Palce gryźć i brzuchy trzymać

"Najdroższy" i "Boeing, Boeing" w Teatrze Zagłębia

Dawno, dawno temu za dyrekcji Jana Klemensa Teatr Zagłębia słynął farsami. Zdarzało się, że wystawiana na tej scenie klasyka nie budziła uznania widzów i recenzentów, ale farsy w Sosnowcu bawiły wszystkich. Wbrew pozorom to wcale nie takie łatwe. Udana farsa to nie tylko zabawna fabuła, bez cynizmu i ordynarnych dowcipasów plus lekka ręka reżysera, ale przede wszystkim żelazna dyscyplina (nie można niczego przerysować), wdzięk i pewnego rodzaju finezja ze strony zespołu aktorskiego, inaczej mówiąc - aktorstwo na najwyższym poziomie.

"Boeing, Boeing" Marca Camolettiego w reż. Wojciecha Leśniaka i "Najdroższy" Francisa Vebera w reż. Pawła Aignera w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Witold Kociński w miesięczniku Śląsk.

Dawno, dawno temu za dyrekcji Jana Klemensa Teatr Zagłębia słynął farsami. Zdarzało się, że wystawiana na tej scenie klasyka nie budziła uznania widzów i recenzentów, ale farsy w Sosnowcu bawiły wszystkich. Wbrew pozorom to wcale nie takie łatwe. Udana farsa to nie tylko zabawna fabuła, bez cynizmu i ordynarnych dowcipasów plus lekka ręka reżysera, ale przede wszystkim żelazna dyscyplina (nie można niczego przerysować), wdzięk i pewnego rodzaju finezja ze strony zespołu aktorskiego, inaczej mówiąc - aktorstwo na najwyższym poziomie.

Teatr Zagłębia nawiązał do tej starej tradycji i w lutym pojawiły się na sosnowieckiej scenie niejedna, ale dwie farsy! Pierwsza Francisa Vebera zatytułowana "Najdroższy" i druga: "Boeing, Boeing" [na zdjęciu] Marca Camolettiego firmowana przez Scenę Inicjatyw Aktorskich.

Zanim zachęcę do obejrzenia obu zabawnych przedstawień zdradzę, że o ile na "Najdroższym" znakomicie bawiłem się podczas drugiej części - w pierwszej walcząc ze snem, to na "Boeingu" wraz z całą widownią śmiałem się od pierwszej sceny... Tak czy siak bardzo brakuje nam uśmiechu na co dzień - z sosnowieckiego teatru ludzie wychodzą radośni i nikt na nikogo nie ryczy na parkingu. Dobra farsa potrafi odmienić największego gbura i chwała jej za to.

"Boeing, Boeing" to komediowy megahit, który trafił do Księgi Rekordów Guinnessa z powodu ilości teatralnych realizacji na całym świecie, według jednych źródeł grany w 55, według innych w 57 krajach świata. Niegdyś popularny był przekład Henryka Rostworowskiego pod tytułem "Latające narzeczone" pokazywany z wielkim powodzeniem również w Sosnowcu 30 lat temu. Reżyserował wówczas wspomniany Jan Klemens, któremu asystował i zarazem wcielił się w rolę Bernarda obecny dyrektor teatru Zbigniew Leraczyk. Przy tej okazji muszę wspomnieć dwie urocze aktorki, których przezabawnych kreacji nie zapomnę: legendę tamtych lat Ewę Nijaki i Krystynę Gawrońską.

Nowego przekładu farsy Camolettiego dokonał mistrz przenoszenia najzabawniejszych treści oryginałów w polskie realia Bartosz Wierzbięta, którego kochamy za polskie wersje językowe takich kinowych szlagierów jak "Shrek", "Sezon na misia", "Skok przez płot", czy "Madagaskar". Wierzbięta nie tylko przetłumaczył, ale i odświeżył troszkę przykurzonego staruszka jakim jest już niewątpliwie "Boeing, Boeing" i dzięki temu brzmi dzisiaj rewelacyjnie. Po to tłumacznie sięgnął Wojciech Leśniak i to już była połowa sukcesu! Resztę zapewniła sprawna reżyseria i ulubieńcy sosnowieckiej widowni, czyli aktorzy! Na scenie rządzi wcale nie główny bohater Maks, dawniej Bernard (Piotr Zawadzki), ale gosposia Nadia, w tej roli Maria Bieńkowska, która wspaniale puentuje sceny - palce gryźć i brzuchy trzymać, inaczej popękają ze śmiechu. Partneruje jej godnie Wojciech Leśniak (Paweł) - miny, gesty, kroki nie do podrobienia, jedyne i niepowtarzalne. Trzy stewardessy, kochanki-narzeczone głównego bohatera to trzy całkowicie odmienne charaktery: Beata Deutschman jako Johanna to żywiołowa kwintesencja niemieckości, Agnieszka Bieńkowska (Janet) to symbol amerykańskiego wyzwolenia i braku uczuć wyższych, no i Ewa Kopczyńska (Jola) jako Polka oczywiście zakochana, zaborcza i cwana, która w końcu zaciągnie Bernarda do ołtarza i da mu popalić, zemści się za wszystkie dziewczyny świata...

Marc Camoletti zmarł w 2003 r. w wieku 80 lat. Do dzisiaj jego komedie niezmiennie bawią widzów na całym świecie. Początkowo był artystą malarzem, wkrótce zaczął pisać sztuki teatralne. Najgłośniejsza z nich to popularna do dzisiaj "Perła". W 1960 r. napisał swój największy przebój "Boeing, Boeing", który w ostatnich latach nie schodzi z polskich scen - w warszawskim Teatrze Buffo wyreżyserował go Gabriel Gietźky, w krakowskim Teatrze Bagatela - Paweł Pitera, w Słupsku - Marcel Wiercichowski, wystawiany jest także w łódzkim Teatrze Powszechnym. No i teraz w Sosnowcu - sądząc z żywiołowej reakcji publiczności - zagościł na długo!

Francis Veber autor "Najdroższego", kolejnej farsy granej w Teatrze Zagłębia dobrze znany jest sosnowieckiej widowni z pokazywanych niedawno na tej scenie komedii "Plotka" i "Kolacja dla głupca". Autor preferuje nieco bardziej wyrafinowany dowcip, przez co trudniej zawojować widownię i nie reaguje ona tak żywiołowo jak na "Boeingu". Wyreżyserował "Najdroższego" - jak na mój gust zbyt spokojnie, w pierwszej części wręcz sennie - Paweł Aigner. Tu szaleństwo zaczyna się, gdy scena należy do Zbigniewa Leraczyka (Jonville), Grzegorza Kwasa (Toulouse) i Małgorzaty Sadowskiej (Christine). Edyta Ostojak (Olga) dobra jest we wszystkim, toteż i w farsie świetnie sobie radzi, ale już główny bohater Pignon (Michał Bałaga) - niestety nie... Brakuje młodym aktorom tak niezbędnej odrobiny wdzięku i finezji. Mam nadzieję, że z każdym przedstawieniem będzie lepiej. Premiera zawsze młodych stresuje...

Celowo nie przybliżałem treści obu fars, bo to nie ma najmniejszego sensu, najważniejsze wszak są sytuacje, dialogi i oczywiście drzwi z pojawiającymi się i znikającymi w nich aktorami.

Witold Kociński
Śląsk
1 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia