Owadzi taniec

"Samsara Disco" - reż: Agnieszka Olsten - Teatr Polski we Wrocławiu

"Przez większość czasu żyjemy w ciemności. (...) Jeśli chcesz od jutra wybrać światło, a dziś jeszcze pożegnać się z ciemnością - już wybrałeś ciemność" - poucza przyjaciela Dima, jeden z bohaterów Samsary Disco w reżyserii Agnieszki Olsten. Konflikty między postaciami spektaklu sytuują się bowiem między biegunami światła i ciemności oraz ich kulturowych konotacji: prawdy i fałszu, cnoty i występku, celowości i marazmu.

Reżyser zaskakująco i odkrywczo zestawiła ze sobą teksty "Iwanowa" Antoniego Czechowa oraz powieści "Życie owadów" Wiktora Pielewina. Otworzyła tym samym drogi reinterpretacji obu utworów, pozwoliła im wzajemnie się oświetlać, przenikać, na nowo definiować. Pielewinowska gorzka prawda o kondycji ludzi podobnych owadom beznadziejnie lgnącym do światła, by pozostać w ciemności, znajduje swe dopełnienie w obrazach życia bohaterów Czechowa, wciąż pogrążonych w obezwładniającej nudzie, bezwładzie i niemocy. Już pierwsza scena spektaklu przedstawia chaotyczny taniec-gonitwę bohaterów, którzy niczym rozszalały rój bezskutecznie poszukują właściwego kierownictwa. Postacie miotają się na drewnianej platformie, swoistej równi pochyłej, która stanie się symbolem ich życiowych porażek. W opisach bohaterów powracają wciąż „owadzie” metafory (kochanka Iwanowa, Sasza, zmieniając się ze skromnej dziewczyny w uwodzicielską femme fatale, stwierdza przewrotnie: przepoczwarzyłam się).

Iwanowowi (w tej roli Michał Majnicz) – inaczej niż w dramacie Czechowa – nie przypisuje się głównej, wiodącej roli. Jego egzystencjalne rozterki, zmęczenie życiem, ucieczka od śmiertelnie chorej żony w romans z Saszą (Dagmara Mrowiec) stanowią jedynie pretekst do rozważań o charakterze uniwersalnym. Każdy z bohaterów, powiązanych skomplikowanymi uczuciowo więzami, przeżywa dramat rozdarcia między nieuniknioną samsarą (czyli buddyjsko-hinduskim cyklem reinkarnacji) a tanecznym kręgiem disco. Ucieczka w szaleńczą zabawę okazuje się jednak ułudą – zgodnie z komentarzem Dimy (Marcin Czarnik) figury tańczących do złudzenia przypominają mechaniczne zabawki, stwarzające pozór wyzwolenia od codziennych nawyków.

Przedstawiony przez Olsten świat jest dziwnie groteskowy, a jednocześnie przepełniony goryczą: w scenie finałowej zapada się w otchłań duszącej mgły pochłaniającej sfrustrowanych bohaterów. Nawet miłość, która – według słów Nataszy – może ocalić Iwanowa przed wszechogarniającym marazmem, przybiera formy chore, toksyczne, skarlałe. Anna (znakomita Katarzyna Strączek) nazywa Iwanowa swoim Bogiem, pozwalając się znieważać. Ojciec Nataszy, Lebiediew, niemal każde zdanie zaczyna od słów: żona mi kazała; kiedy zaś pozwala dojść do głosu własnym przemyśleniom, przybierają one postać obłąkańczego bełkotu (przejmująco zagranego przez występującego gościnnie w Teatrze Polskim Macieja Kozłowskiego). Marina (Anna Ilczuk) zaś owija się wokół Hrabiego niczym trująca roślina, krępująca najmniejszy ruch.

Spektakl pozostaje niemal ascetyczny w formach wyrazu. Jedyną dekoracją sceniczną są drewniane schody, platforma, po której balansują, biegają, zjeżdżają, kotłują się aktorzy. Ogromną rolę odgrywa gra światła i cieni – pierwsza scena rozgrywa się w półmroku, jedynie punktowe światło wydobywa z ciemności dyskutującego z Dimą Mitię (genialny występ Mirosława Haniszewskiego, obsadzonego również w roli Borkina). W tle rozlegają się subtelne dźwięki muzyki Marcina i Bartłomieja Olesiów; pojawiają się niepostrzeżenie, by równie subtelnie zniknąć.

"Samsara Disco" to nie tylko dialog między dawną a nową literaturą, lecz także między prawdą a kreacją, między rolą i tożsamością aktora. Bohaterowie niekiedy „wychodzą z roli”, by powiedzieć sobie: dobrze grasz czy przywołać na scenę technika. Ta daleko posunięta umowność stanowi jeden z głównych atutów spektaklu. Centralnym jego walorem jest jednak znakomite aktorstwo. Trio Haniszewski-Mrowiec-Strączek podtrzymuje na swych barkach sceny najmocniejsze, najbardziej wiarygodne, wyraziste. 

Spektakl Agnieszki Olsten to projekt intrygujący i odważny. Akcentując ciężar słowa Czechowa i Pielewina, pozwala mu wybrzmieć do końca. Ubiera je przy tym w formy tragiczne i komiczne. Pozwala bohaterom błądzić, potłuc się, ubrudzić. Groteskowo przedstawia nierozstrzygalny dylemat wyboru między dobrem a złem, między marazmem Iwanowa a ułudą szczęścia owada tańczącego w świetle.

Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
14 stycznia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...