Ożyły duchy Opery na Zamku

„Bal maskowy" - reż. Waldemar Zaawodziński - Opera na Zamku w Szczecinie

Po pięciu latach oczekiwania, gorących dyskusji i plotek szczecińska Opera wróciła wreszcie do swej oryginalnej siedziby. W piątkowy wieczór kunsztownie odnowione zabytkowe mury Zamku Książąt Pomorskich na nowo rozbrzmiały muzyką, a w południowej galerii zaroiło się od barwnych postaci w surrealistycznych maskach.

Premierą inaugurującą otwarcie Opery był „Bal maskowy" Giuseppe Verdiego na podstawie libretta Antonio Somma. Wybór ten okazał się doskonały z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że maska, która nadaje znanej już twarzy zupełnie nowe oblicze stanowi wspaniałą metaforę przemiany, jaką przeszła właśnie szczecińska Opera (zwłaszcza, że metamorfozę tę promowano hasłem „Nowa twarz Opery na Zamku"). Po drugie – ponieważ na jednym z etapów pracy nad „Balem maskowym" Verdi planował umiejscowić finałową maskaradę właśnie w południowym skrzydle szczecińskiego zamku.

Operowy występ poprzedziła bogata gala inauguracyjna. Wszyscy wchodzący do zamku widzowie otrzymali pamiątkowe maski, albumy ilustrujące przebudowę teatru oraz pięknie wydane programy z plakatem wybitnego grafika, Macieja Wojtali, na okładce. We foyer powitali ich zaś osobiście: dyrektor Opery Jacek Jekiel i marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz, którzy wygłosili następnie przemówienia opisujące przebieg prac nad przebudową budynku. Jacek Jekiel przywołał przy tej okazji postać założyciela Opery na Zamku, Jacka Nieżychowskiego i porównał działania wszystkich jej dyrektorów do wysiłku sztafety niosącej zapalony znicz. Zaraz później tancerze Opery zaprezentowali pełne humoru baletowe etiudy, przedstawiające skróconą wersję historii Zamku Książąt Pomorskich. Gospodarze pokazali przy tym swój dystans do plotek i złośliwych komentarzy (jakie towarzyszyły przeciągającym się pracom budowlanym), wyświetlając w tle nagłówki z artykułów prasowych, takie jak: „Premiera na budowie" czy „Drzwi do kawiarni Zamkowa ładniejsze niż drzwi do Opery", co spotkało się z aplauzem publiczności.

Największe owacje towarzyszyły jednak samemu „Balowi maskowemu" wyreżyserowanemu przez Waldemara Zawodzińskiego. Opera Verdiego opowiada historię króla Szwecji, Gustawa III, który pewnego dnia dowiaduje się od wieszczki, że czeka go rychła śmierć z ręki przyjaciela. Wkrótce potem, zakochany do szaleństwa w żonie jednego ze swych najwierniejszych popleczników, władca zostaje niesłusznie oskarżony o zhańbienie jej honoru i zamordowany podczas balu maskowego. Zawodziński skoncentrował się jednak głównie na ukazaniu dramatu władzy, reprezentowanego z jednej strony przez króla, którego los zależeć może od jednego fałszywego oskarżenia wytoczonego przez spiskowców, a z drugiej przez wieszczkę Ulrykę, której moc gromadzi przy niej szeregi ludzi ułomnych, z marginesu społecznego, ale która tak naprawdę nie jest w stanie nikomu pomóc, ponieważ sama jest kaleka i bezradna.

Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru okazała się – występująca gościnnie – mezzosopranistka Małogrzata Walewska, która zachwyciła widzów zarówno popisowym wykonaniem arii Ulryki (wymagającym operowania mocno zróżnicowaną skalą dźwięku i nadania głosowi odpowiednio mrocznej barwy), jak i umiejętnościami aktorskimi. Joanna Tylkowska-Drożdż (Amelia) oraz Tomasz Kuk (Gustaw III, król Szwecji) godnie dotrzymywali jej kroku, współtworząc imponującą warstwę wokalną przedstawienia. Zapadającą w pamięć kreację aktorską stworzyła ponadto Sylwia Krzysiek (wcielająca się w królewskiego błazna, Oskara), która nadała swojej postaci charyzmatycznych rysów i obdarzyła ją nutką tajemniczości.

Na uwagę zasługuje niezwykle bogata i barwna scenografia, stworzona przez samego Zawodzińskiego. Słynący z rozmachu oraz odważnych scenicznych wizji reżyser i tym razem nie zawiódł widzów, trafnie oddając zarówno dostojny charakter zamkowych wnętrz (olbrzymie gobeliny, ciekawe faktury ścian i zabytkowe meble z epoki), jak i surowość postindustrialnych wnętrz na przedmieściach, pośród których gromadzą się ubodzy i bezdomni (wrażenie na widzach zrobiła szczególnie wielka powietrzna turbina, zainspirowana plakatem Wojtali). Całości dopełniły ponadto kostiumy Marii Balcerek olśniewające feerią kolorów (szczególnie charakterystycznej królewskiej purpury, fioletu czy – zapowiadającego rozlew krwi – karmazynu) i niezwykłością inkrustowanych kamieniami masek, a także choreografia Janiny Niesobskiej, która zdynamizowała akcję i pomogła aktorom zbudować – tak pożądane w realizacji opery Verdiego – napięcie.

Wspaniale wybrzmiała także orkiestra pod batutą Vladimira Kiradjieva, dowodząc, iż obietnica poprawienia akustyki sali została spełniona.

Premiera „Balu maskowego" ożywiła duchy władców i dworzan tkwiące w zabytkowych murach Zamku Książąt Pomorskich. Po tak doniosłym otwarciu widzowie z niecierpliwością oczekiwać będą na kolejne widowiska, które przeniosą ich w czasie i przestrzeni.

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
25 listopada 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia