Pamięć i dystans

"Krakowska lekkość bytu" - reż. Łukasz Czuj - Teatr Ludowy

Na deskach Teatru Ludowego można od niedawna oglądać spektakl, który tematyką zasięg ma lokalny, jednak wydźwięk zdecydowanie uniwersalny. „Krakowska lekkość bytu" w reż. Łukasza Czuja to muzyczne opowieści o charakterystycznych rzeczach, związanych z życiem w jednym z najpiękniejszych miast Polski. Humor jest tu jednak zdecydowanie czarny, a refleksja gorzka.

Spektakl zaczyna się jeszcze zanim wygasną światła. Tadeusz Łomnicki, który wygląda trochę jak współczesna, przerysowana wersja Piotra Skrzyneckiego, przestrzega widownię przed kimś na kształt bezdomnego, w którego wciela się Jan Nosal. Widowisko ma formę uliczno-knajpianych opowiastek, wyśpiewanych przez aktorów i aktorki. Nie grają oni konkretnych ról: postaci nie mają imion ani nazwisk, są to po prostu mieszkańcy Krakowa. Śpiewają śmieszno-straszne piosenki, które idealnie opisują specyfikę życia w mieście.

Scena Pod Ratuszem jest podzielona – w głębi, pod horyzontem, oddzielony szybą, jest zespół, który na żywo akompaniuje postaciom. Warto zwrócić czasem uwagę na muzyków, ponieważ spontanicznie i z energią reagują na dowcipne teksty, które padają ze sceny. Znajdujemy się w jakiejś bliżej nieokreślonej przestrzeni, która raz staje się wnętrzem baru, innym razem ławeczką na ulicy, na której przysiedli bezdomni. Całość skąpana jest w kolorowych światłach.

Postaci chcą nam przekazać, że do przetrwania w Krakowie potrzebne są trzy rzeczy: ironiczne poczucie humoru, dystans i spokój. Piosenki traktują m.in. o fenomenie wszechobecnych Melexów, którymi jeżdżą rozkrzyczane bandy turystów czy też o tym, że wieczorem życie schodzi do podziemi. Większość klubów muzycznych czy pubów zlokalizowana jest przecież pod ziemią – po zmroku tam więc tętni życie. Ponadto mamy tu inteligentne wyśmianie artystów, kojarzonych z Krakowem: parodia Macieja Maleńczuka, Grzegorza Turnaua czy Jerzego Pilcha rozśmiesza wręcz do łez. Spektakl ma w sobie dużo dobrej energii, widać też, że aktorzy świetnie się bawią.

Na ten spektakl trzeba patrzeć z takim samym dystansem, z jakim podeszli do tematu twórcy. Teksty są zabawne, lekkie, a przy tym bezpośrednie, szczere i... smutne. Aktorzy sami o sobie mówią na koniec, że zostaną zapomniani. Po latach wspomina się tak naprawdę niewielu. Oni sami przypominają w spektaklu kilka wybitnych osobistości, związanych z Krakowem, ale grupa ta wcale nie jest liczna. Teatr dzieje się tu i teraz. Ktoś kiedyś pewnie wspomni spektakl, będzie pamiętał, o kim/ o czym opowiadał, ale kto w nim występował – tak daleko pamięć nie sięgnie. Ponadto idealizowany w stereotypowym wyobrażeniu Kraków nie jest miejscem łatwym do życia: to przecież duże, turystyczne miasto, pełne głośnych gości z zagranicy, studentów i „szemranej" artystycznej bohemy. „Krakowska lekkość bytu" pokazuje, jak podejść do tego miejsca (ale też do rzeczywistości w ogóle) z odpowiednim dystansem, żeby przetrwać.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
17 lutego 2020
Portrety
Łukasz Czuj

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...