób jest jednocześnie muzykami w akompaniującej orkiestrze. Świetne są aranżacje przedwojennych szlagierów oraz te, napisane do wierszy Tuwima już po wojnie, przez Turnaua, Grechutę, autorstwa Artura Guzy. Najlepszym numerem całego przedstawienia jest zdecydowanie "Miłość ci wszystko wybaczy" w rewelacyjnej interpretacji Anny Marii Urbanowskiej. Karolina Merda podała z niezwykłą elegancją niełatwego estetycznie "Śmierdziela". Krzysztof Wojciechowski ujawnił prawdziwy vis comika, który manifestował się różnorodnie. Całość spinał Tomasz Czarnecki. Skromna, za to bardzo funkcjonalna scenografia, i nawiązujące do sztuki cyrkowej kostiumy zaprojektowane przez Monikę Ika Wójcik świetnie oddają nastój groteski. Warto dostrzec kolejną pracę choreograficzną tegorocznego absolwenta Baduszkowej Michała Cyrana. Tempo przedstawienia nie pozwala się nudzić, a umiejętne przeplatające się refleksja i humor są okazją do doskonałej, niebanalnej, wspólnej zabawy, do której udaje się gdyńskiemu zespołowi wciągnąć publiczność.

Bezlitosna satyra Tuwima znalazła w gdyńskim zespole znakomitych wykonawców, którzy szydzą wraz z autorem z przeróżnych krętaczy, chamów, czy naszych polskich przywar. "Tuwim dla dorosłych" to kpina z naszego narodowego piekiełka i okazja do refleksji: jak pozornie zmieniły się czasy- te rówieśne Tuwimowi, i te nam dane. Kto nam lepiej wytłumaczy światowy kryzys ekonomiczny niż Rapaport wyjaśniający Goldbergowi "Mistykę finansów" : "Ja panu wytłumaczę. Ameryka pożyczyła Anglii, Anglia Niemcom, Niemcy pożyczyli do Włoch, Włochy pożyczyli Szwajcarii, Szwajcaria pożyczyła Francji, Francja pożyczyła Anglii, a Anglia pożyczyła Ameryce!.

(Goldberg): To kto ma te pieniądze?

(Rapaport): teoretycznie wychodzi, że myśmy powinni mieć te pieniądze.

Z Teatru Muzycznego z pewnością wyjdziemy uspokojeni, bo zrozumiemy, że nasze finanse są w dobrych rękach. Nawet jeśli: "...z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy, w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtla w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablidowano i teraz rykosztosuje".

Czy wyjdziemy ze spektaklu także przeświadczeni, że gdyński spektakl wniósł do odczytania Tuwima coś nowego? Śmiem wątpić, ale czy koniecznie musimy wszędzie poszukiwać nowości? Tuwim, przez dorosłych może być niezrozumiały, dlatego tylko zgodnym wysiłkiem autorów przedstawienia i nas, widzów, mających odwagę wrócić do mentalności dzieci, możemy tego wybitnego poetę oswoić i zaadaptować do naszej groteskowej rzeczywistości. To w dużym stopniu twórcom spektaklu udało się i mimo pewnych dłużyzn i nierówności(ostatni przekombinowany skecz "Przed sądem"), czy też przeszarżowanych niektórych interpretacji zamazujących tekst, zachęcam do odwiedzenia Teatru Muzycznego i czytania(nie tylko z okazji Roku Tuwima) dzieł mistrza, by nie usłyszeć zza grobu jego głosu:

"Oto krytyk, który idealnie

Umie geniusz połączyć z głupotą,

Każdym słowem dowodząc genialnie,

Że jest bardzo wybitnym idiotą."

Zbigniew Radosław Szymański
Gazeta Świętojańska
19 listopada 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...