Pamięci Bogdana Długosza

Nic w teorii, technice i praktyce muzyki elektronicznej nie było mu obce.

Wiadomość o śmierci Bogdana Długosza - akustyka Starego Teatru w Krakowie głęboko poruszyła we mnie normalne, ludzkie odczucie żalu, smutku i kolejnej pustki, jaką śmierć wytwarza zabierając ludzi, którzy stanowili cząstkę naszego życia.

Ale wiadomość o śmierci Bogusia równie mocno przywołała inne uczucia; prawie nigdy Jemu nie wyrażane w słowach (choć mam nadzieję, że niejednokrotnie przez Niego odczuwane): uczucia podziwu i wdzięczności za to, co robił swoją sztuką dla teatru; w tym także dla mojej w teatrze twórczości.

Bogdan Długosz był gruntownie przygotowany do pełnionej w teatrze funkcji: dyplom z kompozycji i teorii muzyki w Akademii Muzycznej w Krakowie! Nic w teorii, technice i praktyce muzyki elektronicznej nie było mu obce. Takie przygotowanie to skarb, ale nie stałby się skarbem ofiarowanym przez Niego innym twórcom, a potem odbiorcom muzyki, bez wyobraźni i wrażliwości potrzebnej do ukształtowania ostatniej fazy zaistnienia muzyki w teatrze: to jest jej brzmienia. Dopiero połączenie takiego przygotowania i takich talentów stwarzają Artystę Akustyka.

Kompozytor w teatrze tworzy pod batutą reżysera podporządkowując się jego wizji i koncepcji całości tak złożonego zjawiska, jakim jest spektakl teatralny. Na etapie realizacji kompozytorskich zamierzeń role główne przejmują kierownik muzyczny, a w końcu akustycy.

Miałem szczęście w mojej pracy w teatrze trafić na takich właśnie wspaniałych współpracowników w Starym: na kierownika muzycznego Mieczysława Mejzę, szefa akustyków Andrzeja Kaczmarczyka i właśnie na Bogusia Długosza.

Boguś będzie zawsze w mojej pamięci także ze względu na cechę znamionującą artystę. Dla Niego nigdy praca nad ostatecznym kształtem projekcji muzycznej nie była zakończona; czy to w nagrywaniu, mixingu, czy w nagłośnieniu. Zawsze myślał i działał w przekonaniu, że już osiągnięty kształt może być jeżeli nie lepszy, to może jeszcze inny. I tak w nieskończoność!

I teraz przed Nim, w Jego nowym istnieniu ta nieskończoność wyobraźni dopiero mu stworzy niezwykłe wyzwanie Spotka się tam z tym, co znamy z określenia "chóry anielskie".

Karol Berger- niezwykły muzykolog i humanista snuje w którymś ze swoich esejów anegdotyczne przypuszczenia, co chóry anielskie śpiewają Panu Pisze, że pewnie jest to repertuar taki jak w Bazylice watykańskiej, więc: Palestrina! Ale potem, jak Aniołowie są już sami w garderobie, to na pewno śpiewają sobie Mozarta!

I tu zanoszę pierwszą prośbę do Bogusia: żeby porozumiał się z szefem chóru w sprawie włączenia do repertuaru (choćby tylko garderobianego) arcydzieł już też obecnego w niebie Krzysztofa Pendereckiego choćby tylko "Stabat mater" i "Lacrimozę"

A więc Aniołowie śpiewają na chwałę Pana. Ale jak to słychać?? Bo przecież byty anielskie są niematerialne; są bowiem "z czystej pneumy", (jak to napisał w "Sprawozdaniu z raju" Zbigniew Herbert), a dźwięk istnieje tylko jako wibracja cząstek materialnych. "Na początku miało być inaczej/ świetliste kręgi, chóry i stopnie abstrakcji" A potem do nieba zaczęły wchodzić ludzkie, grzeszne dusze "i przychodziły tutaj z kroplą sadła, nitką mięśni" Nastąpiła konieczność, żeby "zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny". "Tylko Jan to przewidział: zmartwychwstaniecie ciałem"

Teraz- jestem tego pewny - Boguś zajmuje się rozwiązaniem problemu, jak nagrać śpiewy eterycznych aniołów, żeby zabrzmiały po ludzku. Więc zanoszę prośbę do Bogusia: jak już rozwiążesz ten problem, prześlij nam swoje nagrania!! Czekamy.

Stanisław Radwan
Materiał nadesłany
25 maja 2020
Portrety
Bogdan Długosz

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia