Ozzy Osbourne jak żywy
"Alfabet rocka. Ozzy Osbourne i jego jebacadło" - reż. Piotr Sieklucki - Teatr Nowy Proxima w Krakowie - mater. prasoweKiedy niemal przez całe życie twój ojciec słucha w samochodzie Metallici na zmianę z Black Sabbath – wiedz, że się od tego nie uwolnisz.
Ta muzyka zostanie z tobą na zawsze nawet, jak w dorosłym życiu o wiele rzadziej jeździsz z tatą samochodem. Dlatego, kiedy tylko zauważyłam, że Teatr Nowy Proxima w Krakowie przygotował spektakl „Alfabet rocka. Ozzy Osbourne i jego jebacadło" w reż. Piotra Siekluckiego – od razu wiedziałam, że muszę go zobaczyć.
Nie zawiodłam się. Mimo, że jest to właściwie monodram (Piotr Sieklucki jako Ozzy), to przez prawie dwie godziny zdecydowanie nie można się nudzić. Wręcz miałoby się ochotę, żeby te opowieści trwały dłużej. Bo są to opowieści, dotyczące historii muzyki rockowej oraz świetne wykonania utworów. Anegdoty z koncertowych kuluarów i ironiczne wyjaśnienie mechanizmów, rządzących światem rocka. Znajdzie się tu żart czasami balansujący na cienkiej granicy obrażenia kogoś, a jednocześnie mieszczący się w konwencji przedstawienia.
Bohater składa się z kontrastów. Widać wyraźnie, że ma świadomość tego, co działo się wokół niego, ale też jakie zmiany zachodzą w nim. Ozzy to starszy człowiek – muzyk, który wiele widział i o wielu rzeczach może opowiedzieć. Jednocześnie nie traci nic ze swojej uszczypliwości i inteligencji. Podczas trwania spektaklu momentami wchodzi w dialog z poszczególnymi osobami z publiczności. Robi to z finezją: w sposób zaczepny, a przy tym żartobliwy. Od początku do końca jest sobą.
Zdecydowanie nie można jednak pominąć warstwy muzycznej – samo widowisko zaczyna się niemal jak regularny koncert. Jest to pół-playback, ale umiejętności wokalne Piotra Siekluckiego powalają. Poza tym w niektórych utworach zagra solówkę czy zasiądzie za perkusją. Aranże muzyczne przygotował Paweł Harańczyk, ale warto pochwalić całą ekipę, która pracowała przy spektaklu, ponieważ zarówno reżyseria światła (Wojciech Kiwacz), jak i charakteryzacja (Artur Świetny) są na najwyższym poziomie. Zostajemy wciągnięci w twardą, rockową rzeczywistość koncertów i imprez, o której opowiada nam jeden z jej legendarnych bohaterów. Robi to w charakterystyczny, hipnotyzujący wręcz sposób: potrafi niewymuszenie skupić na sobie uwagę. Jego magnetyczna osobowość i nieco zmanierowany sposób bycia królują na scenie.
„Alfabet rocka. Ozzy Osbourne i jego jebacadło" to specyficzny spektakl (na podstawie świetnego scenariusza Sławomira Chwastowskiego), który pokazuje nam, że nawet „wielką historię rocka" należy traktować z dystansem. Tworzą ją artyści, ale to przecież także po prostu ludzie – niewolni od błędów, skłonni do głupich żartów czy zwyczajnie trzymani w szponach nałogu. Sieklucki jako Ozzy jest genialny, a partnerująca mu Pamela Grandon (Bobby Brown/ Kelly Osbourne) zjawiskowa. Tytułowemu bohaterowi spektaklu zdarzają się też momenty refleksji, zatrzymania w tym świecie pełnym seksu, używek i korzystania z życia w najbardziej brawurowy sposób.
Jeśli tylko mamy trochę dystansu do świata i nie zrażają nas niewyszukane czasem żarty – zdecydowanie warto to widowisko przeżyć i zobaczyć!